Nie da się już przenieść piłkarza z jednej do drugiej drużyny rozkazem, nawet najważniejszego dowódcy. Czynnik decydujący i najważniejszy to… pieniądze – pisze płk Wojciech Piekarski, dziennikarz zajmujący się wojskowym sportem.
W zimowej scenerii wystartowała wiosenna runda piłkarskiej ekstraklasy. Zanim jednak futboliści wyszli na boiska, odbyły się zimowe manewry strategiczno-transferowe. W tych zmaganiach taktycznych najaktywniejszy był jesienny lider ligowej tabeli – warszawska Legia. Nic w tym dziwnego – w końcu to klub z wojskowym rodowodem, powołany do życia w 1916 roku przez żołnierzy marszałka Piłsudskiego. Jeszcze dziś kibice z Łazienkowskiej śpiewają o swych pupilach: „CWKS, CWKS to najlepszy zespół jest”, ale przymiotnik „wojskowy” ma już tylko walor historyczny.
Zimą Legia straciła swego utalentowanego napastnika Rafała Wolskiego (20-latek przeszedł do włoskiej Fiorentiny). Uzyskane za niego pieniądze (ponad 11 mln złotych) pozwoliły jednak dokonać zupełnie przyzwoitych zakupów „uzupełniających”. Do „11” z Łazienkowskiej trafili: pomocnik Bartosz Bereszyński (poprzednio Lech Poznań), pomocnik i obrońca Tomasz Brzyski oraz napastnik Wladimir Dwaliszwili (obaj z Polonii Warszawa), Igor Berezowski (bramkarz, były reprezentant młodzieżowej reprezentacji Ukrainy) oraz Tomasz Jodłowiec (reprezentacyjny stoper występujący ostatnio w Śląsku Wrocław. Ten ostatni do Legii trafił po prawdziwej „wojnie” warszawsko-wrocławskiej. W końcu Śląsk to też klub z wojskowym rodowodem. Pamiętam czasy, gdy wojskowym rozkazem przenoszono z Wrocławia do stolicy takich piłkarzy, jak Jan Tomaszewski, Lesław Ćmikiewicz, czy – nieco później – Zbigniew Mandziejewicz. Nie udało się „wyrwać” ze stolicy Dolnego Śląska tylko szeregowca Andrzeja Rudego, w którego sprawie interweniowały wówczas nawet najwyższe władze partyjne. Skutecznie, choć nie do końca, bo Rudy i tak zdecydował się ostatecznie na ucieczkę do Niemiec, gdzie mieszka do dzisiaj.
Było – minęło. Obecnie już nie da się przenieść piłkarza z jednej do drugiej drużyny rozkazem, nawet najważniejszego dowódcy. Czynnik decydujący i najważniejszy to… pieniądze. Chociaż Śląsk pozyskał Jodłowca pół roku temu z Polonii Warszawa… za darmo. Tak zdecydował rozstający się z Polonią prezes Józef Wojciechowski, który posiadał kartę Jodłowca. Kontrowersyjny były prezes Polonii, przekazując piłkarza – za darmo – do Śląska, zastrzegł sobie i otrzymał wszelkie pełnomocnictwa do przeprowadzenia kolejnego transferu zawodnika. I tak stoper Śląska, który w ostatnim meczu rundy jesiennej strzelił gola na wagę zwycięstwa z warszawską Legią (1:0), w rundzie wiosennej może przyczynić się do skutecznego rewanżu legionistów. Najpierw musi jednak wywalczyć sobie miejsce w „11” trenera Urbana.
Jako ciekawostkę trzeba też potraktować fakt, że nowy, rzutki i energiczny prezes Legii Bogusław Leśnodorski prowadził zimą rozmowy w sprawie przejścia na Łazienkowską dwóch renomowanych futbolistów, reprezentantów kraju: Artura Boruca i Marcina Wasilewskiego. Pierwszy ze względów sportowych i finansowych gra w ekstraklasie angielskiej. Drugi, tylko ze względów finansowych, ale woli siedzieć na ławce rezerwowych Anderlechtu Bruksela. Bez tych gwiazd i jeszcze bez Jodłowca Legia w inauguracji rundy wiosennej przegrała w Kielcach z Koroną (2:3). Śląsk, już bez Jodłowca, poradził sobie we Wrocławiu z Widzewem (2:1). Ale wyścig o tytuł dopiero się zaczął...
autor zdjęć: PZ
komentarze