– Kanonada dyplomatyczna z powodzeniem może zastąpić faktyczną. Musi być jednak prowadzona z żelazną konsekwencją. Raport obserwatorów trudno będzie podważyć, stanie się mocnym atutem w dalszym postępowaniu z Rosją – ocenia Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych, a obecnie europoseł.
Misja OBWE jest już zapewne na Krymie. Jak pan ocenia pomysł wysłania tam obserwatorów? To sukces Zachodu, Putina, a może w ogóle nie należy tego rozpatrywać w takich kategoriach?
Na obecnym etapie misja jest na pewno pomysłem dobrym. Powiem więcej – powinna ona była zostać wysłana na Krym już kilka dni temu. Doświadczeni, związani z wojskiem obserwatorzy na miejscu zobaczą i ocenią, jak przedstawia się kwestia blokowania przez Rosję ukraińskich baz wojskowych, a także ilu Rosjan porusza się po Krymie w nieoznakowanych mundurach. Taki raport trudno będzie podważyć, stanie się mocnym atutem w dalszym postępowaniu z Rosją. W tej chwili w dużej mierze jesteśmy karmieni jej propagandą.
Dobrze byłoby też, gdyby na wysłanie równoległych misji zdecydowały się też inne międzynarodowe instytucje, jak choćby Rada Europy. Jej obserwatorzy mogliby się na przykład przyjrzeć postępowaniu krymskiego parlamentu, który przecież jawnie sprzeciwia się władzom Ukrainy, a tym samym występuje przeciwko prawu.
Misja potrwa tylko tydzień. To nie za krótko, by cokolwiek zobaczyć?
Przeciwnie. Tydzień to według mnie wystarczający czas, by zobaczyć, co się na Krymie tak naprawdę dzieje. Długotrwałe misje często przynoszą skutek przeciwny od zamierzonego. Powodują pewną inercję, odwlekają faktyczne rozwiązania. Zamiast pomóc w znalezieniu dróg wyjścia z konfliktu, jeszcze go konserwują.
Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że w tej chwili kontrolę nad Krymem sprawują Rosja i jej zwolennicy. Czy według pana nie będzie tak, że obserwatorzy zobaczą tylko to, co Rosjanie zechcą im pokazać?
Faktycznie, na Krymie karty rozdaje Rosja, co stanowi cios w suwerenność Ukrainy. Zakładam, że oczywiście może dojść do sytuacji, że Rosjanie będą utrudniali obserwatorom pracę. Według mnie jednak są oni na tyle doświadczeni i inteligentni, aby dotrzeć do wszystkich stron konfliktu, a jeśli to się nie uda, wyciągnąć z takiego stanu rzeczy odpowiednie wnioski i zamieścić je w raporcie.
W jaką stronę może pójść ten konflikt? Czy rzeczywiście najgorsze mamy już za sobą?
Obawiam się, że wręcz przeciwnie. Rosjanie raczej nie zakładali bombardowania Krymu, chcieli go po prostu opanować i to im się udało. Teraz będą się starali ten fakt utrwalić.
Jak zatem powinny postępować dalej państwa zachodniej Europy i Stany Zjednoczone?
Trzeba wywierać na Rosję nieustanny, dyplomatyczny nacisk, angażując w to takie organizacje, jak choćby OBWE czy ONZ. Nie można pozostawić nawet cienia wątpliwości, że międzynarodowa społeczność takiej sytuacji jak zajęcie Krymu i naruszenie suwerenności oraz integralności terytorialnej Ukrainy nie akceptuje. Kanonada dyplomatyczna może z powodzeniem zastąpić faktyczną, może zastąpić bomby pod warunkiem jednak, że jest prowadzona z żelazną konsekwencją.
Rozmawiał Łukasz Zalesiński
autor zdjęć: Arch. Pawła Kowala
komentarze