Nie złożyli broni, postanowili kontynuować walkę o suwerenność Polski. W 1945 roku podziemie antykomunistyczne w Polsce liczyło nawet 200 tys. osób, z czego 20 tys. prowadziło walkę z bronią w ręku. Była to najliczniejsza konspiracja zbrojna w okupowanej przez Sowietów Europie. Dziś obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
67 lat temu, pomiędzy godziną 20.00 a 20.45 w więzieniu na warszawskim Mokotowie strzałem w tył głowy komunistyczni oprawcy zamordowali siedmiu członków kierownictwa IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, ostatniej ogólnopolskiej konspiracji kontynuującej dzieło Armii Krajowej.
W uzasadnieniu wyroku pięciokrotnej kary śmierci dla ppłk. Łukasza Cieplińskiego, prezesa Zarządu WiN, płk Aleksander Warecki, sędzia Wojskowego Sądy Rejonowego w Warszawie, napisał: „Wyrok ten przeto powinien stanowić przestrogę dla każdego, kto ośmieliłby się podnieść rękę na władzę ludową w Polsce i zdobycze mas pracujących”. Rocznica zbrodni z 1 marca 1951 roku obchodzona jest jako Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Nie złożyli broni
Sytuacja członków polskiego podziemia niepodległościowego pod koniec II wojny światowej była rozpaczliwa. – Wraz z wkraczającą na polskie ziemie Armią Czerwoną agenci NKWD i polscy komuniści rozpoczęli masowe aresztowania, deportacje i mordy członków AK oraz innych organizacji niepodległościowych – mówi dr Dariusz Siwek, historyk badający najnowsze dzieje Polski.
Sytuacji nie ratowała nawet współpraca oddziałów z radzieckimi wojskami w ramach akcji „Burza”. – Sowieci korzystali z pomocy wojskowej AK w starciach z Niemcami, a po zakończeniu walk akowcy byli rozbrajani, osadzani w obozach lub przymusowo wcielani do 1 Armii Wojska Polskiego – dodaje historyk. Dlatego, mimo wycofania się z Polski armii niemieckiej oraz rozkazu gen. Leopolda Okulickiego, komendanta AK, z 19 stycznia 1945 roku rozwiązującego Armię Krajową, tysiące partyzantów i żołnierzy nie złożyło broni i postanowiło kontynuować walkę o suwerenność i niepodległość Polski. – Walczyli z narzuconym Polsce nowym systemem politycznym, uznając go za przejaw zniewolenia narodu i podporządkowania kraju ZSRR – tłumaczy prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Najliczniejsze struktury podziemne powstały po rozwiązaniu Armii Krajowej. Kontynuatorką tradycji akowskiej była powołana w maju 1945 roku Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj, która 2 września tego roku została zastąpiona przez Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” (Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość”). Dr Siwek tłumaczy, że WiN zakładała przede wszystkim prowadzenie walki politycznej, domagała się opuszczenia Polski przez wojska sowieckie, zaprzestania prześladowań, przeprowadzenia wolnych wyborów, gromadziła też informacje wywiadowcze i przejęła poakowskie oddziały partyzanckie. Działała do 1952 roku, kiedy została ostatecznie zlikwidowana przez Urząd Bezpieczeństwa.
Walkę z wrogim ustrojem prowadzili także żołnierze wywodzący się z nurtu narodowego, skupieni w Narodowych Siłach Zbrojnych oraz w utworzonym w listopadzie 1944 roku Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym. Powstały także lokalne organizacje i grupy konspiracyjne, m.in. Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza „Warta”, Konspiracyjne Wojsko Polskie, działające głównie na terenie województwa łódzkiego, czy Armia Krajowa Obywatelska, prowadząca walkę na terenie województwa białostockiego.
Leśne bitwy
Oddziały partyzanckie działały najaktywniej w najsłabiej zurbanizowanej, wschodniej części Polski: na Podkarpaciu, Białostocczyźnie, Lubelszczyźnie, Podlasiu. Walczono także na dawnych Kresach, szczególnie na ziemi grodzieńskiej, nowogródzkiej i wileńskiej. Do najsłynniejszych partyzantów należeli m.in. mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, dowódca 5 Wileńskiej Brygady AK, kpt. Stanisław Sojczyński „Warszyc”, twórca łódzkiego KWP, mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”, dowódca oddziałów partyzanckich WiN na Lubelszczyźnie, czy kpt. Henryk Flame „Bartek”, dowódca zgrupowania NSZ z okolic Baraniej Góry.
W sumie w okresie największej aktywności, czyli w 1945 roku polskie podziemie antykomunistyczne liczyło ok. 200 tys. osób, z czego 20 tys. prowadziło walkę z bronią w ręku. Niemal połowa z nich wywodziła się z AK. Kolejnych kilkaset tysięcy ludzi zapewniało partyzantom schronienie, łączność, wyżywienie, dostarczało informacji. – Była to więc najliczniejsza antykomunistyczna konspiracja zbrojna w okupowanej przez Sowietów Europie – podkreśla dr Siwek.
Głównym celem niepodległościowego podziemia było wyzwolenie Polski spod obcej okupacji. Jak tłumaczy historyk, walkę prowadzono, by przetrwać i doczekać zmian politycznych, które miały przynieść wybory parlamentarne z 1947 roku. Wielu żołnierzy niezłomnych wierzyło też w wybuch kolejnej wojny światowej, w której naprzeciw siebie staną państwa Zachodu i ZSRR, co byłoby szansą na wyrwanie Polski z sowieckiej strefy wpływów.
Partyzanci walczyli z komunistycznym reżimem, chronili cywilów przed bandytami, odbijali więźniów politycznych. – Walczyliśmy, bo chcieliśmy własnego, niepodległego kraju – mówił w ubiegłym roku w Sejmie, podczas konferencji na temat żołnierzy wyklętych, gen. bryg. Jan Podhorski „Zygzak”, żołnierz AK i konspiracji antykomunistycznej.
Do najbardziej spektakularnych akcji uwolnienia osób przetrzymywanych w komunistycznych katowniach doszło latem 1945 roku. Z 4 na 5 sierpnia około 200 partyzantów AK-WiN kpt. Antoniego Hedy „Szarego” rozbiło więzienie w Kielcach, uwalniając około 350 osadzonych. Z kolei 9 września oddziały pod dowództwem Stefana Bembińskiego „Harnasia” opanowały więzienie w Radomiu i uwolniły blisko 300 przetrzymywanych.
Dochodziło też do starć między oddziałami partyzanckimi a grupami operacyjnymi UB, NKWD, milicji czy wojska. Największe bitwy powojennego podziemia stoczono w maju 1945 roku. 7 maja zgrupowanie dowodzone przez mjr. Franciszka Przysiężniaka „Ojca Jana” odparło po kilku godzinach atak jednostek NKWD w Kuryłówce niedaleko Leżajska. Z kolei 24 maja w Lesie Stockim koło Kazimierza Dolnego 200-osobowy oddział partyzantów mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika” stoczył zwycięską walkę z grupą operacyjną NKWD i UB.
– Organizacje niepodległościowe nie tylko prowadziły walkę zbrojną, lecz także wydawały podziemną prasę, w której informowały o zbrodniach komunistów i podtrzymywały wiarę w zwycięstwo – podkreśla dr Tomasz Łabuszewski, historyk IPN-u. Zbierano też informacje wywiadowcze oraz dokumentowano zbrodnie, których dopuszczał się komunistyczny reżim.
W bezimiennych dołach
Władze komunistyczne wspierane przez sowieckie NKWD bezwzględnie tropiły i rozbijały konspiracyjne oddziały. Nie wiadomo dokładnie, ilu żołnierzy podziemia zginęło w walkach z Milicją Obywatelską, Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy Urzędem Bezpieczeństwa oraz na skutek stosowanych przez nich represji. Według szacunków IPN-u, w latach 1944–1956 wskutek terroru komunistycznego życie straciło nawet 50 tys. osób – na mocy wyroków sądowych, zamordowanych i zmarłych w więzieniach i obozach, zabitych w walce lub w trakcie działań pacyfikacyjnych.
Ocenia się, że w bezpośrednich walkach podziemia z władzą poległo około 9 tys. partyzantów, a za działalność antykomunistyczną sądy wojskowe wydały 5 tys. wyroków śmierci, z których wykonano co najmniej 3 tys. Ponad 200 tys. osób trafiło do więzień i obozów, gdzie poddawano ich brutalnym przesłuchaniom, katowano, przetrzymywano w nieludzkich warunkach. W więzieniach NKWD i UB zmarło lub zostało zamordowanych ok. 20 tys. członków antykomunistycznej konspiracji.
Władze komunistyczne nie tylko prześladowały i mordowały żołnierzy niezłomnych, ale też przedstawiały ich jako przestępców, zdrajców, nazywając wrogami ludu. Żołnierzy powojennego podziemia propaganda PRL-u oskarżała o szpiegostwo, mordowanie ludności cywilnej i rabunki. Skazano ich również na zapomnienie. – Dlatego żołnierzy zamordowanych po sfingowanych procesach wrzucano do bezimiennych dołów, aby nigdy nie zostali odnalezieni – mówi prof. Szwagrzyk.
Bohaterowie Polski
Antysowiecka konspiracja zaczęła topnieć po ogłoszonej w sierpniu 1945 roku przez władzę amnestii, z której skorzystało 35–45 tys. żołnierzy. – Oficjalnym celem amnestii było umożliwienie partyzantom powrotu do normalnego życia, a tak naprawdę informacje zebrane przez władze w trakcie przesłuchań zgłaszających się osób pozwoliły dotrzeć do ukrywających się oddziałów i je rozbić – mówi dr Siwek.
Końcem masowego oporu niepodległościowego była kolejna amnestia, z 1947 roku. Po sfałszowaniu w styczniu tego roku wyborów do Sejmu, dla wielu żołnierzy kontynuowanie walki straciło sens i ponad 70 tys. z nich się ujawniło. Po amnestiach zostało w lasach 1,8 tys. partyzantów, a po 1950 roku walczyło lub ukrywało się jeszcze 250–400 osób. Działali w niewielkich grupach, które były przez władze bezwzględnie tropione i rozbijane. Ostatni „leśny” żołnierz WiN-u, Józef Franczak „Laluś”, zginął w październiku 1963 roku. Jego śmierć symbolicznie kończy etap powojennej konspiracji zbrojnej.
Pamięć o żołnierzach drugiej konspiracji zaczęła być przywracana dopiero po 1989 roku. – Dziś możemy mówić, że żołnierze wyklęci zwyciężyli, bo to oni są teraz bohaterami wolnej i niepodległej ojczyzny – podkreślał prezydent Andrzej Duda podczas zeszłorocznych uroczystości Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
autor zdjęć: IPN, wikipedia
komentarze