„Operacja Gorce 2014" – pod takim hasłem 50 żołnierzy wyruszy pieszo na rajd weteranów rannych na misjach. Będą zdobywać Turbacz, najwyższy szczyt pasma. Rajd rusza w maju. – Jednak to nie główny cel wyprawy jest tu najważniejszy. Dla wielu poszkodowanych ważniejsze jest podjęcie wyzwania – mówi mł. chor. Przemysław Wójtowicz.
Ubiegłoroczny rajd w Bieszczadach był pierwszym sportowo-rehabilitacyjnym przedsięwzięciem polskich weteranów. Wzięło w nim udział blisko 40 żołnierzy.
Pomysłodawcą II Górskiego Rajdu Weteranów Rannych na Misjach jest mł. chor. Przemysław Wójtowicz. – Niedawno wróciłem z rekonesansu. Wszystko jest przygotowane, wystarczy tylko pojechać i zdobyć góry – mówi podoficer, który jest przedstawicielem ds. sportu Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju. Na co dzień służy w 1 Warszawskiej Brygadzie Pancernej.
W rajdzie udział weźmie 50 weteranów. Na górskie szlaki wyruszą 8 maja. Wędrować będą dolinami i w ciągu jednego dnia mają pokonać 16 kilometrów. – Gorce, leżące w Beskidach Zachodnich, są może mniej popularne, ale to bardzo malowniczy teren. Osobliwością jest szczyt Turbacz, od którego we wszystkich kierunkach biegnie siedem grzbietów górskich. To właśnie ten szczyt położony na wysokości 1310 metrów będzie głównym celem naszej wyprawy – zapowiada chor. Wójtowicz.
St. kpr. Krzysztof Polusik, saper ranny w Afganistanie, brał udział w rajdzie rok temu w Bieszczadach. Żołnierz jest po amputacji nogi, ma protezę. – Na szlaku przyda się na pewno kurtka przeciwdeszczowa, buty do turystyki górskiej, okulary przeciwsłoneczne i czapka. Warto pamiętać o kijkach do nordic walkingu, które mi bardzo pomogły w marszu – mówi Polusik.
W ubiegłym roku weterani pokonali ponad 20 kilometrów, a potem w ciągu siedmiu godzin zdobyli najwyższy szczyt Bieszczad – Tarnicę. – Chłopaki udowodnili, że ich niepełnosprawność nie wyklucza aktywności fizycznej – mówi mł. chor. Wójtowicz. Podkreśla jednak, że główny cel wyprawy nie jest tu najważniejszy. – Trzeba zdać sobie sprawę, że w rajdzie biorą udział poważnie poszkodowani żołnierze. Nie możemy od nich oczekiwać ekstremalnych wyczynów. Dla wielu z nich ważniejsze jest to, że podejmą wyzwanie i że spotkają się na szlaku z podobnymi sobie – mówi mł. chor. Wójtowicz.
Weterani swoją wyprawę zadedykują poległemu na misji koledze. Tegoroczny rajd nazwany został imieniem śp. st. kpr. Szymona Słowika poległego w 2008 roku w Afganistanie żołnierza z 6 Brygady Powietrznodesantowej. Zanim weterani dotrą w Beskidy, zatrzymają się przy grobie żołnierza w rodzinnej Żabnicy, zapalą znicze, a rodzinie wręczą pamiątkową tablicę.
Rajd jest finansowany z budżetu MON i ze środków Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju.
W tym roku z okazji Dnia Weterana odbędzie się też trzeci rajd rowerowy żołnierzy poszkodowanych na misjach. Ze swoich garnizonów wyruszą oni na rowerach do Szczecina. W ubiegłym roku, by dotrzeć na obchody we Wrocławiu, niektórzy pokonali nawet 400 kilometrów.
Rehabilitacja weteranów poprzez sport od wielu już lat jest popularyzowana w armii amerykańskiej. Do aktywności sportowej zachęcani są byli żołnierze z niepełnosprawnością ruchową, urazami mózgu, rdzenia kręgowego, osoby niedowidzące czy z urazami psychicznymi. Do wyboru mają oni blisko 30 sportowych dyscyplin, w tym m.in.: nurkowanie, żeglarstwo, kajakarstwo, siatkówkę, koszykówkę, jeździectwo czy wspinaczkę.
Ubiegłoroczny rajd w Bieszczadach był pierwszym sportowo-rehabilitacyjnym przedsięwzięciem polskich weteranów. Wysiłek podjęło blisko 40 poszkodowanych żołnierzy. W sierpniu 2013 roku kolejnych 15 poszkodowanych na misjach wzięło udział w kursie nurkowym w Orzyszu.
Polscy weterani dwukrotnie brali też udział w rajdzie rowerowym w Niemczech – Soldier Raid. W trasę po niemieckich szlakach wyruszyli ramię w ramię z ponad pół tysiącem poszkodowanych żołnierzy z całej Europy.
autor zdjęć: arch. mł. chor. Przemysława Wójtowicza
komentarze