Polscy żołnierze obdarowali rodziców Poli nie tylko drewnem, ale również przygotowali dla dziewczynki kolejną, specjalną wyprawkę.
O Poli słyszał chyba każdy w Polsce, a już na pewno każdy z żołnierzy pełniący służbę na misji w Afganistanie. Nie dziwi więc fakt, że dziewczynka była i jest nadal w kręgu zainteresowania następnej, XII zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. Żołnierze cały czas utrzymują kontakt z rodzicami Poli i gdy tylko dowiedzieli się że brakuje im opału na zimę rozpoczęła się „operacja” pod kryptonimem „Drewno dla Poli”. − Wiesz, że drewno opałowe jest w Afganistanie towarem deficytowym i bardzo drogim, ale dla Poli zrobimy wszystko by w jej domu było ciepło − oznajmił komendant bazy kapitan Mateusz Sowiński.
I rzeczywiście, nie minęło kilka dni i samochód pełen drewna opałowego czekał już załadowany na parkingu. W ustalonym, przez sekcję współpracy cywilno-wojskowej dniu do bazy Ghazni przybyli rodzice Poli wraz z dzieckiem. Pierwsze swoje kroki skierowali do polskich lekarzy, którzy zbadali dziewczynkę. − Dziecko jest w dobrej kondycji zdrowotnej − zabrzmiała diagnoza lekarska. Zadowoleni rodzice przyszli do pomieszczenia, gdzie na Polę czekała całkiem spora wyprawka składająca się z ubrań, mleka w proszku, oliwek dla dzieci, pieluszek, kocyków jak i też zabawek. − Polscy żołnierze bardzo nam pomogli. To, co najważniejsze to fakt, że dzięki nim mamy Polę. Poza tym nadal nam pomagają. Dostaliśmy mleko dla Poli, zabawki, ubrania, środki czystości i wiele innych rzeczy. Jesteśmy więc bardzo wdzięczni polskim żołnierzom za to co dla nas robią − podkreślił po otrzymaniu wyprawki Pan Mohammad Zahir Rahimi, ojciec dziewczynki.
Mieszkańcy prowincji Ghazni żyją bardzo skromnie, rodzice Poli nie należą do wyjątku. Dowódca kontyngentu, generał brygady Andrzej Tuz, w czasie krótkiej rozmowy z ojcem dziecka żywo interesował się obecną sytuacją materialną rodziny i ich potrzebami. Pan Zahir Rahimi nie omieszkał podziękować dowódcy kontyngentu za kolejne wsparcie: − Brak drewna na opał był dla nas do tej pory największym problemem. Ponieważ w Ghazni zimy są bardzo mroźne, potrzebowaliśmy drewna żeby napalić w piecu i żeby w domu było ciepło. Teraz jestem bardzo szczęśliwy, że polscy żołnierze pomogli nam i zdobyli dla nas opał. To dla nas ogromne wsparcie. Jestem więc szczęśliwy i bardzo Wam wdzięczny.
− Jeżeli zaprosi Pan nas do swojego domu, specjaliści CIMIC (współpracy cywilno – wojskowej) z pewnością odpowiedzą na Pana potrzeby − poinformował na zakończenie wizyty generał Tuz i jeszcze raz podziękował za opiekę nad Polą. Po opuszczeniu gościnnych „progów” bazy Ghazni, na parkingu kapitan Sowiński wskazał ojcu Poli ciężarówkę wypełnioną drewnem opałowym zgromadzonym dzięki staraniom żołnierzy z komendy bazy. Samochód ten zawiózł deficytowy towar pod jego dom.
Dziewczynka, która została znaleziona przy ruchliwej drodze stała się sławna nie tylko w kraju, ale i również poza jego granicami. Niedawno, za pośrednictwem attache obrony przy Ambasadzie RP w Waszyngtonie, na ręce dowódcy kontyngentu w Afganistanie generała brygady Andrzeja Tuza, wpłynął list od pani Laury Minor Hatfield z Florydy z podziękowaniami dla dowódcy kontyngentu i polskich żołnierzy za pomoc w uratowaniu Poli i otoczeniu jej opieką.− Powinniście wiedzieć, że miliony ludzi na świecie czytało o uratowaniu małej Poli i opiece, jaką później otoczyli ją polscy żołnierze − czytamy na wstępie listu. Dla Pani Laury, matki pięciorga dzieci i do tego jeszcze żony amerykańskiego snajpera z Korpusu Marines historia ta ma szczególne znaczenie. − Wiem, że podnosząc zawiniątko, w którym była mała Pola, polscy żołnierze świadomie podjęli ryzykowną decyzję, która mogła kosztować ich własne życie. Nie zrozumieją tego ludzie, którzy nigdy nie byli w rejonie działań wojennych − pisze pani Laura.
Pani Laura jest pełna podziwu dla naszych żołnierzy. Twierdzi, że oni przecież też są czyimiś ukochanymi dziećmi i ich śmierć byłaby tragedią dla ich matek. Na zakończenie swojego listu pani Hatfield wyraża ogromny szacunek i błogosławi wszystkich polskich żołnierzy wykonujących swoją misję w Afganistanie.
***
19 września 2012 roku polscy żołnierze z XI zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w czasie prowadzenia patrolu po drodze Highway-1 w dystrykcie Waghez znaleźli noworodka. Uwagę polskich żołnierzy zwróciło wtedy dziwne zawiniątko leżące w pobliżu drogi. Po sprawdzeniu okazało się, że w środku znajduje się około dwudniowa afgańska dziewczynka. Miejsce, w jakim znaleziono dziecko było terenem niezabudowanym, w promieniu dwóch kilometrów nie stwierdzono obecności ludzi. Dziewczynce natychmiast udzielono pierwszej pomocy oraz przewieziono do znajdującej się kilka kilometrów dalej polskiej bazy. Następnie wezwano śmigłowce, by przetransportować noworodka do szpitala polowego w FOB Ghazni, gdzie otoczono dziewczynkę opieką medyczną
Źródło: kpt. Janusz Błaszczak
autor zdjęć: st.chor. Waldemar Młynarczyk
komentarze