Przeprowadzili strzelanie z rakiet Standard SM-1, zdali test w prestiżowym brytyjskim ośrodku FOST, wzięli udział w natowskich ćwiczeniach „Trident Juncture”, które były jednym z największych tego typu przedsięwzięć od czasu zakończenia zimnej wojny. W piątek rano, po trzech miesiącach szkolenia, do Gdyni wróciła fregata ORP „Gen. K. Pułaski”.
– Szkolenie, które przeszliśmy, ma wiele plusów. Takich doświadczeń nie bylibyśmy w stanie zdobyć w kraju – mówi kmdr ppor. Piotr Jaszczura, dowódca pionu operacyjnego na fregacie ORP „Gen. Kazimierz Pułaski”. – Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Stęskniliśmy się za rodzinami. Ale paradoksalnie, po trzech miesiącach niemal w całości spędzonych na morzu, człowiek tak się do tego przyzwyczaja, że ma poczucie, iż mógłby spokojnie tak funkcjonować jeszcze przez kolejne tygodnie.
Okręt zawinął do Gdyni wczoraj rano. Do macierzystego portu przypłynął prosto z okolic Norwegii, gdzie przez ostatnie tygodnie brał udział w „Trident Juncture ’18”. Manewry były jednym z największych tego typu przedsięwzięć realizowanych przez NATO od czasu zakończenia zimnej wojny. Realizowane były przede wszystkim na lądzie. – Okręty wspomagały prowadzoną tam operację – wyjaśnia kmdr ppor. Jaszczura. ORP „Gen. K. Pułaski” wykonywał zadania na Morzu Północnym i Atlantyku. – Wchodziliśmy w skład grupy kanadyjskiej. Okrętem flagowym była fregata HMCS „Halifax”, której, oprócz nas, towarzyszyły dwie fregaty z Wielkiej Brytanii i jedna z Francji.
Grupa współtworzyła siły północne, w ramach których operował jeszcze między innymi amerykański lotniskowiec USS „Harry S. Truman”. Ich poczynaniami kierował dowódca STRIKFORNATO (Dowództwo Morskich Sił Uderzeniowych i Wsparcia NATO). – Naszym przeciwnikiem były siły południowe dowodzone przez MARCOM (Dowództwo Sojuszniczych Sił Morskich NATO). One z kolei składały się z dwóch natowskich stałych zespołów fregat oraz niszczycieli SNMG1 i SNMG2 – mówi kmdr ppor. Jaszczura. Okręty prowadziły walkę na morzu oraz odpierały uderzenia z powietrza i spod wody. – Ćwiczenia były doskonałą okazją, by raz jeszcze przetestować procedury i wykonać zadania, z którymi chwilę wcześniej zmagaliśmy się w ośrodku FOST – przyznaje komandor. W prestiżowym ośrodku Royal Navy w Plymouth „Pułaski” spędził sześć tygodni.
– Wszelkie nasze działania były prowadzone zgodnie z tygodniowymi planami szkolenia, które były na bieżąco aktualizowane. Załoga musiała się wykazać dużą elastycznością i na wszelkie zmiany reagować błyskawicznie – wyjaśnia kmdr ppor. Jaszczura. Jej poczynania cały czas śledzili instruktorzy z brytyjskiej marynarki. Bywały dni, że na pokładzie „Pułaskiego” było ich niemal czterdziestu. – W czwartki przychodził czas na tzw. Weekly War, kiedy praktycznie wszystko zaczynało się dziać jednocześnie. Przykład? Na skutek ataku przeciwnika okręt nagle tracił napęd, zasilanie i dryfował po morzu. A my musieliśmy szybko usunąć usterki, bo dowódca wiedział, że za kilkanaście minut mogą pojawić się samoloty i uderzyć ponownie – wspomina kmdr ppor. Arkadiusz Frącz, dowódca pionu eksploatacji na „Pułaskim”.
Gorące były również wtorki w całości poświęcone obronie przeciwlotniczej. – Odpieranie ataków lotniczych oczywiście ćwiczymy także w Polsce. U nas jednak takie uderzenie trwa zwykle około pół godziny. Podczas szkolenia w FOST samolotów było tak wiele, że naloty trwały po kilka godzin – opowiada kmdr ppor. Jaszczura. Stopień skomplikowania zadań stawianych „Pułaskiemu” zwiększał się z każdym tygodniem. – Programy szkolenia są opracowywane z uwzględnieniem doświadczeń wyniesionych z konfliktów, w których brała udział brytyjska marynarka. Trudno o lepszą szkołę – przyznaje kmdr ppor. Frącz. Załoga „Pułaskiego” sprostała zadaniu i zaliczyła test w brytyjskim ośrodku.
Ważnym sprawdzianem było też strzelanie z rakiet przeciwlotniczych Standard SM-1, które okręt przeprowadził na północ od wybrzeży Szkocji. Zostało ono zorganizowane po raz pierwszy, odkąd jednostka służy pod biało-czerwoną banderą. Załoga wystrzeliła dwie rakiety. Celem były latające imitatory ICP, które przypominają niewielkie samoloty.
ORP „Gen. Kazimierz Pułaski” to fregata typu Oliver Hazard Perry. Wchodzi w skład 3 Flotylli Okrętów. Została zbudowana w Stanach Zjednoczonych i początkowo służyła w US Navy. Biało-czerwona bandera nad okrętem po raz pierwszy załopotała w 2000 roku. Od tej chwili „Pułaski” służył między innymi w natowskim zespole SNMG1 oraz brał udział w antyterrorystycznej operacji „Active Endeavour” na Morzu Śródziemnym.
autor zdjęć: kmdr.ppor. Radosław Pioch
komentarze