Podczas nocnych prac podwodnych kombinezony dwóch nurków z ORP „Piast” zostały zabrudzone niezidentyfikowaną substancją. Rano marynarze poczuli się bardzo źle: mieli napady duszności, biegunkę, zwężone źrenice – tak zaczyna się scenariusz ćwiczenia „Iperyt 2013”, które przez trzy dni prowadzone było na Bałtyku.
Ćwiczenia początkowo odbywały się w porcie w Świnoujściu. Ich kulminację stanowiła jednak akcja zapoczątkowana na otwartym morzu. Tam właśnie skażeniu ulegli nurkowie operujący z pokładu ORP „Piast”. Okręt natychmiast został skierowany do Punktu Bazowania Hel, na miejsce zaś wyruszyli specjaliści z kompanii chemicznej 43 Batalionu Saperów w Rozewiu. Zanim jeszcze ORP „Piast” zawinął do portu, chemicy zdążyli już rozłożyć na nabrzeżu Okrętowy Punkt Likwidacji Skażeń. – Z kombinezonów, które mieli na sobie nurkowie, oraz z pokładu zostały pobrane próbki. Analiza wykazała, że mamy do czynienia ze środkiem fosforoorganicznym – tłumaczy kmdr ppor. Radosław Pioch z 3 Flotylli Okrętów w Gdyni.
W tym czasie sam okręt poddawany był już tak zwanej dekontaminacji. Najpierw został spłukany wodą, a potem do akcji wkroczył specjalistyczny pojazd IRS-2M. – Ustawia się on na nabrzeżu w miejscu zacumowania okrętu, a potem za pomocą specjalnych węży dostarcza na niego środki dezynfekujące – wyjaśnia kmdr ppor. Pioch. Kolejny krok stanowiło odkażenie każdego z członków załogi. – Dopiero po tak przeprowadzonej akcji okręt mógł wyjść w morze i przystąpić do wykonywania kolejnych zadań – podkreśla kmdr ppor. Pioch.
Według bardzo ostrożnych szacunków na dnie Bałtyku zalega około 65 tysięcy ton niebezpiecznych substancji. Przede wszystkim są to pozostałości po drugiej wojnie światowej. Wiele wskazuje też jednak na to, że jeszcze w początkach lat 80. marynarki wojenne ZSRR i NRD wrzucały do morza stare pociski i środki bojowe. – Pod koniec ubiegłego wieku odpadami chemicznymi poparzyli się polscy rybacy. Niedawno niezidentyfikowaną substancję wyrzuciło też morze w okolicach Czołpina – wspomina kmdr ppor. Krzysztof Rutka, dowódca Ośrodka Analizy Skażeń w 3 Flotylli Okrętów. W takich właśnie przypadkach interweniują specjaliści-chemicy z Marynarki Wojennej. – Odpowiadamy również na wezwania z głębi lądu. Sprawdzamy na przykład, czy wykopane beczki istotnie zawierają substancje chemiczne, które mogłyby spowodować skażenie o dużej skali. Na szczęście jak dotąd nie było przypadku, z którym ostatecznie nie byłyby w stanie poradzić sobie służby cywilne – zaznacza kmdr ppor. Rutka.
Ale podstawowym zadaniem chemików jest rzecz jasna pomoc załogom okrętów. – Każdy marynarz ma specjalny pakiet, z którego może skorzystać w razie skażenia. Same okręty są wyposażone w systemy spłukiwania. Niezależnie jednak od tego my także musimy być przygotowani na interwencję – wyjaśnia kmdr ppor. Rutka.
Kiedy okręt zostanie zaatakowany przy użyciu broni chemicznej albo skażony w inny sposób, tak poważnie, że jego załoga nie jest w stanie sama sobie z tym poradzić, jest on kierowany do portu. Punkt Bazowania Hel ma w tym wypadku dobre położenie – znajduje się blisko otwartego morza, a zarazem Rozewia, gdzie stacjonuje kompania chemiczna. Ale to oczywiście nie jedyne kryterium. – Okręt musi wejść do portu, który znajduje się najbliżej. Dlatego ćwiczymy w bardzo różnych miejscach i warunkach – podsumowuje kmdr ppor. Rutka.
autor zdjęć: Piotr Leoniak

komentarze