Jak zmieniać konstrukcję i pancerze pojazdów wojskowych, by lepiej chroniły żołnierzy przed skutkami wybuchu miny pułapki? Naukowcy z kilku ośrodków pracują właśnie nad rozwiązaniami, które podniosą bezpieczeństwo żołnierzy. Projekt badawczy ma potrwać pięć lat.
Improwizowane ładunki wybuchowe to wciąż jedno z największych zagrożeń dla żołnierzy służących poza granicami kraju. Większość poległych i rannych na misjach stanowią właśnie ofiary min pułapek. Dlatego eksperci wojskowych ośrodków naukowych pracują nad rozwiązaniami, które pozwolą zminimalizować skutki eksplozji ajdików pod pojazdami. – Chcemy pokazać, co zmienić w konstrukcji czy opancerzeniu pojazdu, żeby żołnierze w trakcie wykonywania zadań byli bardziej bezpieczni. Chodzi tu na przykład o mobilne struktury energochłonne czy zmiany konstrukcyjne pojazdów, które będą w stanie rozproszyć energię wybuchu i ograniczą negatywne skutki wybuchu dla człowieka – tłumaczy dr Grzegorz Sławiński, kierownik projektu z Wojskowej Akademii Technicznej.
Eksperyment z Rosomakiem
Eksperci wykorzystują techniczne i medyczne bazy danych zebranych po atakach na polskie pojazdy z żołnierzami w Iraku i Afganistanie. Analizowane były już m.in. informacje dotyczące wielkości ładunków, taktyki ich użycia i skutków, jakie spowodowały wybuchy. Specjaliści z WAT pojechali też pod Hindukusz. Przeprowadzili tam testy uszkodzonego przez IED Rosomaka. Pod kadłubem pojazdu umieszczali ładunki wybuchowe, a potem obserwowali reakcję konstrukcji na wybuch: obciążenia działające na konstrukcję, pomiary ciśnienia fali uderzeniowej, deformacje kadłuba.
Oprócz specjalistów z WAT prace badawcze prowadzą także eksperci z Wojskowego Instytutu Medycznego. – Opieraliśmy się na własnych danych o obrażeniach i urazach żołnierzy, które zbieramy od początku naszych misji w Iraku, a teraz w Afganistanie. Szczegółowo analizowaliśmy przypadki żołnierzy, którzy ucierpieli właśnie w wyniku eksplozji, i którzy po powrocie do kraju byli u nas leczeni – tłumaczy gen. bryg. Grzegorz Gielerak, dyrektor WIM. Jak podkreśla generał, pod uwagę brane były nie tylko miejsca i rodzaje urazów żołnierzy, ale też np. informacje o tym, gdzie siedział żołnierz w czasie, gdy zdarzył się wypadek, czy miał zapięte pasy, założony hełm itp. Dzięki takim danym możliwe było wskazanie tych miejsc w pojazdach, które wymagają dodatkowego zabezpieczenia.
Wyniki wszystkich dotychczasowych analiz pozwoliły ekspertom z WAT na stworzenie modeli przestrzennych, odzwierciedlających rzeczywistą konstrukcję pojazdu. – Teraz prowadzimy kolejne badania, podczas których testujemy zaawansowane struktury energochłonne, w tym wykorzystujące innowacyjne materiały. Z najlepszych, które się sprawdzą, będzie mogła powstać konstrukcja „sandwiczowa”, czyli taka, w której poszczególne warstwy będą miały inne właściwości i będą rozpraszały inny rodzaj energii. W kolejnych etapach będziemy już sprawdzać, czy wytypowane struktury w połączeniu z konstrukcją pojazdu przynoszą zadowalające efekty – tłumaczy dr Sławiński. Przyznaje, że nie da się stworzyć konstrukcji, która będzie całkowicie odporna na wybuch. – Chcemy jednak poprzez użyte materiały i zastosowane rozwiązania ograniczyć skutki eksplozji do takich wartości, które ludzki organizm jest w stanie znieść bez większego szwanku – zapewnia dr Sławiński.
Rozwiązania, nad którymi pracują specjaliści dotyczą także zmian wewnątrz pojazdu, np. w systemie siedzeń, mocowaniu oparć i siedzisk czy montażu paneli wyścielających podłogę kabiny.
Amerykanie prowadzą podobne badania
Podobne analizy od lat prowadzi armia amerykańska. W ich wyniku ulepszono pancerze oraz wzmocniono między innymi podłogi w transporterach. Jednak polski projekt jest bardziej kompleksowy. – Problem odporności na wybuch miny czy IED jest analizowany w różnych krajach, ale my wyjątkowo wysoko postawiliśmy sobie poprzeczkę. Nasze badania są bardzo zaawansowane, a w kręgu naszych zainteresowań są nie tylko pojazdy, ale przede wszystkim ludzie i ich zdrowie – mówi dr Sławiński.
Generał Gielerak podkreśla także, że w polski projekt jest zaangażowanych wyjątkowo dużo specjalistów z różnych dziedzin. – To mocna strona tego projektu bo pozwala na jednoczesną analizę zagadnienia pod kątem medycznym, operacyjnym i technicznym z równoczesnym zastosowaniem najnowszych technik diagnostycznych i obliczeniowych – mówi dyrektor WIM.
Prace, które mają potrwać pięć lat, prowadzą eksperci z WAT, Wojskowego Instytutu Medycznego, Akademii Obrony Narodowej, Wojskowego Instytutu Techniki Pancernej i Samochodowej, Politechniki Śląską oraz AMZ-Kutno. Wspierają ich Wojskowe Zakłady Mechaniczne z Siemianowic Śląskich (obecnie firma Rosomak S.A.). Koszt projektu to około 30 milionów złotych. Większość, bo aż 28 milionów, sfinansuje Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, pozostałe 2 miliony wnoszą do projektu jego uczestnicy.
autor zdjęć: st. chor. sztab. Adam Roik/Combat Camera DORSZ
komentarze