Spopularyzował sporty walki w Wojsku Polskim i pokazał, że pasja nie musi kolidować ze służbą, lecz może być jej dopełnieniem. Filip Bątkowski od czterech lat organizuje galę Armia Fight Night, podczas której światła jupiterów są skierowane na zawodników w mundurach. – Zrobił to, czego dotąd nie udało się nikomu – mówią w wojsku o kandydacie do nagrody Buzdygan Internautów.
Filip Bątkowski jest jednym z nominowanych do nagrody Buzdygan Internautów 2020 Uwaga! Głosowanie zostało zakończone!
Mama chciała, żeby był lekarzem lub prawnikiem, ale on już jako nastolatek pokochał sport. Najpierw trenował lekkoatletykę, a kiedy był młodym chłopakiem obudził się w nim duch rywalizacji – zaczął trenować sporty walki. I mimo że do nauki nie trzeba było go zachęcać, zawsze miał bardzo dobre oceny, postanowił, że to właśnie ze sportem zwiąże swoją przyszłość.
Szybko uznał, że doskonałym pomysłem na pogodzenie edukacji z aktywnością będzie służba w wojsku. I choć dostał się do szkoły średniej, która miała przygotować go do studiów medycznych, wybrał liceum lotnicze. Później były studia oficerskie w dęblińskiej Szkole Orląt. Tu jednak, jak się okazało, nie wszystko szło zgodnie z planem żołnierza sportowca. – Sporty walki, które wcześniej trenowałem, wówczas nie były dobrze odbierane w wojsku, panowała opinia, że powodują kontuzje. Zamiast na macie mogłem co najwyżej potrenować na siłowni – wspomina.
Ale pasja nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Aby realizować marzenia, postanowił założyć własny klub, w którym przyszli oficerowie mogliby trenować MMA. – Nasze początki nie były zbyt imponujące, na zajęcia przychodziło kilka osób, a zamiast trenera mieliśmy… filmiki w Internecie. Ale to szybko się zmieniło. Potem bywało, że na macie stawiało się kilkadziesiąt osób: podchorążowie, studenci cywilni, kursanci AWL-u. Po prostu okazało się, że ten sport to fajna forma aktywności, jaką można uprawiać po zajęciach – opowiada Bątkowski. Zainteresowanie kolegów sprawiło, że postanowił zorganizować galę sztuk walki, w której mogliby się zmierzyć zawodnicy w mundurach.
Pierwsza gala odbyła się w 2016 roku na terenie Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Rok później przeniesiono organizację wydarzenia do cywila. Wówczas oktagon stanął w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Siedlcach. W karcie walk – już wtedy pod szyldem Armia Fight Night – wpisanych było 16 zawodników, w tym czterech żołnierzy. Pojawili się też sponsorzy, każdy mógł kupić bilet i zasiąść na trybunie, aby obejrzeć zmagania sportowców. – Powiedzieć, że organizacja tego wydarzenia była wyzwaniem, to za mało. Byłem żołnierzem centrum szkolenia w Zegrzu, nie miałem wtedy żadnego doświadczenia biznesowego, a tu nagle trzeba było podpisywać umowy, rozliczać podatki, zorganizować ochronę i sprzedaż biletów. Słowem, masakra, nie spałem wtedy chyba przez dwa tygodnie – mówi z uśmiechem.
Wówczas walki obserwował płk Szczepan Głuszczak, dziś dyrektor Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa. – Filip zaprosił mnie na pierwszą galę, a potem ja poprosiłem go o wsparcie przy organizacji „Projektu Wojownik” (cykl zajęć, podczas których weterani trenują sztuki walki pod okiem mistrzów – przyp. red.). To m.in. on podpowiedział mi, jak zorganizować to wydarzenie, aby miało ręce i nogi, pomógł mi nawiązać kontakt z utytułowanymi zawodnikami, którzy później prowadzili zajęcia, a nawet sam poprowadził kilka treningów. Można powiedzieć, że był takim ambasadorem projektu – wspomina płk Głuszczak.
Od kilku lat z Filipem Bątkowskim współpracuje także gen. dyw. Jarosław Gromadziński. – Filip prowadził zajęcia dla żołnierzy jeszcze wtedy, gdy byłem dowódcą 15 Brygady Zmechanizowanej. Później opowiedział mi o swoim pomyśle zorganizowania gali sportów walki z udziałem żołnierzy Wojska Polskiego. Uważam, że to dla nich szansa na zaprezentowanie swoich umiejętności na arenie ogólnopolskiej, a także pokazanie, że wojsko to nie tylko świetny pracodawca, lecz również miejsce, w którym można rozwijać swoje pasje. Filip zrobił to, czego nie udało się nikomu wcześniej – zaznacza dowódca 18 Dywizji Zmechanizowanej.
Od pierwszej gali Armia Fight Night minęły cztery lata. Choć Filip Bątkowski już nie służy w armii, cały czas zajmuje się organizowaniem kolejnych edycji wydarzenia. Ostatnia, dziewiąta, odbyła się w styczniu w 23 Bazie Lotnictwa Taktycznego. Wśród zawodników było siedmiu żołnierzy, a nagrodę zwycięzcy walki wieczoru wręczył gen. Jarosław Mika, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych.
– To trudny biznes, trzeba mieć dużo zdrowia i cierpliwości. Ale to, co dzieje się teraz, że sporty walki stają się coraz popularniejsze w wojsku, potwierdza, iż było warto – mówi Bątkowski. – Pamiętam, ile wysiłku wymagało kiedyś zorganizowanie przepustki na zawody, a treningi lepiej było utrzymywać w tajemnicy. Teraz sportowe walki żołnierzy stały się powszechne, a ich przełożeni jeszcze im kibicują. Kto wie, gdybym ja miał takie możliwości, może nie odszedłbym z wojska… – dodaje dziś porucznik rezerwy.
Kandydat do nagrody „Polski Zbrojnej” Buzdygan Internatów zaprasza już na kolejną edycję gali. Dziesiąta, jubileuszowa, Armia Fight Night odbędzie się 8 maja.
autor zdjęć: arch. prywatne
komentarze