Jednym z tematów, które zelektryzowały światową opinię publiczną w związku z toczącymi się rozmowami w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie, jest sprawa amerykańskiego dostępu do ukraińskich surowców naturalnych. Chodzi zwłaszcza o metale ziem rzadkich. Gra toczy się o wysoką stawkę, USA dążą bowiem do uniezależnienia swojego przemysłu, w tym zbrojeniowego, od dostaw z Chin.
O rodzinie metali ziem rzadkich zrobiło się głośno, gdy w wywiadzie udzielonym 10 lutego dla stacji Fox News prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump oznajmił, że jego kraj wydał „setki miliardów dolarów” na wojskowe wsparcie dla Ukrainy. Podkreślił przy tym: „Musimy coś dostać w zamian”. I od razu stwierdził: „Powiedziałem Ukraińcom, że chcę równowartość 500 mld dolarów w postaci metali ziem rzadkich”. Ukraińskie złoża surowców naturalnych – zwłaszcza wskazanych przez Trumpa metali ziem rzadkich – należą do największych w Europie. Po części znajdują się one na terenach okupowanych przez Rosję, częściowo są pod kontrolą Kijowa. I właśnie stały się przedmiotem rozgrywek między mocarstwami: wkrótce po tym, jak wokół złóż stało się głośno, prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin wystąpił z ofertą wspólnego z Amerykanami wydobywania… metali ziem rzadkich. „Jesteśmy gotowi przyciągnąć partnerów zagranicznych także na nasze tzw. nowe, historyczne terytoria, które powróciły w skład Federacji Rosyjskiej. Tam także istnieją pewne złoża [metali ziem rzadkich]. Jesteśmy gotowi z naszymi partnerami, także z Amerykanami, współpracować w tym zakresie”, powiedział Putin.
Bezcenna siedemnastka
Oczywiste jest, że nowe generacje współczesnych systemów broni i uzbrojenia są w porównaniu ze starszymi odpowiednikami o wiele lepsze. Oferują możliwości, które kiedyś nawet nie śniły się teoretykom wojen, np. w zakresie skuteczności, poziomu zautomatyzowania, autonomiczności, ale też precyzji uderzenia. Produkcja takich systemów jest jednak dość kosztowna, a w dodatku wymaga dostępu do materiałów o określonych właściwościach – z tym zaś bywa bardzo różnie. Drobny przykład – w systemach sterowania amerykańskich pocisków Javelin, które udowodniły swoją przydatność na polu walki już w pierwszych tygodniach wojny w Ukrainie, stosowane są magnesy neodymowo-żelazowo-borowe. Należą one do najsilniejszych znanych magnesów trwałych (silniejsze są elektromagnesy, one jednak wymagają zasilania prądem, a to eliminuje je z bardzo wielu zastosowań), a jednocześnie są mniejsze i lżejsze od zwykłych magnesów. Do ich wytwarzania niezbędny jest rzadki pierwiastek: neodym. Aby zatem taki Javelin mógł zostać wytworzony, należy najpierw zdobyć magnesy neodymowe, te zaś w produkcji wymagają dostępu do złóż neodymu. I tu zaczynają się problemy.
Tablica Mendelejewa układa w określonym porządku ponad setkę znanych ludzkości pierwiastków. Poza najpowszechniej występującymi, jak węgiel czy żelazo, są też pierwiastki rzadsze, np. złoto czy platyna, oraz mniej powszechnie rozpoznawalne, typu lit, wanad czy wolfram. Ale oprócz nich jest jeszcze całkiem sporo innych, rzadszych i trudniej dostępnych – a niemal każdy ma swoje unikatowe właściwości, dla których technologia XXI wieku z powodzeniem znajduje zastosowanie. Wśród nich szczególne miejsce zajmują tzw. metale ziem rzadkich. To rodzina 17 pierwiastków, które odgrywają kluczową rolę w rozwoju nowoczesnych technologii. Są to m.in. skand, lantan, cer, dysproz, prazeodym, samar, europ, gadolin, terb czy neodym właśnie.
Zastosowanie metali ziem rzadkich jest bardzo szerokie: wspomniane wyżej magnesy neodymowe są wykorzystywane na przykład w produkcji turbin wiatrowych, w silnikach pojazdów elektrycznych, komputerowych dyskach twardych, słuchawkach czy głośnikach montowanych w telefonach komórkowych bądź smartfonach. A ponieważ najbardziej zaawansowane technologicznie gospodarki świata stoją przed wyzwaniami związanymi z transformacją energetyczną, należy się spodziewać, że znaczenie złóż minerałów zawierających neodym będzie rosnąć. Metale ziem rzadkich wykorzystywane są również w bardzo wielu nowoczesnych urządzeniach, bez których trudno już sobie wyobrazić współczesną rzeczywistość. Z ich pomocą wytwarza się m.in. wyświetlacze elektroniczne, świetlówki LED, materiały luminescencyjne, noktowizory, katalizatory samochodowe, filtry optyczne; wykorzystuje się je w technologiach światłowodowych czy do wytwarzania o wytwarzania paneli fotowoltaicznych.
Metale ziem rzadkich szeroko wykorzystywane są również w technologiach wojskowych, m.in. w systemach optoelektronicznych, radarowych i sonarowych, w systemach kierowania oraz naprowadzania pocisków, do oznaczania i śledzenia celów, w laserach, urządzeniach noktowizyjnych, sensorach i czujnikach, do produkcji podzespołów zaawansowanych maszyn bojowych – okrętów, samolotów, czołgów czy też platform bezzałogowych.
Do wytworzenia jednego ważącego około 13 t samolotu myśliwskiego F-35 potrzeba – jak policzono – aż 417 kg metali ziem rzadkich, do zbudowania niszczyciela rakietowego klasy Arleigh Burke – 2,3 t, okrętu podwodnego klasy Virginia zaś – ponad 4 t! Sprawa zatem jest jasna: tak jak dla przemysłu XX-wiecznego kluczową sprawą był dostęp do złóż ropy naftowej, węgla czy gazu ziemnego, tak też pod koniec pierwszej ćwierci wieku XXI sprawą fundamentalną dla najbardziej zaawansowanych technologicznie gospodarek świata staje się dostęp do złóż metali ziem rzadkich.
Rozgrywki geopolityczne
Jest jednak sprawa, która całą kwestię mocno komplikuje. Otóż znane złoża tych surowców są rozsiane po świecie – podobnie jak inne surowce mineralne – w bardzo nierównomierny sposób. I o ile w wydobyciu ropy naftowej dominują państwa Półwyspu Arabskiego, o tyle największe eksploatowane złoża metali ziem rzadkich znajdują się pod kontrolą Chin. To w dużej mierze rezultat polityki podjętej przez władze chińskie jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku, gdy Pekin postawił właśnie na rozwój górnictwa metali ziem rzadkich. Pod koniec poprzedniej dekady szacowano na przykład, że udział tego kraju w produkcji kluczowego neodymu wynosił 92%!
Pekin skutecznie zadbał o zdobycie kontroli właściwie nad całym łańcuchem dostaw tych surowców, od wydobycia przez hutnictwo po wytwarzanie produktów końcowych – na przykład w postaci magnesów neodymowych właśnie. Konsekwencje są takie, że w zakresie wydobycia wielu tych pierwiastków Pekin ma pozycję dominującą – w 2019 roku Chiny odpowiadały praktycznie za 80% eksportu metali ziem rzadkich do Stanów Zjednoczonych. Ponieważ – jak już wspomniano – surowce te są niezbędne do rozwoju nowoczesnych technologii, wykorzystywanych także w obronności, sprawa robi się poważna. Trudno się zatem dziwić, że właśnie w 2019 roku Pentagon nakazał przygotowanie zapasu magnesów neodymowo-żelazowo-borowych na sześć miesięcy, wskazywał także na konieczność uniezależnienia się Stanów Zjednoczonych od importu metali ziem rzadkich z Państwa Środka.
O dostęp do złóż
Dominująca pozycja Chin w tym zakresie nie od dziś budzi obawy Zachodu. W zależności od przyjętej polityki Pekin może bowiem jako monopolista dowolnie kształtować rynek tych surowców, ale także używać tych zasobów dla uzyskania własnych korzyści. O tym, że sprawa jest poważna, zachodnie gospodarki mogły się przekonać w czasie pandemii koronawirusa, gdy przerwane zostały łańcuchy dostaw półprzewodników. Niemal stanął wówczas przemysł samochodowy, będący jedną z najważniejszych gałęzi przemysłu zarówno w Europie, jak i Stanach Zjednoczonych. Ponieważ podobna sytuacja może się powtórzyć – wystarczy kaprys władz w Pekinie – decydenci po obu stronach Atlantyku próbują od jakiegoś czasu zapewnić sobie dostęp do złóż pierwiastków ziem rzadkich.
Szczególnie mocno akcentują to Amerykanie, dla których rywalizacja z Chinami jest sprawą pierwszoplanową. Najnowszy, opublikowany w 2022 roku przez amerykańskie służby wykaz surowców o znaczeniu krytycznym dla rozwoju amerykańskiej gospodarki wszystkie metale ziem rzadkich uznaje za kluczowe. W dodatku wskazuje je konkretnie, a nie ogólnie jako pierwiastki rzadkie, jak to było w poprzednim wykazie z roku 2018. To dowód na rosnącą świadomość tego, jak ważną rolę odgrywają te surowce w gospodarce amerykańskiej.
Z tego właśnie względu administracja Donalda Trumpa tak wyraźnie w rozmowach z Ukrainą wysunęła kwestię dostępu do ukraińskich złóż tych surowców. Swoją drogą Amerykanie złóż metali ziem rzadkich bardzo intensywnie szukają także u siebie. W 2017 roku po wielu perypetiach ponownie uruchomili jedyną swoją kopalnię prowadzącą ich wydobycie – w miejscowości Mountain Pass we wschodniej Kalifornii. Dostępu do złóż szukają także w wielu innych punktach globu. I nie bez powodu administracja Donalda Trumpa jeszcze w 2017 roku dążyła do porozumienia w tej sprawie z ówczesnym rządem Afganistanu.
Jesienią 2024 roku pierwszy komercyjny zakład przetwarzania surowców ziem rzadkich, neodymu i prazeodymu, uruchomili w prowincji Saskatchewan Kanadyjczycy. Projekt jest współfinansowany przez amerykański Departament Obrony. Wiadomo też, że niemałe złoża metali ziem rzadkich powinny się znajdować także na Grenlandii, co stawia w nowym świetle deklaracje prezydenta Trumpa w sprawie przyłączenia do Stanów Zjednoczonych Kanady i Grenlandii właśnie. Innym krokiem poczynionym przez Amerykanów na rzecz uniezależnienia się od dostaw z Chin są cła: administracja Joe Bidena już w maju 2024 roku wprowadziła cła o wysokości 25% na importowane z Państwa Środka gotowe produkty z metali ziem rzadkich, w tym przede wszystkim magnesy trwałe. Mają one wejść w życie w 2026 roku.
Wszystkie te kroki mają służyć uniezależnieniu się amerykańskiego przemysłu – także zbrojeniowego – od dostaw z Chin. Sprawa jest pilna, bo mimo upływu lat dominacja Chin w sferze produkcji metali ziem rzadkich wcale nie maleje. A to przecież Pekin jest postrzegany w Waszyngtonie jako główny rywal geopolityczny.
autor zdjęć: Adobe Stock, David Gray/Reuters/Forum

komentarze