To była misja z kategorii niemożliwych. 24 marca 1794 roku na krakowskim rynku Tadeusz Kościuszko rozpoczął antyrosyjską insurekcję, która miała ocalić, a potem przebudować znajdującą się w dramatycznej sytuacji Rzeczpospolitą. W starciu z potężnymi armiami państw ościennych powstańcy nie mieli jednak większych szans. Zwłaszcza że Europa pozostała wobec zrywu obojętna.
Aleksander Orłowski, Bitwa wojska kościuszkowskiego z rosyjskim o przeprawę na rzece./ Wikipedia
Poniedziałek 24 marca 1794 roku był w Krakowie ciepły i słoneczny. Od wczesnego ranka urzędnicy magistratu obchodzili zaułki miasta z krótkim komunikatem: „Dziś przemówi Kościuszko”. Wkrótce w mieście rozległ się dźwięk dzwonów i mieszkańcy zaczęli tłumnie ściągać na rynek. Część miała na sobie szarfy z hasłami: „Wolność lub śmierć”, „Jedność i niepodległość”, „Za Kraków i Ojczyznę”, niektórzy przypięli do surdutów trójkolorowe kokardy – symbol rewolucji francuskiej. Na placu prężyli się już ustawieni w czworobok polscy żołnierze. Tadeusz Kościuszko pojawił się około dziesiątej. Na jego widok tłum zafalował. Na rynku rozległy się entuzjastyczne okrzyki, które jednak rychło przycichły na dźwięk werbli. Na podwyższenie wstąpił krakowski poseł na Sejm Czteroletni, Aleksander Linowski, który odczytał akt insurekcji. Następnie ogłosił, że na czele powstańczych wojsk stanie właśnie Kościuszko. Chwilę później nowy naczelnik w obecności zebranych złożył uroczyste ślubowanie. „Ja, Tadeusz Kościuszko, przysięgam w obliczu Boga całemu narodowi polskiemu, iż powierzonej mi władzy na niczyj prywatny ucisk nie użyję, lecz jedynie dla obrony całości granic, odzyskania samowładności narodu i ugruntowania powszechnej wolności używać będę” – mówił. Kiedy wypowiedział ostatnie słowa przysięgi, rynek ponownie zalała fala radości. „Niech żyje Polska! Niech żyje Kościuszko!” – niosło się ze wszystkich stron.
Tymczasem oficerowie i członkowie władz miejskich przeszli do pobliskiego ratusza. Tam jeden po drugim składali podpis pod aktem insurekcji. „Kopie dokumentu rozesłano do zagranicznych gazet, rządów Francji, Anglii, Szwecji, Danii, Turcji i Stanów Zjednoczonych” – pisał Alex Storozynski, amerykański biograf Kościuszki. Tak oto podjęta została ostatnia próba ratowania Rzeczypospolitej.
Agent w karczmie
Wcześniejsze wysiłki spełzły na niczym. Reformy zainicjowane przez Sejm Czteroletni zakończyły się interwencją rosyjską i drugim rozbiorem kraju. Polska stała się państwem kadłubowym. W dodatku skrawki terytorium, które przy niej zostały, znalazły się pod okupacją. Jak na owe czasy – wyjątkowo brutalną. Rosyjscy żołnierze, inaczej niż po klęsce konfederacji barskiej, stacjonowali nie na peryferiach Warszawy, lecz w samym jej sercu. Zostali rozlokowani w prywatnych domach i pałacach. Podobnie było na prowincji. „Należało utrzymywać obce wojska, karmić je i zakwaterowywać, dostarczać podwód” – tłumaczył historyk Paweł Jasienica. Tyle że organizowana przez Polaków aprowizacja okupantom nie wystarczała. Żołnierze dopuszczali się rabunków, których skala wywoływała popłoch nawet wśród członków kolaborującej z Rosjanami konfederacji targowickiej. Kraj pogrążał się w gospodarczej zapaści. „Katastrofa wojenna i polityczna spowodowała bankructwo banków, powszechną niewypłacalność, brak pieniądza, zastój w przemyśle i handlu” – wyliczał Jasienica. Do tego szalała cenzura. Konfiskowane były całe nakłady gazet, zaś z afiszów teatralnych jedna po drugiej znikały nieprawomyślne sztuki. Rosjanie wprowadzili kontrolę korespondencji i rozbudowali sieć tajnych informatorów, którzy krążyli po kawiarniach i karczmach, targowiskach i kościołach, pilnie nasłuchując, co mówią ludzie. Król Stanisław August Poniatowski stał się figurantem. Niewiele więcej do powiedzenia miała kontrolowana przez Rosjan Rada Nieustająca. Polską faktycznie rządził carski ambasador Osip Igelström.
Przysięga Kościuszki na rynku krakowskim 24 marca 1794. Franciszek Smuglewicz/ www.mnp.art.pl/ Wikipedia
Ciągle jednak istniała grupa ludzi wierzących w to, że dramatyczną sytuację uda się odwrócić. Jeszcze w grudniu 1792 roku w Dreźnie zawiązało się tajne sprzysiężenie. Jego członkowie pragnęli wyswobodzić kraj spod zależności Rosji, a potem wprowadzić w nim zmiany społeczno-ustrojowe. Nie chcieli jednak powielać krwawej drogi, jaką poszła rewolucja francuska. Koniec końców uznali więc, że władzę nad przyszłym powstaniem należy skupić w ręku człowieka, który będzie w stanie pogodzić skrajności. Padło na Tadeusza Kościuszkę, bardzo utalentowanego żołnierza, weterana amerykańskiej batalii o niepodległość i niedawnej wojny przeciwko Rosji. We wrześniu 1793 roku przybył on do Krakowa i oznajmił: „Za samą szlachtę bić się nie będę. Chcę wolności całego narodu i dla niej wystawię swoje życie”. Projekt powstania powoli materializował się, choć wówczas jeszcze nikt nie wiedział, kiedy ono wybuchnie. Wkrótce jednak wypadki miały znacząco przyspieszyć.
Bartku, naprzód!
Igelström czuł, że coś się święci. Wiosną 1794 roku nadzorowana przez Rosjan tajna policja wpadła na trop spisku w Warszawie. W ślad za tym poszły liczne aresztowania. Jednocześnie Sankt Petersburg w porozumieniu z Prusami postanowił osłabić polską armię. Pretekstem stała się prośba o pożyczkę, z którą wystąpiła Rada Nieustająca. Rosja obiecała jej udzielić, ale w zamian zażądała częściowej demobilizacji królewskich oddziałów. Ich liczebność miała się skurczyć o połowę – do niespełna 15,5 tys. ludzi. „Żołnierze i oficerowie polscy mieli być częściowo rozpuszczeni, częściowo przymusowo wcieleni do rosyjskiego wojska” – wyjaśnia Maria Bogucka, badaczka dziejów Rzeczypospolitej. To zrodziło bunt. 12 marca 1794 roku gen. Antoni Madaliński, dowódca I Wielkopolskiej Brygady Kawalerii Narodowej, odmówił wykonania rozkazu i na czele swoich wojsk wymaszerował z Ostrołęki do Krakowa. Naprzeciw wyszli mu Rosjanie z krakowskiego garnizonu. Z tego faktu skorzystał Kościuszko, który dwanaście dni później ogłosił w Krakowie akt insurekcji.
Początki były trudne. Naczelnik miał do dyspozycji ledwie cztery tysiące żołnierzy. Powstańcze wojsko rosło jednak w oczach. „Na fali powszechnego entuzjazmu uchwalono pobór powszechny mężczyzn od lat 18 do 28, wysokie podatki dochodowe, wynoszące od 10 do 40 procent, różne świadczenia w naturze na rzecz wojska i insurekcyjnego rządu” – opisuje Bogucka. Niebawem też Kościuszko na czele sześciu tysięcy powstańców wyruszył w stronę Warszawy. 4 kwietnia doszło do pierwszej bitwy insurekcji. W okolicach wsi Racławice polskie oddziały rozbiły siły wydzielone z korpusu gen. Aleksandra Tormasowa. Kluczową rolę w starciu odegrali chłopscy rekruci – kosynierzy. „Wymachując w powietrzu pikami i kosami, trzystu chłopów z wrzaskiem ruszyło na przeciwnika. Gnając przed nimi na koniu Kościuszko, machał do nich i wykrzykiwał ich imiona: „Szymku, Maćku, Bartku – a dalej!”. Dzięki szybkiemu uderzeniu kosynierzy przejęli rosyjskie armaty i przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Bitwa nie przyniosła Polakom wielkich sukcesów operacyjnych. Tormasow zdołał skonsolidować swoje pozostałe oddziały i zablokował marsz Kościuszki na stolicę. Zyski propagandowe płynące z batalii pod Racławicami trudno jednak przecenić. Odniesione przez Kościuszkę zwycięstwo stało się impulsem dla powstańców z Warszawy i Wilna. Polacy szybko przejęli kontrolę nad tymi miastami. Insurekcja obejmowała coraz większe obszary okupowanego kraju.
Sprawy z Księżyca
Tymczasem Kościuszko gorączkowo myślał o dalszej rozbudowie powstańczej armii. Temu między innymi miał służyć uniwersał połaniecki. Opublikowany 7 maja dokument znosił przywiązanie chłopów do ziemi, gwarantował im wolność osobistą, zmniejszał pańszczyznę. Problem w tym, że część szlachty nie chciała go uznać, przez co skutecznie zmniejszyła liczbę ochotników gotowych bić się za nową, teoretycznie lepszą i bardziej sprawiedliwą, Rzeczpospolitą.
Bitwa pod Racławicami, rys. Aleksandra Orłowskiego.
A przecież powstańcy mieli przeciwko sobie najliczniejszą armię ówczesnej Europy. Mało tego, wkrótce do tłumiących insurekcję Rosjan dołączyli Prusacy. Polskim wojskom udało się odnieść jeszcze kilka sukcesów – do takich zaliczyć można choćby przetrwanie rosyjsko-pruskiego oblężenia Warszawy – ale szczęście powoli się od nich odwracało. W październiku 1794 roku powstańcze oddziały zostały rozbite pod Maciejowicami. Kościuszko został ciężko ranny i trafił do niewoli. Rosjanie wywieźli go do Sankt Petersburga i na przeszło dwa lata uwięzili w twierdzy Pietropawłowskiej. Samo powstanie trwało jeszcze przez nieco ponad miesiąc. 9 listopada Rosjanie zdobyli Warszawę, zaś tydzień później skapitulowały ostatnie polskie oddziały.
Insurekcja zakończyła się klęską. Ale czy mogło być inaczej? Armie sąsiednich państw miały nad polskim wojskiem ogromną przewagę liczebną. Rychło okazało się również, że Kościuszko nie ma co liczyć na pomoc zagranicy. Dla ogarniętej rewolucyjnym ogniem Francji, polski zryw był za mało radykalny. Z kolei Anglia uznała, że uczestnicy insurekcji są... sojusznikami wywrotowych Francuzów, więc w ich sprawie nie należy robić nic. „Niedawny entuzjasta Konstytucji 3 Maja, liberał Burke, oświadczył, że sprawy polskie są dla Anglików tak odległe, jakby działy się na Księżycu” – zauważa Maria Bogucka.
Tak więc powstanie, które było ostatnia nadzieją Polaków, skończyło się w atmosferze obojętności. Jego upadek oznaczał też koniec Rzeczypospolitej. 24 października 1795 roku trzy ościenne mocarstwa podzieliły między siebie resztę jej ziem. Polska na ponad sto lat zniknęła z mapy Europy.
Podczas pisania korzystałem z: Paweł Jasienica, Rzeczpospolita Obojga Narodów. Dzieje agonii, Warszawa 2007; Maria Bogucka, Historia Polski do 1864 roku, Wrocław-Warszawa-Kraków 1999; Alex Storozynski, Kościuszko. Książę chłopów, Warszawa 2011.
autor zdjęć: Źródło: Wikipedia

komentarze