moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Traktat ryski, czyli pokój ze skazą

Polska wygrała na polu bitwy, ale w imię pokoju zdecydowała się oddać sporą część kontrolowanego terytorium. Bolszewicy przynajmniej na razie musieli porzucić mrzonki o „eksporcie” rewolucji na zachód Europy. Tak wyglądał układ pokojowy zawarty 18 marca 1921 roku. Faktycznie jednak w Rydze najwięcej stracił ten, którego w ogóle tam nie było – Naczelnik Państwa Józef Piłsudski.

Polscy żołnierze w bitwie nad Niemnem, wrzesień 1920.

Brytyjski historyk Norman Davies nie ma wątpliwości: to było starcie dwóch światów. Po jednej stronie stara Europa symbolizowana przez lśniące mundury i nienaganne maniery polskich oficerów, po drugiej świat czerwonej rewolucji, którego uosobieniem był Adolf Joffe. Główny negocjator bolszewików w wytartym garniturze, z pince-nez w oku i hawańskim cygarem w ustach miał przypominać „zmęczonego gubernatora zamorskiej kolonii”. Delegacje przyjechały do Rygi, by zakończyć trwającą od ponad dwóch lat wojnę, ale negocjacje pomiędzy nimi rychło przerodziły się w pasjonującą rozgrywkę.

 

REKLAMA

Zmęczeni wojną

Ryga jednak nie była pierwsza. Rozmowy pokojowe rozpoczęły się już w czasie, gdy bolszewicy tak naprawdę... pokoju jeszcze nie chcieli. Latem 1920 roku Armia Czerwona stanęła na przedpolach Warszawy. „Przez trupa Białej Polski prowadzi droga ku ogólnoświatowej pożodze. Na zachód!” – zagrzewał swoich żołnierzy do boju Michaił Tuchaczewski. Sowieci byli pewni swego. Co prawda zgodzili się przyjąć w Mińsku polską delegację, ale warunki, które jej przedstawili były, delikatnie mówiąc, zaporowe. Rzeczpospolita miałaby oddać ziemie położone za linią Curzona, zredukować armię do 50 tys. żołnierzy i pozwolić na utworzenie u siebie rad robotniczych. Polska odpowiedź brzmiała rzecz jasna „nie”. Kilka tygodni później sytuacja była już jednak zupełnie inna.

We wrześniu to bolszewicy znaleźli się w głębokim odwrocie. Zostali odepchnięci od Warszawy, a teraz w popłochu uciekali przed napierającymi Polakami. Co prawda Tuchaczewski starał się tchnąć w rozbite oddziały nowego ducha, pisząc w jednym z rozkazów: „Wasza socjalistyczna ojczyzna żąda nowych wysiłków od szeregów frontowych! Podbój albo zgon!”, ale na niewiele się to zdało. „Rosjanie byli zrujnowani tak fizycznie, jak i psychicznie – zauważa Bohdan Skaradziński, publicysta, autor książki „Sąd Boży 1920”. „Istotne tu były nie tyle zniszczenia wojny – głównie domowej – ile rozkład społeczny, techniczny i gospodarczy całego imperium. Praktyka „komunizmu wojennego” dopełniła miary, sam system bolszewicki był już zagrożony paraliżem zaopatrzenia oraz komunikacji”. Siemion Budionny, dowódca niesławnej Konarmii wspominał później, że jego żołnierze sprawiali wrażenie skrajnie wyczerpanych: „Znów tylko złe wiadomości z domu” – powiedział jeden z nich. „My tu walczymy o władzę sowiecką w Galicji, a tam w Kraju Rad nasi rodzice, żony i dzieci walczą z głodem”.

Ale i Polacy byli znużeni wojną, która dla nich trwała nieprzerwanie od 1914 roku. Żołnierze najpierw walczyli w armiach zaborców, a potem w swoim wojsku o kształt granic odradzającego się państwa. Tymczasem, jak zauważa Skaradziński, wojenne cele powoli traciły wyrazistość. „Zagrożenie, w potocznym odbiorze, znikło, terytorialne apetyty były zaś zaspokojone godziwie. To i o co dalej wojować?” – relacjonuje publicysta.

Strony postanowiły więc wrócić do rozmów. Tym razem pertraktacje miały się odbyć na gruncie neutralnym – w Rydze, a konkretnie w okazałym pałacu Czarnogłowców. Polska delegacja wyruszyła z Warszawy 14 września 1920 roku. Na Łotwę dotarła przez Gdańsk, na pokładzie dwóch brytyjskich niszczycieli. Niebawem w Rydze pojawili się też bolszewicy. Można więc było zasiąść przy negocjacyjnym stole.

Joffe puszcza oko

Wśród polskich elit nie było zgody co do polityki wschodniej, jaką powinna prowadzić Rzeczpospolita. Ścierały się wówczas dwie wizje. Autorem pierwszej był Józef Piłsudski, naczelnik państwa i jeden z głównych architektów sukcesu w Bitwie Warszawskiej. Uważał on, że Polska powinna doprowadzić do stworzenia systemu państw buforowych, które oddzielą ją od agresywnej Rosji – czy to białej czy czerwonej. W koncepcji tej pobrzmiewały echa dawnej idei jagiellońskiej. Przeciwny takiemu rozwiązaniu był Roman Dmowski i skupiony wokół niego obóz Narodowej Demokracji. Endecy bali się, że niepodległa Ukraina i Białoruś prędzej czy później zawrą sojusz z Niemcami i zagrożą Polsce. Niechętnie też odnosili się do idei państwa wielonarodowego. Kresowe mniejszości według nich mogły się stać rozsadnikiem niepokojów i separatyzmów. Dmowski wolał się dogadać z Rosją. Zwłaszcza, że – jak wierzył – bolszewicka rewolucja niebawem upadnie i do władzy wróci obóz białych.

Rychło stało się jasne, że większość wysłanych do Rygi negocjatorów skłania się ku rozwiązaniu numer dwa. Na czele delegacji stał 40-letni Jan Dąbski, wiceminister spraw zagranicznych i ludowiec, który jednak nie miał większego doświadczenia dyplomatycznego. Sekundował mu Stanisław Grabski, jeden z liderów endecji, który w praktyce często miał do powiedzenia daleko więcej niż Dąbski. Na pewno zaś więcej niż nieliczni zwolennicy koncepcji Piłsudskiego, wśród których prym wiódł Leon Wasilewski.

Podpisanie traktatu. Z lewej Leonid Obolenski i Adolf Joffe, z prawej Jan Dąbski.

Polacy mieli wyjątkowo groźnego przeciwnika. Adolf Joffe, stojący na czele rosyjskiej delegacji, wyglądał może i niepozornie, ale był człowiekiem nieprzeciętnie inteligentnym, ustosunkowanym, a do tego doświadczonym. Ten syn bogatego kupca z Krymu, a zarazem członek KC partii bolszewików, wcześniej między innymi negocjował traktat brzeski, który wycofał Rosję z wojny.

Już pierwszego dnia Joffe doprowadził do wykluczenia z obrad przedstawicieli Ukraińskiej Republiki Ludowej. Z państwem, na czele którego stał Symon Petlura, Polska kilka miesięcy wcześniej zawarła sojusz. Petlurowcy walczyli ramię w ramię z Polakami przeciwko bolszewikom. Teraz stroną pertraktacji miała zostać kontrolowana przez Sowietów Ukraińska Socjalistyczna Republika Sowiecka. W kolejnych tygodniach sowieccy negocjatorzy sięgnęli po cały arsenał dyplomatycznych sztuczek. Joffe w zakulisowych rozmowach zachęcał na przykład Dąbskiego do przyjęcia ugodowej postawy, narzekając na naciski płynące ze strony moskiewskiego „stronnictwa wojny”. I trzeba przyznać ugrał wiele.

Ukraińcy bez ukraińskiego

Traktat pokojowy został ostatecznie podpisany 18 marca 1921 roku. Dokument został sporządzony w trzech językach, przy czym wersję ukraińską przygotował... Leon Wasilewski. Żaden z delegatów „sowieckiej” Ukrainy nie znał bowiem... języka ukraińskiego. Na mocy ustaleń polska armia miała się wycofać z części zajętych wcześniej ziem, choćby z Mińska i okolic. Endecja nie chciała włączać w granice Rzeczypospolitej ziem, gdzie Polacy nie stanowili większości. Delegacje zgodziły się, że granica pomiędzy obydwoma państwami powinna przebiegać wzdłuż linii II rozbioru, dodatkowo jednak Polsce przypadła część Polesia i Wołynia. Bolszewicy musieli zwrócić zagrabione w czasie zaborów dobra kultury, przystać na wymianę jeńców, a także akcję repatriacyjną Polaków i osób starających o polskie obywatelstwo. W kolejnych latach wszystkie te ustalenia jednak skutecznie sabotowali. Do Polski wróciły nieliczne dzieła sztuki, choćby miecz koronacyjny Szczerbiec i wawelskie arrasy. Za wschodnią granicą pozostało ponad milion Polaków. Los wielu z nich okazał się tragiczny. Byli prześladowani i zsyłani w głąb ZSRS.

Nad Wisłą porozumienie z Rygi wywołało mieszane uczucia. Poczucie porażki mógł mieć na pewno Piłsudski. Jego koncepcja polityki wschodniej obróciła się w pył. Podczas sejmowej debaty nad ratyfikacją traktatu Henryk Grabowski, prawnuk słynnego Tadeusza Rejtana rozrzucał ulotki, wykrzykując, że doszło do zdrady. Na radość nie mogli sobie pozwolić również endecy. Mieli oni świadomość, że porozumienie z bolszewikami zostało zawarte bez udziału ententy, a zachodnie mocarstwa bardzo niechętnie spoglądały w tym czasie na próby wytyczania w Europie granic za ich plecami. Daleko gorzej jednak czuli się Ukraińcy i Białorusini, których traktat wpychał w objęcia Sowietów. Co prawda, już bez udziału polskiej armii, podjęli z bolszewikami krótką walkę, ale ich wysiłki skazane były na niepowodzenie. „Ja was przepraszam panowie, ja was bardzo przepraszam, tak nie miało być” – bił się w piersi Piłsudski, który w maju 1921 roku odwiedził internowanych w Szczypiornie ukraińskich żołnierzy. Generalnie jednak społeczeństwo kraju wyniszczonego wojną i targanego wewnętrznymi problemami, odetchnęło z ulgą. „7 stycznia 1921 roku po raz pierwszy od chwili narodzin Wojsko Polskie postawiono w stan pokojowego spoczynku” – zauważał Norman Davies.

Tymczasem bolszewicy po porażce na polu bitwy musieli przełknąć gorzką pigułkę. Mrzonki o „eksporcie” rewolucji trzeba było odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość. Nie tracili jednak wiary, że kiedyś im się to uda. Przywołany przez Daviesa Lenin powtarzał, że choć wojna była „nader ciężką porażką”, to w Rydze sowiecka dyplomacja odniosła sukces. „Polska – posiądziemy ją tak, kiedy wybije godzina” – stwierdził. Kilkanaście lat później Armia Czerwona ponownie ruszyła na Zachód.


 

Podczas pisania korzystałem z: Norman Davies, Orzeł Biały, Czerwona Gwiazda, Kraków 2006; Bohdan Skaradziński, Sąd Boży 1920, Warszawa 1996; Włodzimierz Suleja, Józef Piłsudski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1995; Adam Hlebowicz, Gorzki pokój. Traktat ryski 1921, Biuletyn IPN nr 3/2021

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Ostre słowa, mocne ciosy
 
„Szczury Tobruku” atakują
Razem dla bezpieczeństwa Polski
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Zmiana warty w PKW Liban
Saab 340 AEW rozpoczynają dyżury. Co potrafi „mały Awacs”?
O amunicji w Bratysławie
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Olympus in Paris
Szturmowanie okopów
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Karta dla rodzin wojskowych
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Transformacja dla zwycięstwa
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Od legionisty do oficera wywiadu
Święto podchorążych
Wybiła godzina zemsty
Norwegowie na straży polskiego nieba
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Jesień przeciwlotników
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Inwestycja w produkcję materiałów wybuchowych
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Czworonożny żandarm w Paryżu
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Nowe uzbrojenie myśliwców
Jak namierzyć drona?
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
„Siły specjalne” dały mi siłę!
„Husarz” wystartował
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
W MON-ie o modernizacji
Polskie „JAG” już działa
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Marynarka Wojenna świętuje
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Olimp w Paryżu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Medycyna w wersji specjalnej
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Huge Help
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Wzmacnianie granicy w toku
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
A Network of Drones
Szwedzki granatnik w rękach Polaków

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO