„Jako człowiek czuje się szczęśliwy, że dożyć mogłem tej chwili, że mogłem być symbolem, a dla człowieka to zaszczyt wielki, tym więcej, że spotkał mnie tu, na wiekopomnej odwiecznej ziemi polskiej” – tak Ignacy Jan Paderewski dziękował poznaniakom za gorące przyjęcie wieczorem 26 grudnia 1918 roku. Następnego dnia w Poznaniu wybuchło antyniemieckie powstanie.
Odzyskanie przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 roku wiązało się z walką o ustalenie granic nowego państwa. Jego naczelnik Józef Piłsudski prawie cały wysiłek polityczny i militarny skierował na wschód. Natomiast jeśli chodzi o granice na zachodzie, liczył, że rozstrzygające będą – na korzyść Rzeczypospolitej oczywiście – ustalenia konferencji pokojowej zwycięskich mocarstw. Chodziło tu o Śląsk, Pomorze, a przede wszystkim Wielkopolskę, historyczną kolebkę państwa polskiego. Wbrew temu, co się czasami sądzi, z poczynaniami Piłsudskiego w tej mierze zgadzali się zarówno politycy działającego w Paryżu Komitetu Narodowego Polskiego oraz utworzonej w Poznaniu Naczelnej Rady Ludowej.
Nie przewidziano tylko rozdźwięku między mocarstwami w podejściu do pokonanych Niemiec. W odróżnieniu od skrwawionej na froncie Francji, rząd Wielkiej Brytanii nie zamierzał wcale dążyć do całkowitego zniwelowania hegemonii niemieckiej w Europie (tym bardziej, że nie wiadomo było wtedy, co ostatecznie stanie się z Rosją). Brytyjczykom wystarczyło, że przejęli w większości niemieckie kolonie w Afryce i Azji i nie zamierzali osłabiać zbytnio Niemiec na wschodzie Europy. Dla Polaków mieszkających na Śląsku, Pomorzu i Wielkopolsce oznaczało to, że ich dążenia do połączenia z Rzeczpospolitą mogą się nie spełnić.
Iskra na beczkę prochu
Wspomniana Naczelna Rada Ludowa (NRL) w Poznaniu liczyła się z tym, że o przyłączenie ziem zaboru pruskiego do odrodzonej Polski trzeba będzie walczyć zbrojnie. W jej strukturach istniał Wydział Wojskowy, który 5 grudnia 1918 roku przemianowano na Wydział Bezpieczeństwa NRL. Jego kierownictwo objął Wojciech Korfanty. Dzięki temu miał on kontrolę nad formacjami milicyjno-porządkowymi, jak Służba Straży i Bezpieczeństwa oraz Straż Ludowa. Pod tymi nazwami kryły się oddziały złożone często z doświadczonych żołnierzy – w większości weteranów armii niemieckiej z frontów wielkiej wojny. W samym Poznaniu Straż Ludowa liczyła prawie 5 tys. osób, w połowie uzbrojonych; natomiast poznański batalion Służby Straży i Bezpieczeństwa miał 3 tys. żołnierzy. Pierwsze, co uczynił Korfanty, to nawiązał kontakt ze Sztabem Generalnym Wojska Polskiego, prosząc o wsparcie i wyznaczenie głównodowodzącego polskich oddziałów w zaborze pruskim. Sztab Generalny nie zadziałał jednak nazbyt energicznie. Do stolicy Wielkopolski wysłano jedynie oficerów z zadaniem zbierania informacji na temat zarówno polskich formacji zbrojnych, jak i wojsk niemieckich. Z ich ustaleń wynikało, że polskie siły w Wielkopolsce wynoszą 8 tys., góra 10 tys. żołnierzy, a sam niemiecki garnizon Poznania liczył 5 tys. żołnierzy.
Jan Ignacy Paderewski w Poznaniu. Fot. NAC
Tymczasem historia w Poznaniu przyspieszyła. Korfanty i jego koledzy z NRL-u planowali wystąpienie zbrojne przeciw władzom niemieckim, ale dopiero pod koniec stycznia następnego roku. Ulice poznańskie zdecydowały inaczej, a iskrą zapalną okazała się wizyta w mieście słynnego polskiego pianisty i polityka Ignacego Jana Paderewskiego, przyjaciela prezydenta Stanów Zjednoczonych Thomasa Woodrowa Wilsona. Paderewski wraz z żoną i kilkoma brytyjskimi oficerami przypłynął do Gdańska 25 grudnia. Miał udać się do Warszawy, by mediować w coraz ostrzejszym sporze politycznym między stronnikami Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Niemcy bardzo dobrze zdawali sobie sprawę, czym może zakończyć się, choćby krótka, wizyta Paderewskiego w Poznaniu i starali się jej zapobiec. Bezskutecznie.
26 grudnia w uroczystej atmosferze, przy blasku pochodni (Niemcy celowo wyłączyli w mieście oświetlenie uliczne) Paderewskich i delegatów ententy witały tłumy Polaków, z prezydentem Poznania, Jarogniewem Drwęskim, i przedstawicielami Komisariatu NRL na czele. Wzruszony pianista przemówił pod hotelem Bazar, gdzie długo fetowano pod oknami jego apartamentu. Następnego dnia przez miasto pod hotelem Bazar przeszły uroczyste pochody dzieci i w tym momencie rozpoczęli swą akcję Niemcy. Na ulicy pojawił się kontrpochód sformowany z żołnierzy 6 Pułku Grenadierów i miejscowych Niemców. Demonstranci podczas przemarszu zrywali flagi państw ententy i zdemolowali m.in. siedzibę Komisariatu NRL. Około godziny 17.00 padły pierwsze strzały i niemieckim grenadierom drogę zastąpili żołnierze poznańskiej Służby Straży i Bezpieczeństwa oraz Straży Ludowej. Powstanie stało się faktem.
Zmagania Dawida z Goliatem
Komisariat NRL był zaskoczony gwałtownością wydarzeń, ale szybko na nie zareagował. 28 grudnia powierzył dowództwo powstania kpt. Stanisławowi Taczakowi, oficerowi Sztabu Generalnego WP, przebywającego oficjalnie na urlopie w Poznaniu. Decyzję tę potwierdził Józef Piłsudski, awansując Taczaka na majora. Taczak bardzo szybko zorganizował z miejscowych oficerów oraz przybyłych z Warszawy Dowództwo Główne i podporządkował mu polskie siły w Wielkopolsce. 3 stycznia 1919 roku NRL oficjalnie ogłosiła przejęcie władzy w Poznańskiem.
W pierwszych dniach powstania Polacy dzięki zaskoczeniu i rewolucyjnym rozruchom w samych Niemczech odnieśli sporo sukcesów w objętej walkami Wielkopolsce. Meldowano m.in. o zwycięstwach w bojach o Chodzież, Inowrocław i Szubin. Jednak w połowie stycznia 1919 roku Niemcy ściągnęli poważne siły. Rozpoczęły się zażarte walki, lecz – w odróżnieniu od dziewiętnastowiecznych powstań – to w Wielkopolsce miało realne poparcie polityczne na Zachodzie. Kiedy więc Niemcy podpisali 16 lutego 1919 roku w Trewirze przedłużenie rozejmu z Compiègne, decyzją aliantów rozciągnięto je również na Wielkopolskę. Zgodnie z przyjętymi ustaleniami linia frontu rozgraniczała wpływy polskie i niemieckie.
Data ta jest traktowana jako koniec powstania – de facto zwycięskiej wojny jednego polskiego województwa z Rzeszą Niemiecką. Do stabilizacji sytuacji było jednak jeszcze daleko. Wojska powstańcze przekształcono w regularną i w całości ochotniczą Armię Wielkopolską. Na stanowisku jej dowódcy mjr. Taczaka zastąpił gen. Józef Dowbór-Muśnicki, doświadczony oficer i były dowódca I Korpusu Polskiego na Wschodzie. Jego szefem sztabu został równie wytrawny oficer, kawalerzysta, płk Władysław Anders. W maju 1919 roku Armia Wielkopolska liczyła 120 tys. żołnierzy, w tym 72 tys. w jednostkach liniowych. Tej poważnej siły nie można było ani nie zauważyć, ani bagatelizować podczas trwającej od 18 stycznia 1919 roku konferencji pokojowej w Paryżu. Gdy więc 28 czerwca 1919 roku podpisywano traktat wersalski, przekazanie Polsce Wielkopolski było już tylko formalnością potwierdzoną przez czyn zbrojny jej mieszkańców i ochotników z innych regionów Polski.
Bibliografia:
Cz. Brzoza, Polska w czasach niepodległości i drugiej wojny światowej (1918–1945), Kraków 2001;
A. Czubiński, Historia Polski 1864 –2001, Wrocław 2002;
M. Mroczko, Ziemie Dzielnicy Pruskiej w polskich koncepcjach i działalności politycznej 1864–1939, Gdańsk 1994.
autor zdjęć: IPN, NAC
komentarze