Składnica miała rozwiązać polskie problemy z przeładunkiem broni i amunicji w Wolnym Mieście Gdańsku. Z czasem militarne i strategiczne jej znaczenie malało. Ale to właśnie ona stała się jednym z najważniejszych symboli II wojny światowej – dziś mija 88. rocznica przybycia polskich żołnierzy na Westerplatte.
Składnica amunicyjna – Westerplatte 1926 r.
18 stycznia 1926 roku do brzegu półwyspu przybił trałowiec ORP „Mewa”. Kilka minut po godzinie 14 stopę na lądzie postawił pierwszy polskich żołnierz z 4 Dywizji Piechoty. Łącznie na pokładzie okrętu przybyło czterech podoficerów, 16 szeregowych i dowódca – por. Stefan Konieczny. Dwa dni później oddział rozpoczął pełnienie służby wartowniczej.
Westerplatte to niewielki półwysep między Zatoką Gdańską a zakolem Martwej Wisły. Jego długość wynosi 2 km, szerokość zaś waha się od 200 do 500 m. Po raz pierwszy na kartach historii pojawił się w 1734 roku. Wylądował wtedy na nim dwuipółtysięczny francuski korpus ekspedycyjny, który miał zaskoczyć Rosjan oblegających Gdańsk. Działo się to podczas tak zwanej wojny o sukcesję polską. W latach dwudziestych ubiegłego wieku ten niewielki skrawek lądu miał wybawić z kłopotów dopiero co odrodzoną Rzeczpospolitą.
Na mocy traktatu wersalskiego Polsce został przyznany skromy fragment bałtyckiego wybrzeża. Brakowało tam przede wszystkim portu z prawdziwego zdarzenia. Odrodzone państwo miało korzystać z portu w Wolnym Mieście Gdańsku. Traktat gwarantował Polakom między innymi swobodę wwozu, przeładunku i wywozu broni i sprzętu wojskowego. W praktyce jednak Niemcy mnożyli przeszkody.
Dlatego właśnie po licznych zabiegach 14 marca 1924 roku Liga Narodów przyznała Polsce Westerplatte. Miała tam powstać wojskowa składnica tranzytowa, która ułatwi przeładunek broni i amunicji. Półtora roku później półwysep został oficjalnie przekazany Rzeczypospolitej w bezpłatne i bezterminowe użytkowanie. Polacy otrzymali też prawo do trzymania tam straży wojskowej.
Militarne znaczenie placówki z czasem jednak malało. Jeszcze w latach dwudziestych powstał polski port w Gdyni i to właśnie tam trafiały transporty dla armii. – Obecność wojska na Westerplatte miała jednak znaczny wymiar prestiżowy. Podkreślała polskie prawa do Gdańska i obecności w tej części wybrzeża – podkreśla dr Jan Szkudliński, historyk z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Obsada załogi zmieniała się co pół roku. Zwykle liczyła 88 żołnierzy, którzy jednak nie mogli być wyposażeni w broń ciężką. – Zgodnie z postanowieniem Ligi Narodów na Westerplatte nie mogły powstawać żadne umocnienia. Dlatego wszelkie późniejsze prace prowadzone były w ścisłej tajemnicy – przyznaje dr Szkudliński. Na półwyspie powstały ufortyfikowane koszary oraz pięć wartowni ze schronami dla broni maszynowej. Kiedy wojna wydawała się nieuchronna, załoga została wzmocniona liczebnie (do 210 osób), otrzymała też dwa działka przeciwpancerne, cztery moździerze i armatę polową.
– W myśl pierwotnych założeń żołnierze byli przygotowywani do odparcia ewentualnego ataku od strony Gdańska. Mógłby on nastąpić po puczu, jaki mieli przeprowadzić tamtejsi Niemcy – podkreśla kmdr ppor. Sebastian Draga z Fundacji Invenire Salvum zajmującej się między innymi badaniem dziejów Westerplatte oraz organizowaniem tam rekonstrukcji historycznych. Plan zakładał, że w takim przypadku w ciągu sześciu–dwunastu godzin wojsko pospieszy na pomoc składnicy od strony lądu bądź morza. Tuż przed wybuchem wojny plany zostały jednak zweryfikowane. W dodatku półwysep zaatakowało regularne wojsko i to z ogromną siłą.
1 września 1939 roku o świcie placówka została ostrzelana przez pancernik „Schleswig-Holstein”. Od strony lądu szturm na nią przypuściła kompania Kriegsmarine. W kolejnych dniach składnica była bombardowana przez 58 samolotów Junkers Ju-87 i atakowana przez niemieckie okręty od strony morza. 7 września rano dowodzący obroną mjr Henryk Sucharski podjął decyzję o kapitulacji.
Podczas walk zginęło 15 Polaków, a 50 zostało rannych. Straty niemieckie są szacowane na 300–400 zabitych i rannych. W ciągu tygodnia Westerplatte urosło do rangi symbolu bohaterskiego oporu.
10 października 1939 roku Niemcy rozpoczęli porządkowanie półwyspu. Od marca do maja 1941 roku istniała tam filia obozu Stutthof. Po wojnie rozpoczęło się rozminowywanie terenu. To właśnie wówczas ostatecznie zostały zniszczone koszary. Wysadzono je w powietrze. – Obiekt był skonstruowany w taki sposób, że przypominał nieco bunkier. Dlatego właśnie w niezłym stanie przetrwał niemieckie ataki. Poświadczają to zdjęcia z 1939 roku – wyjaśnia kmdr ppor. Draga.
Po wojnie na półwyspie powstał cmentarz poległych podczas walk oraz 25-metrowy pomnik Obrońców Wybrzeża. Dziś można tam również obejrzeć pozostałości po koszarach. Od kilku lat 1 września na Westerplatte są organizowane widowiska rekonstrukcyjne. Część terenu nadal użytkuje wojsko.
autor zdjęć: Narodowe Archiwum Cyfrowe
komentarze