Kilkunastu żołnierzy Wojsk Specjalnych przeszło szkolenie w górskich jaskiniach. Przez dwa tygodnie uczyli się wspinać, przedzierać przez szczeliny i prowadzić pod ziemią akcję ratunkową. – Komandosi muszą być gotowi do działań w ekstremalnych warunkach – mówi mjr Krzysztof Plażuk z Dowództwa Wojsk Specjalnych.
Na kurs w Tatry wyjechali instruktorzy szkolenia górskiego i kandydaci na instruktorów z Dowództwa Wojsk Specjalnych, Formozy, GROM-u, Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca, NIL-a i AGAT-u.
– W jaskiniach żołnierze uczą się technik linowych i ratownictwa medycznego na najwyższym poziomie – podkreśla mjr Krzysztof Plażuk z Dowództwa Wojsk Specjalnych.
Jeden z komandosów dodaje: – Zdobywając statek czy budynek, używamy bardzo podobnych technik do tych, które stosuje się, pokonując groty. Jeśli poradzimy sobie pod ziemią, to na powierzchni też damy radę.
Szkolenie odbywało się pod okiem instruktorów taternictwa jaskiniowego z Polskiego Związku Alpinizmu i było podzielone na dwie części.
Najpierw, nie schodząc pod ziemię, uczyli się zasad wspinaczki. – W jaskiniach każdy zdany jest wyłącznie na siebie, dlatego wcześniej trzeba się starannie do takiego zadania przygotować – tłumaczy Andrzej, instruktor z Dowództwa Wojsk Specjalnych. Te ćwiczenia odbywały się w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Dopiero potem komandosi ruszyli w Tatry. Ćwiczyli w największych polskich jaskiniach.
Uczyli się zakładać liny poręczowe w poziomie i w pionie, budować stanowiska w skałach i punkty asekuracyjne. By ćwiczyć zasady ratownictwa jaskiniowego, część żołnierzy wcieliła się w rolę rannych. – W jaskiniach dochodzi najczęściej do urazów kręgosłupa, więc poszkodowanego musimy transportować na noszach lub na desce ortopedycznej. Przeprowadzenie go w takim stanie przez szczeliny i zaciski jaskiniowe jest bardzo trudne – opowiada Krystian z Jednostki Wojskowej Komandosów.
Skomplikowane akcje ratunkowe w jaskiniach mogą trwać nawet kilkadziesiąt godzin. Wówczas na dnie jaskini żołnierze muszą udzielić poszkodowanemu pierwszej pomocy, ogrzewać go i czekać na akcję ratunkową z zewnątrz.
Zajęcia zazwyczaj trwały kilkanaście godzin dziennie. W jaskiniach żołnierze używali jedynie niewielkich latarek czołowych. Dodatkowym utrudnieniem była pogoda. Podczas kursu cały czas padał deszcz, a przeciekająca przez szczeliny woda tworzyła kaskady i strumieniami spadała na wspinających się. Żeby uchronić się przed wyziębieniem (temperatura w jaskiniach to ok. 4 stopnie Celsjusza), komandosi ubrani byli w specjalne kombinezony jaskiniowe, które są wodoodporne, choć przepuszczają powietrze.
– Dla mnie najciekawsza była Jaskinia Czarna. Ma różnorodne korytarze – pionowe i poziome, można się w niej także wspinać, a nie jak w pozostałych poruszać tylko na linach – opowiada komandos z Lublińca.
Szkolenie kandydatów na instruktorów zakończy się wejściem na lodowiec w Alpach. Dopiero gdy komandosi instruktorzy przejdą ten test, będą mogli prowadzić zajęcia z żołnierzami w swoich jednostkach.
Wojska Specjalne zaczęły kształcić instruktorów górskich w 2010 roku. Każde szkolenie podzielone jest na kilka etapów. Żołnierze rozpoczynają naukę w halach sportowych i na ściankach wspinaczkowych. Potem latem i zimą trenują wspinaczkę w górach, zdobywają wiedzę o lawinach, trenują topografię i szkolą w jaskiniach.
autor zdjęć: DWS
komentarze