W czasie listopadowej wizyty w polskiej bazie Ghazni byłam bardzo dumna z tego, co nasi żołnierze robią dla Afgańczyków. Ten ludzki wymiar naszej obecności, życzliwość, otwartość i pomoc polskich żołnierzy jest tam doceniana. Najwyżej jednak Afgańczycy cenią u Polaków to, że traktują ich jak partnerów, szanują afgańską inność, religię i tradycję.
Do Afganistanu pojechaliśmy jako przedstawiciele sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, aby poznać pracę na misji naszego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Spotkaliśmy się też z gubernatorem prowincji Ghazni Musa Khanem oraz przedstawicielami władz lokalnych, od których usłyszeliśmy dużo dobrego o naszych żołnierzach. Rozmawialiśmy również w tamtejszym ministerstwie obrony i resorcie spraw wewnętrznych oraz w siedzibie służb specjalnych o dalszej współpracy. Było to pierwsze tak ważne polsko-afgańskie spotkanie polityczne. Przedstawiciele władz mówili nam, jaka pomoc jest im potrzebna. Przede wszystkim jest to merytoryczna pomoc w kształceniu strażaków, policjantów, lekarzy czy pielęgniarek.
Dla mnie, jako lekarza, ważna była wizyta w polskim wojskowym szpitalu polowym i rozmowa o tym, jak szkolimy tamtejszych lekarzy. Widziałam też kilku afgańskich chirurgów operujących razem z polskim lekarzem. Spotkałam się także z dyrektorem szpitala w Ghazni, który mówił o największych potrzebach swojego szpitala, m.in. narzędziach chirurgicznych. Stąd powstał pomysł akcji zbierania w Polsce darów dla tej placówki. W naszych szpitalach sporo jest dobrych, ale wycofanych z użytku narzędzi chirurgicznych. Mamy też kardiomonitory czy sprzęt do sterylizacji, które z powodu braku homologacji nie mogą być używane w naszych szpitalach, choć są sprawne. Dlatego poproszę dyrektorów szpitali, żeby można było ten sprzęt zgromadzić i wysłać do Afganistanu.
Najciekawsze było chyba jednak spotkanie z Mohammadem Zahir Rahimi, tatą dwumiesięcznej Poli – dziewczynki uratowanej przez polskich żołnierzy. Przekazaliśmy mu zapas pieluszek od firmy Procter & Gamble, wózek dla małej Poli, ogromnego misia, kosmetyki dla mamy dziewczynki, zabawki i słodycze. Tata Poli był bardzo przejęty i zaskoczony tyloma darami. Cieszył się, że Pola ma w naszym kraju tak wiele dobrych „ciotek” i „wujków”.
Od lewej stoją: poseł Beata Mazurek, dyrektor szpitala w Ghazni, poseł Elżbieta Radziszewska, Joanna Oszczepalińska z Sekretariatu Komisji ds. Służb Specjalnych oraz Mohammad Zahir Rahimi, ojciec Poli.
To wspaniałe, że mała ma teraz kochającą rodzinę. Cieszę się, że młode małżeństwo, które samo nie może mieć dzieci, odważyło się adoptować dziewczynkę. W kraju, gdzie córki są „dziećmi gorszej kategorii”. Przypomniała mi się sytuacja z Iraku, w którym byłam w trakcie naszej IV zmiany. W polskim szpitalu w Karbali spotkałam wtedy siedmioletnią dziewczynkę poparzoną przez ojca wrzącą oliwą. W ten sposób mężczyzna ukarał matkę dziecka za jakieś przewinienie. Mała miała szczęście, że trafiła do polskiego szpitala, gdzie uratowano jej życie.
Co do Poli, nasi żołnierze chcą, aby mogła się w przyszłości uczyć. W Afganistanie to nadal ogromny problem, choć wiele się w ostatnich latach zmieniło. Kiedy bowiem wchodziliśmy do tego kraju, tylko 3 proc. afgańskich dziewcząt chodziło do szkoły, teraz jest ich 37 proc. Żołnierze marzą też, aby po skończeniu szkoły dziewczynka mogła przyjechać do Polski na studia. Mam nadzieję, że będzie to możliwe.
Po naszej wizycie wiem, że dzięki pracy i pomocy polskich żołnierzy, a szczególnie specjalistów z Zespołu Odbudowy Prowincji, zostawimy po sobie w Afganistanie dobry ślad. Kiedy w 2014 r. wyjdą stamtąd nasi żołnierze, pozostanie dobra współpraca, która przyda się Afgańczykom w budowie nowego państwa.
autor zdjęć: st. chor. sztab. Adam Roki Combat Camera / DO SZ
komentarze