Dziś na placu apelowym 12 Brygady Zmechanizowanej odbyła się uroczystość pożegnania XI zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Libanie (PKW UNIFIL). Na Bliski Wschód pojedzie 230 żołnierzy, w większości służących w Błękitnej Brygadzie. Ich zadaniem będzie m.in. ochrona cywilów i zapewnienie bezpieczeństwa na „niebieskiej linii”, czyli granicy libańsko-izraelskiej.
– Niebawem zacznie się wymiana personelu i do Polski wrócą żołnierze 10 Brygady Kawalerii Pancernej, która była wiodącą jednostką dotychczasowej zmiany – mówi ppłk Jacek Goryszewski, rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. – W drugim tygodniu kwietnia dojdzie do formalnego przekazania dowództwa w strefie.
Bliskowschodnia misja to nie pierwszyzna dla 12 BZ – jej żołnierze przebywali w Libanie m.in. w ramach V zmiany PKW UNIFIL w 2022 roku. Na miejscu będą działać z Irlandczykami, w ramach Irishpolbatt, w skład którego wchodzą również Węgrzy. Irishpolbatt odpowiada za tzw. Sektor Zachodni, jego podstawowym zadaniem jest ochrona ludności cywilnej oraz zapewnienie bezpieczeństwa na tzw. „niebieskiej linii”, czyli granicy libańsko-izraelskiej.
Polscy żołnierze w Libanie są obecni już od wielu lat. UNIFIL, czyli Tymczasowe Siły Zbrojne ONZ w Libanie (United Nations Interim Force in Lebanon) zostały utworzone 19 marca 1978 roku na podstawie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 425 i 426. Polska pierwszy kontyngent wysłała w 1992 roku. Do 2009 roku – kiedy zawiesiliśmy udział w UNIFIL – w misji wzięło udział 11 tys. wojskowych, siedmiu żołnierzy zginęło. W 2019 roku rząd RP podjął decyzję o ponownym włączeniu się w działania ONZ-etu.
W grudniu 2023 roku Ministerstwo Obrony Narodowej uznało Liban za strefę działań wojennych. Sytuacja w tym państwie pozostaje niestabilna od lat siedemdziesiątych XX wieku. To wówczas wybuchła tam wojna domowa o podłożu religijnym, której symbolem stała się bejrucka zielona linia, rozdzielająca miasto na chrześcijańską i muzułmańską część.
W 1976 roku – pod pozorem rozdzielenia stron – do Libanu wkroczyła armia syryjska. Ale Syryjczycy – zamiast stać się czynnikiem stabilizującym – zaangażowali się w krwawe starcia, także w masakry cywilów, wielokrotnie przy tym zmieniając sojusze. Dopiero ich wyjście, w 2005 roku, zakończyło wojnę. W międzyczasie kraj stał się też obszarem karnych ekspedycji sił izraelskich, wymierzonych w działającą w Libanie Organizację Wyzwolenia Palestyny.
Z chaosu wojny domowej i utarczek z sąsiadami wyłoniła się „partia boga”, Hezbollah, organizacja radykalnych szyitów, utworzona i wspierana przez Iran. Hezbollah to państwo w państwie, konkurencyjne wobec rządu w Bejrucie. Obok hojnych datków z Teheranu sprzyjała temu sprytna strategia – „partia boga” łączy bowiem działalność terrorystyczną, której celem pozostaje Izrael, z szeroką aktywnością charytatywną na rzecz libańskiej ludności. Prowadzi szpitale, przedszkola, żłobki, udziela pomocy materialnej. I, z uwagi na swój terrorystyczny charakter, wikła Liban w kolejne wojny z Izraelem. Najnowsza odsłona tego konfliktu nastąpiła w 2023 roku i trwa do dziś.
Liban ma też poważne problemy natury gospodarczej. Strukturalne, wynikające z oligarchicznego charakteru własności kluczowych sektorów gospodarki i gigantycznej korupcji. Kraj co rusz staje przed widmem bankructwa, a sytuację pogarsza obecność miliona syryjskich uchodźców (sam Liban liczy zaledwie 4,5 mln mieszkańców).
Na domiar złego w stolicy kraju doszło do katastrofy (4 sierpnia 2020 roku) w wyniku eksplozji ponad 2,5 tys. ton saletry amonowej znajdującej się w tamtejszym porcie. Materiał ten był niegdyś skonfiskowany, przechowywany w fatalnych warunkach i „zapomniany” na skutek decyzyjnego niedowładu i korupcyjnych uwikłań. Siła eksplozji była tak wielka, że zniszczyła domy ćwierć miliona ludzi (!). Bejrucki port przestał istnieć, straty oszacowano na 15 mld dolarów. Liban w jeszcze większym stopniu stał się petentem organizacji humanitarnych, bez wsparcia ONZ-etu zapewne by nie przetrwał.
autor zdjęć: Ira/12SDZ

komentarze