Gdy na terenie naszego kraju znajdzie się część dowództwa V Korpusu, będziemy mogli stwierdzić, że USA wspólnie z Polską przygotowują się do prowadzenia operacji obronnej na dużą skalę. Wielonarodowe oddziały będą szkolić się w Centrum Szkolenia Bojowego w Drawsku Pomorskim – mówi Wojciech Lorenz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Wynegocjowaliśmy znacznie więcej niż początkowo zakładaliśmy – uznał minister Mariusz Błaszczak, gdy podpisał z amerykańskim sekretarzem stanu Mike`em Pompeo umowę o wzmocnionej współpracy obronnej. Czego dotyczy ten dokument?
Wojciech Lorenz: Umowę o wzmocnionej współpracy obronnej (Enhanced Defence Cooperation Agreement) poprzedziły deklaracje polityczne – z czerwca i września 2019 r. – zmierzające do ugruntowania w Polsce obecności amerykańskich sił. Ta pierwsza mówiła m.in. o rotacyjnej obecności, ale wskazywała, że ma ona charakter trwały. Ta druga wymieniała lokalizacje stacjonowania sił amerykańskich na terenie naszego kraju oraz potwierdzała rozmieszczenie w Polsce dodatkowego tysiąca żołnierzy USA, którzy dołączą do 4,5 tys. wojskowych ze Stanów Zjednoczonych, już u nas stacjonujących.
Amerykańskie bazy w Polsce będą miały charakter trwały, ale obecność żołnierzy ma być rotacyjna – czy takie sformułowanie oznacza, że żołnierze armii USA na długo pozostaną w naszym kraju?
Można się spodziewać, że amerykańskie wojska pozostaną w Polsce tak długo, jak długo będzie to uzasadnione sytuacją bezpieczeństwa w regionie, a ta w związku z rosyjską polityką od kilku lat się pogarsza.
Wróćmy do podpisanej umowy.
Podczas wizyty sekretarza Mike'a Pompeo został podpisany dokument, który określa, że Polska poniesie część kosztów stacjonowania amerykańskich sił, czyli np. ich zakwaterowania oraz utrzymania infrastruktury. MON szacuje te koszty na ok. 500 mln zł rocznie. Natomiast USA sfinansują szkolenie, wyposażenie oraz przerzut swoich wojsk do Polski. Umowa precyzuje też kwestie związane z odpowiedzialnością karną żołnierzy USA. Pierwszym efektem tego porozumienia będzie prawdopodobnie rozmieszczenie w Polsce elementu reaktywowanego niedawno dowództwa V Korpusu. Amerykanie rozmieścili już w Poznaniu elementy dowództwa dywizji. Gdy na terenie naszego kraju znajdzie się także część dowództwa korpusu, będziemy mogli stwierdzić, że USA wspólnie z Polską przygotowują się do prowadzenia operacji obronnej na dużą skalę.
Czy więcej żołnierzy amerykańskich w Polsce oznacza więcej bezpieczeństwa także dla całego regionu?
Na razie mówimy o elementach struktury dowodzenia, którą będzie wspierać ok. 200 żołnierzy. Na decyzje o zwiększeniu sił USA o kolejny 1000 wojskowych trzeba jeszcze poczekać. Na poczucie bezpieczeństwa wpływa zarówno obecność wojsk USA, jak i tworzenie zdolności do przerzutu dodatkowych sił. Zwiększanie amerykańskich zdolności do prowadzenia kolektywnej obrony na dużą skalę ma ważne znaczenie zarówno dla bezpieczeństwa Polski, jak i dla innych państw regionu. Zależy na tym zwłaszcza państwom bałtyckim, ale także Szwecji, która nie jest członkiem NATO. Trzeba jednocześnie zwrócić uwagę na nowe możliwości ćwiczeń z siłami USA, które państwa regionu powinny wykorzystać. W Drawsku Pomorskim powstanie polsko-amerykańskie Centrum Szkolenia Bojowego dla wojsk lądowych. USA mają zaledwie kilka podobnych centrów – dwa z nich znajdują się w Stanach Zjednoczonych oraz jedno w Niemczech. To ostatnie przygotowuje żołnierzy głównie do misji reagowania kryzysowego. Teraz na polskim poligonie powstaje ośrodek, gdzie będzie można prowadzić szkolenie dużych, wielonarodowych oddziałów na potrzeby misji obronnej. Sojusznicy uzyskają szansę rozwijania zdolności do współdziałania z siłami USA. Armia amerykańska jest wciąż znacznie lepiej wyszkolona i uzbrojona od innych sojuszników. W wielu obszarach istnieje prawdziwa przepaść, która mogłaby się jeszcze pogłębić, ponieważ USA przygotowują swoje wojsko na nowy rodzaj konfliktu, z wykorzystaniem sieciocentryczności i nowych technologii. Wspólne szkolenia w Polsce dają więc szansę na istotne zwiększenie potencjału sił sojuszników. Oczywiście wspólne, regularne ćwiczenia muszą być wsparte inwestycjami w niezbędne technologie i uzbrojenie.
Czy wycofanie części amerykańskich wojsk z Niemiec to kara za zbyt niskie wydatki na obronę?
Ta decyzja Donalda Trumpa nie znalazła poparcia w innych ośrodkach władzy w amerykańskiej administracji. Jest ona wyrazem osobistej niechęci prezydenta USA do rządu w Berlinie. Jej podłożem są zbyt niskie wydatki na obronność – znacznie poniżej 2 proc. PKB oraz deficyt handlowy, jaki USA mają w relacjach z UE, w której Niemcy są największą gospodarką.
Jak na wzmocnienie amerykańskiej obecności nad Wisłą mogą zareagować główni rywale USA – Chiny i Rosja?
Chiny patrzą z obawą na politykę Waszyngtonu. W ostatnich dekadach wykorzystywały naiwność Zachodu do wzmocnienia swojej pozycji politycznej, gospodarczej i militarnej. Dzięki temu mają możliwość stosowania różnych form nacisku na zachodnie demokracje. Chiny już od kilkunastu lat są traktowane przez USA jako główne wyzwanie strategiczne. Teraz jednak Waszyngton postanowił powstrzymać negatywny trend pogłębiającego się uzależnienia od Pekinu. Najbardziej widoczne działania są podejmowane w obszarze infrastruktury. Dzięki amerykańskiej presji kolejne państwa uznają, że chińskie firmy nie powinny być dopuszczone do rozwoju sieci 5G, bo będzie to zagrażało bezpieczeństwu NATO, UE i poszczególnych państw członkowskich. USA próbują też powstrzymywać chińskie wpływy w naszym regionie, angażując się we wsparcie inicjatywy Trójmorza, na którą są gotowe przeznaczyć miliard dolarów. Pekin z pewnością nie jest zadowolony widząc, że USA przygotowują swoje siły zbrojne na nowy rodzaj konfliktu, co będzie utrudniało Chinom posługiwanie się groźbą użycia siły np. wobec Tajwanu.
Bardziej agresywnie niż Chiny zachowuje się Rosja.
Rosja od lat jest agresywna, podsyca napięcia, używa siły wobec państw w swoim sąsiedztwie, licząc, że zastraszy i podzieli NATO oraz UE. Taka polityka Moskwy zwiększa ryzyko militarnego konfliktu. Dlatego tak ważna jest amerykańska obecność i działania Waszyngtonu w naszym regionie. Wojska USA odstraszają Rosję, wzmacniają nasze poczucie bezpieczeństwa i przyczyniają się do stabilności całego regionu. Kreml będzie zapewne prowadził dalej swoją propagandową grę wskazując, że jego agresywne działania, to reakcja na zagrożenie ze strony USA i NATO. Pamiętajmy jednak, że do aneksji Krymu doszło kilka miesięcy po tym, jak USA wycofały ostatnie czołgi z Europy. Nie można się więc dać zastraszyć Rosji. Z drugiej strony trzeba jednak pamiętać, że wzmacnianie zdolności obronnych w ramach NATO czy w oparciu o dwustronne relacje z USA musi być wyważone. Nie można dawać Rosji pretekstu do działań, które znacznie pogorszą sytuację bezpieczeństwa w regionie, np. poprzez rozmieszczenie rosyjskich sił na Białorusi.
Wojciech Lorenz jest analitykiem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych
autor zdjęć: st. chor. sztab. mar. Arkadiusz Dwulatek / CC DORSZ, PISM
komentarze