Amerykanie pracują nad zupełnie nowym wariantem czołgu podstawowego, który oznaczyli jako M1E3. Tym samym US Army rezygnuje z planów wprowadzenia do służby Abramsa w wersji M1A2 SEPv4. Już zapowiedziano, że gruntownie przebudowany czołg będzie znacznie lżejszy od maszyn, których używają wojska lądowe Stanów Zjednoczonych. Nowy Abrams ma uzyskać wstępną gotowość bojową na początku lat trzydziestych.
Czołg M1 Abrams wszedł do służby w US Army ponad 40 lat temu i od tego czasu był poddany wielu modernizacjom. Obecnie do jednostek wojskowych dostarczana jest wersja M1A2 SEPv3, którą zamówiło też polskie Ministerstwo Obrony Narodowej. Dotychczas zapowiadano, że za kilka lat w jej miejsce wprowadzony zostanie wóz M1A2 SEPv4, nad którym prace trwają już od 2017 roku. Jednak właśnie US Army poinformowała, że zamierza opracować inną odmianę Abramsa – M1E3.
Jak najgroźniejszy drapieżnik
Decyzja ta wiąże się z zapotrzebowaniem na czołg o zwiększonej mobilności i przeżywalności, ale jednocześnie lżejszy, z nowymi, elastycznymi systemami, który sprosta wyzwaniom pola bitwy w 2040 roku i później. – Musimy zoptymalizować mobilność i przeżywalność Abramsa, aby czołg mógł nadal zbliżać się do wroga i niszczyć go jako drapieżnik szczytowy (osobnik znajdujący się na szczycie łańcucha pokarmowego – przyp. red.) na przyszłych polach bitew – stwierdził gen. bryg. Geoffrey Norman, dyrektor wielozadaniowego zespołu pojazdów bojowych nowej generacji.
Zawarta w oznaczeniu przyszłego wozu litera E używana jest dla podkreślenia znaczących zmian konstrukcyjnych w porównaniu z poprzednim wariantem istniejącej już platformy oraz wskazuje na status prototypu. To oznacza, że po wprowadzeniu do służby czołg otrzyma prawdopodobnie oznaczenie M1A3.
US Army podała, że „M1E3 Abrams będzie obejmował najlepsze cechy M1A2 SEPv4 i będzie zgodny z najnowszymi standardami architektury otwartych, modułowych systemów, umożliwiając szybszą aktualizację technologii…”. To same ogólniki. Jednak można przypuszczać, że inżynierowie skorzystają z rozwiązań przygotowywanych z myślą o M1A2 SEPv4 i wykorzystają w M1E3 nowe celowniki z cyfrowym łączem danych. To umożliwi zastosowanie w nowym Abramsie najnowszych pocisków programowalnych. Armatę będzie miał natomiast taką samą jak do tej pory – kalibru 120 mm.
Kluczowa za to wydaje się przebudowa kadłuba i wieży czołgu, by wzmocnić poziom ochrony załogi i wytrzymałość maszyny na polu bitwy. Gen. dyw. Glenn Dean, dyrektor wykonawczy programu Ground Combat Systems, zwrócił uwagę, że obecnie nie można już zwiększać zdolności Abramsa bez zwiększania jego masy. Od dekad US Army wzmacniała poziom ochrony czołgu M1 głównie poprzez dodawanie kolejnych, zewnętrznych elementów opancerzenia i systemów ochrony, np. izraelskiego systemu obrony aktywnej Trophy-HV.
Czołgi Abrams są w wyposażeniu żołnierzy 1 Warszawskiej Brygady Pancernej.
Na temat wagi Abramsów wypowiadał się także Scott Taylor, dyrektor, który w firmie General Dynamics Land Systems (producent czołgów) odpowiada za rozwój biznesu w USA. Już wiosną tego roku przyznał w mediach, że US Army niepokoi masa bojowa M1 SEPv3 sięgająca 69–70,8 t. Tymczasem M1A2 SEPv4 miał być jeszcze cięższy. Ten trend oznaczał pogarszanie m.in. takiego parametru jak stosunek mocy do masy.
Konieczność budowy lżejszego czołgu to jeden z wniosków, jakie płyną z wojny w Ukrainie. Problemem dla zachodnich wozów, np. Leopard 2 okazała się ograniczona nośność ukraińskich mostów. Być może nie tylko wcześniejsze terminy dostaw, ale właśnie też masa czołgu miała wpływ na to, że Amerykanie postanowili ostatecznie przekazać Ukrainie starszą, ale ważącą kilka ton mniej, wersję M1A1.
Lekcja z Ukrainy
Być może US Army chcąc mieć dość szybko lżejszy czołg podstawowy, ale zapewniający wysoki poziom ochrony, skorzysta przy pracach nad M1E3 z rozwiązań zaproponowanych w Abramsie X, demonstratorze technologii przedstawionym w 2022 roku przez General Dynamics Land Systems. Dzięki zmianom konstrukcji, m.in. zmniejszeniu kubatury wieży, udało się w nim obniżyć masę do około 59 t. W Abramsie X zastosowano także nowy, hybrydowy, spalinowo-elektryczny układ napędowy, który nie jest tak paliwożerny jak silnik turbinowy zamontowany w obecnych czołgach US Army.
Zachowanie oznaczenia M1 oznacza, że pomimo głębokich modyfikacji nie będzie to nowy typ czołgu. Zapowiedzi z USA zdają się wskazywać, że nowej generacji wóz bojowy może pojawić się dopiero około 2050 roku. Możliwe, że Amerykanie uznali, iż nie muszą spieszyć się z następcą Abramsa, gdyż czołgi ich rywali nie stanowią zagrożenia. Zyskali bowiem wiedzę o najnowszych wersjach rosyjskich T-72 i T-90, dzięki przebadaniu wozów, które zdobyła ukraińska armia. Konkurencji tym bardziej nie stanowi rosyjski czołg nowej generacji T-14 Armata, który okazał się propagandowym humbugiem.
Ponieważ pierwsze dostawy M1E3 mają rozpocząć się w latach trzydziestych, do tego czasu jednostki ciężkie US Army będą przezbrajane nadal w czołgi M1A2 SEPv3. Jednak tempo tych dostaw zostanie spowolnione.
autor zdjęć: kpr. Marcel Mańkowski
komentarze