Prawie 500 żołnierzy z USA, Polski i Niemiec wzięło udział w ćwiczeniach „Arcane Thunder ‘25”, które zorganizowano na terenie trzech państw. Artylerzyści z 15 Brygady Zmechanizowanej odpowiadali za wsparcie ogniowe. Główne zadanie przydzielono dwóm bateriom artylerii samobieżnej i dwóm sekcjom obserwatorów ognia połączonego. Cele znajdowały się na pełnym morzu.
Budowanie interoperacyjności na lądzie, wodzie, w powietrzu i w cyberprzestrzeni – to główny cel ćwiczeń „Arcane Thunder 25” (ang. tajemny grzmot). Zorganizowali je Amerykanie z wielodomenowej grupy zadaniowej (2nd Multi-Domain Task Force – 2MDTF), która stacjonuje w Niemczech. Poszczególne części manewrów odbywały się w trzech miejscach: niemieckim Mainz-Kastel, w Ustce oraz w Forcie Huachuca w Arizonie. Centralny Poligon Sił Powietrznych w Ustce posłużył ćwiczącym do działań ogniowych, w których prym wiódł dywizjon artylerii samobieżnej 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej.
Polscy artylerzyści połączyli udział w „Arcane Thunder ‘25”, w których uczestniczyli przez trzy dni, ze swoim zaplanowanym wcześniej szkoleniem poligonowym. Oprócz zawiszaków w Ustce przebywali w tym czasie również żołnierze 1 Mazurskiej Brygady Artylerii. I choć nie brali oni udziału w amerykańskich ćwiczeniach, to dywizjon artylerii samobieżnej mógł dzięki nim wykorzystać bezzałogowy statek powietrzny FT-5 Łoś do oceny skutków rażenia swoich celów.
Zawiszacy w natarciu
W „Arcane Thunder ‘25” wzięło udział około 170 żołnierzy dywizjonu artylerii samobieżnej z Orzysza pod dowództwem ppłk. Łukasza Sielawy. Ugrupowanie bojowe stanowiły dwie baterie artylerii samobieżnej i dwie sekcje obserwatorów ognia połączonego. Oznaczało to, że cele na morzu były atakowane przez 12 samobieżnych haubic 2S1 Goździk kalibru 122 mm. Wkrótce jednak Goździki zastąpi w jednostce nowoczesny sprzęt. Dywizjon jest właśnie wyposażany w K9 Thunder. Kilka dni przed zakończeniem ćwiczeń do Giżycka przyjechała druga partia tych koreańskich haubic kalibru 155 mm.
– Celem mojego dywizjonu podczas „Arcane Thunder ‘25” było w dużej mierze sprawdzenie interoperacyjności systemu dowodzenia, kierowania artylerią i przećwiczenie obiegu informacji – mówi ppłk Łukasz Sielawa. – Zadania ogniowe wymagały zgrania ze sobą wielu systemów – dodaje dowódca. Jak wskazuje, korzystano z interfejsa ASCA (Artillery Systems Cooperation Activities), którego celem jest koordynacja współpracy systemów artyleryjskich, a także z polskiego systemu kierowania ogniem Topaz i amerykańskiego AFATDS (Advanced Field Artillery Tactical Data System), czyli zaawansowanego taktycznego systemu obróbki danych artylerii polowej. Artylerzyści stosowali także system teleinformatyczny PMN 2.0 (Polish Mission Network – polska sieć misji), umożliwiający przetwarzanie informacji o klauzuli „tajne” i „NATO secret”. – Cały ten proces odbywał się bez zarzutu – podkreśla oficer.
Rażenie celów nawodnych przeprowadzono w ramach tzw. procesu Sensor-to-Shooter (STS), którego przebieg zakłada rozpoznanie pojawiającego się celu, planowanie uderzenia, autoryzację decyzji i na końcu oddanie strzału. Cele były rozpoznawane przez Amerykanów z pododdziału wielodomenowej grupy zadaniowej za pomocą bezzałogowca Spark. To niewielki płatowiec z funkcją pionowego wzlotu. – Obraz uzyskany podczas rozpoznania amerykańscy żołnierze wysyłali do sztabu 2MDTF. Dalej do 56 Dowództwa Artylerii w Niemczech, gdzie podejmowano wieloetapowo decyzję, czyli przeprowadzano tzw. targeting. Na jego podstawie Amerykanie określali zadania taktyczne, ogniowe, które następnie były kierowane do systemów AFATDS-ASCA-Topaz – opowiada ppłk Sielawa, który każdego dnia wykonywał dwie tego rodzaju operacje. Przy okazji żołnierze polskiego dywizjonu współpracowali z Amerykanami podczas ćwiczeń, które zakładały odebranie ładunku z amunicją z bezzałogowego statku nawodnego.
– Zdobyliśmy cenne doświadczenie, mogliśmy współpracować w międzynarodowym środowisku, sprawdzając skuteczność obiegu informacji na bazie wielu systemów. Zadziałało to znakomicie. Na dodatek ćwiczyliśmy w niecodziennych dla nas warunkach, gdyż nieczęsto zdarza nam się wykonywać zadania ogniowe związane z celami na morzu – podsumowuje ppłk Sielawa.
Zgrać działania z sojusznikami
Także Amerykanie pozytywnie oceniają manewry. – W „Arcane Thunder ‘25” chodziło o przećwiczenie realizacji złożonych, szybkich operacji – mówi ppłk Aaron Ritzema, dowódca pododdziału wielodomenowej grupy zadaniowej (2 MDTF). – Dzięki tym ćwiczeniom nie tylko weryfikujemy systemy, lecz także sposoby podejmowania decyzji, wyczucie czasu, tempo i wzajemne zaufanie sojuszników – dodaje podpułkownik.
Jego zdaniem ćwiczenia w Polsce wzmocniły integrację i interoperacyjność z sojusznikami. Dzięki wspólnym działaniom i wymianie doświadczeń można było skrócić procedurę (tzw. kill chain) w formacie Sensor-to-Shooter. – Chociaż ćwiczenia odbywały się w Europie i Stanach Zjednoczonych, cenne szkolenie i wnioski pozwalają nam być bardziej skuteczną siłą zdolną do reagowania na każde zagrożenie w każdym obszarze – podkreśla ppłk Ritzema.
MDTF (wielodomenowe siły zadaniowe) to formacja wojskowa wykonująca misje, których celem jest synchronizacja precyzyjnych działań we wszystkich domenach. Tak, by uniemożliwić nacierającym wojskom wejście na obszar operacyjny (A2 – Anti-Access) albo ograniczyć swobodę działania sił przeciwnika w obrębie konkretnego obszaru operacyjnego (AD – Area Denial).
Armia amerykańska planowała utworzenie pięciu wielodomenowych grup zadaniowych: dwóch przeznaczonych do działania w rejonie Indo-Pacyfiku, jednego skoncentrowanego na Europie, jednego stacjonującego w regionie Arktyki oraz piątego ukierunkowanego na reagowanie globalne. 1MDTF z kwaterą główną w Joint Base Lewis-McChord w stanie Waszyngton zaczął działać w 2017 roku. 2MDTF stacjonuje w Niemczech od 2021 roku, koncentrując się na obszarze Europy i Afryki. Trzecia grupa została aktywowana w 2022 roku na Hawajach w celu wspierania US Army w regionie Indo-Pacyfiku.
autor zdjęć: 16DZ, 2d Cavalry Regiment

komentarze