Weterani misji z różnych krajów Europy wzięli udział w rajdzie po Niemczech. Razem z kolegami z innych armii jechało też sześciu żołnierzy polskich. Wzdłuż granicy z Luksemburgiem, Belgią i Holandią pokonali 200 kilometrów. – Cały czas byliśmy w czołówce peletonu – opowiadają żołnierze.
Do Niemiec pojechali polscy weterani z Iraku i Afganistanu. – Nie mogliśmy przeoczyć takiego wydarzenia. To dla nas kolejna okazja, żeby zmierzyć się ze swoją niepełnosprawnością, ale też, by spotkać się z ludźmi, którzy mają podobne doświadczenia – mówi mł. chor. Przemysław Wójtowicz, koordynator do spraw sportu w Stowarzyszeniu Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju.
Na starcie rowerowego rajdu w Oberhambach stanęło blisko pół tysiąca żołnierzy z całej Europy, którzy wrócili z zagranicznych misji ranni lub chorzy. Oprócz Polaków byli m.in. weterani z Norwegii, Estonii, Litwy, Gruzji i Wielkiej Brytanii.
Zanim ruszyli w trasę, każdy dostał specjalnie dostosowany rower. W zależności od kłopotów ze zdrowiem organizatorzy przydzielali żołnierzom: handbiki, trójkołowce i rowery dwuosobowe. Ekipy techniczne nie tylko idealnie dopasowały rowery do wzrostu i wagi żołnierzy, ale także wyposażyły ich w profesjonalną odzieżą sportową: kurtki, rękawice, okulary i kaski.
Film: Bundeswehra
W polskiej załodze było dwóch weteranów, którzy przeszli amputacje, jednak wybrali oni zwykłe rowery dwukołowe. – Poprzeczkę ustawiłem sobie dość wysoko, ale czułem się przygotowany do tego rajdu. Poradziłem sobie bez żadnych problemów – opowiada Tomasz Rożniatowski, który w wypadku na misji w 2011 roku stracił rękę. Tradycyjnym rowerem pojechał także Krzysztof Polusik, saper, który w 2010 roku został ranny w Afganistanie i amputowano mu nogę.
W sumie, rowerowymi trasami w okolicach Trewiru i jeziora Bostalesee polscy weterani przejechali niemal 200 kilometrów. Trasa była podzielona na trzy etapy. Polacy cały czas byli w czołówce peletonu. – Nasza ekipa była kondycyjnie dużo lepiej przygotowana niż żołnierze z innych krajów. Wszystkich zaskoczyli koledzy po amputacjach, którzy zdecydowali się jechać na zwykłych rowerach. Tomasz tylko podczas samych rozgrzewek robił kilkadziesiąt pompek na jednej ręce – opowiada mł. chor. Wójtowicz.
Żołnierze podkreślają, że udział w takich sportowych wydarzeniach pomaga im uwierzyć w siebie. – Gdy spotykamy ludzi znacznie bardziej poszkodowanych od nas, którzy wspinają się po górach, nurkują i pływają, to jeszcze bardziej zaczynamy wierzyć, że my też możemy pokonać swoje ograniczenia. Wielu z nas takie spotkania przywracają po prostu chęć do życia – mówi mł. chor. Wójtowicz.
„Soldier Ride” dla żołnierzy poszkodowanych w misjach to jedyna taka impreza w Europie. W tym roku odbyła się już trzecia edycja rajdu. Jego organizatorem jest amerykańska fundacja Wounded Warrior Project oraz armia USA. Polscy żołnierze, na zaproszenie gen. Donalda M. Campbella, dowódcy amerykańskich sił zbrojnych w Europie uczestniczyli w rajdzie po raz drugi. Polskę reprezentowali: Przemysław Wójtowicz, Krzysztof Polusik, Tomasz Rożniatowski, Eryk Żyłka, Paweł Ślizak i Mariusz Bęben.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie znajduje się siedziba fundacji Wounded Warrior Project, podobne rajdy odbywają się m.in. w Waszyngtonie, Los Angeles i Phoenix.
autor zdjęć: arch. P. Wójtowicza
komentarze