Nasi żołnierze rozpoczynają swoją dobową służbę na posterunkach od zaprzysiężenia. Od tego momentu wszystko co robią jest wykonywaniem zadania bojowego. Jest to duże wyzwanie – mówi pułkownik Marek Brzezicha, dowódca 3 Wrocławskiej Brygady Radiotechnicznej. Jednostka obchodzi właśnie 50. rocznicę utworzenia.
3 Brygada Radiotechniczna, którą pan dowodzi obchodzi właśnie jubileusz 50-lecia powstania. To ponad połowa całej historii wojsk radiotechnicznych naszej armii.
Płk Marek Brzezicha: Historia polskiej radiolokacji zaczęła się 22 marca 1934 roku. W Warszawie powstał wówczas Państwowy Instytut Telekomunikacji (PIT). Jego zadaniem było prowadzenie prac badawczych w dziedzinie telekomunikacji: zarówno wojskowej, jak i cywilnej. Po II wojnie światowej, w 1948 roku, w składzie Wojsk Lotniczych w Modlinie-Nowym Dworze Mazowieckim sformowano kompanię radarową. Była to pierwsza jednostka radiotechniczna w Wojsku Polskim. W naszym rodzaju wojsk służyło nawet 10 tys. żołnierzy. Przez długi czas radiotechnicy pracowali na stacjach radiolokacyjnych rodzimej produkcji Nysa A i Nysa B.
W latach siedemdziesiątych polskiego nieba chroniły trzy brygady – 1 Brygada Radiotechniczna w Warszawie, 2 Brygada Radiotechniczna w Bydgoszczy oraz 3 Brygada Radiotechniczna we Wrocławiu. Po licznych zmianach, restrukturyzacjach i rozformowaniach obecnie jako jedyna zadanie to pełni nasza, czyli 3 Wrocławska Brygada Radiotechniczna, która pełną zdolność do wykonywania zadań osiągnęła 31 maja 1974 roku.
Jesteście jedynym związkiem taktycznym, którego pododdziały stacjonują na terenie całego kraju.
Tak, to dlatego, że jesteśmy jedynym związkiem taktycznym, mającym zdolność do radiolokacyjnego rozpoznania przestrzeni powietrznej nad całą Polską. Muszę jednak przyznać, że jest to bardzo duże wyzwanie pod względem organizacyjnym, logistycznym, przepływu kadry czy prowadzenia działań bojowych. Nasze pododdziały radiotechniczne jako jedne z nielicznych w armii każdego dnia pełnią zadania bojowe w czasie pokoju. Tak naprawdę niewiele różnią się od tych, jakie prowadzilibyśmy w warunkach wojny.
Wasze pododdziały i posterunki ulokowane są często w bardzo małych miejscowościach, które nie uchodzą za atrakcyjne dla ludzi chcących robić karierę w wojsku.
Taka jest specyfika naszej służby. Jesteśmy rozmieszczeni w miejscach właściwych do dobrego wykonywania czynności radiolokacyjnych. Takie lokalizacje mają oczywiście pewien wpływ na nabór kadr do służby. Jak wiele brygad mamy wakaty i w różny sposób staramy się pozyskać nowych żołnierzy. Najbardziej zależy nam na elektrotechnikach, elektronikach, informatykach, specjalistach od mechatroniki. Mamy też miejsca dla żołnierzy innych specjalności, w pododdziałach łączności czy logistycznych.
Efektywność waszej służby zależy jednak nie tylko od ludzi, ale być może w jeszcze większym stopniu od sprzętu, którego używacie.
Głównym sprzętem, którego używamy są stacje radiolokacyjne rodzimej produkcji typu NUR, czyli Naziemne Urządzenia Radiolokacyjne – począwszy od sprzętu starszej generacji NUR-31 czy 41, a kończąc na stacjach nowej generacji NUR-12ME i NUR-15M. Do tego należy dodać trzy radary dalekiego zasięgu produkcji włoskiej.
Czy w czasach wojny toczącej się za wschodnią granicą ten sprzęt wystarcza?
Nasze pododdziały od lat są sukcesywnie zaopatrywane w nowoczesny sprzęt. Radary, którymi dysponujemy są klasycznymi radarami ostrzegawczymi, przystosowanymi do wykrywania obiektów o określonych parametrach. Sytuacja geopolityczna i zagrożenie ze strony nowych środków napadu powietrznego wymuszają wykorzystanie ich do wykrywania także innych zagrożeń, a także przyspieszenie modernizacji.
Na jednym z naszych posterunków w fazę końcową weszły testy nowego typu polskiego radaru manewrowego dalekiego zasięgu typu Warta. Zbudowany został w innej technologii niż te, których obecnie używamy. W dalszej perspektywie planowane jest wyposażenie naszych wojsk w stacje systemu radiolokacji pasywnej PET/PCL.
Ale to nie wszystkie plany zakupowe?
Wojna w Ukrainie pokazała, że jednym z największych wyzwań jest stworzenie skutecznej obrony przeciwlotniczej oraz niezawodnego systemu dozoru przestrzeni powietrznej. Nawet najnowocześniejsze stacje radiolokacyjne mają bowiem ograniczenia wynikające z ukształtowania terenu. Zaawansowane pociski przeciwnika wykorzystują to, by uniknąć wykrycia. Najlepiej zatem, gdy radar będzie umieszczony wysoko nad ziemią.
I właśnie dlatego Polska podpisała umowę ze Stanami Zjednoczonymi na kupno czterech aerostatów dla naszej brygady. Mowa o dużych bezzałogowych sterowcach na uwięzi posiadających w wyposażeniu radar. Informacje z takiego umieszczonego wysoko radaru przewodowo będą spływały do operatora na ziemi. Takie balony na uwięzi będą zacumowane na linach we wschodniej części kraju. Ich wprowadzenie do służby radykalnie zwiększy możliwości bojowe naszej brygady. Według planów pierwszy taki radar wzniesie się nad ziemię w 2026 roku. Obecnie typujemy żołnierzy, którzy niedługo rozpoczną szkolenie na nowym sprzęcie. Modernizacja techniczna wpłynie także na zmiany w strukturze brygady – w dłuższej perspektywie ma zostać sformowany nowy batalion, a istniejące pododdziały będą wzmocnione nową grupą specjalistów w mundurach.
Czy jesteście w stanie wykryć rakiety balistyczne Iskander, o których ostatnio tak głośno lub niewidzialne samoloty typu stealth?
Na ten temat nie mogę się wypowiadać. Z punktu widzenia radiolokacji nie ma jednak czegoś takiego jak niewidzialny samolot. Są tylko statki powietrzne trudniejsze do wykrycia niż inne. Gdyby tego typu samolot pojawił się w naszej przestrzeni powietrznej, z pewnością zostałby zauważony. Podobnie z rakietami balistycznymi. Polskie wojsko dysponuje sprzętem do wykrywania i zniszczenia takich obiektów.
Wojna w Ukrainie pokazała, jak dużą rolę w działaniach z powietrza odgrywają różnego typu bezzałogowce. Na wykrywanie dronów jesteście już przygotowani?
Są różne typy bezzałogowych statków powietrznych. Te większe wykrywamy bez problemu. Bardzo małe, lecące bardzo nisko nad ziemią, istotnie możemy przeoczyć. Bezzałogowce weszły do powszechnego użycia, dlatego musimy pozyskiwać jeszcze doskonalszy sprzęt, aby skutecznie wykrywać drony nawet o małych gabarytach. Proszę jednak pamiętać, że w radary wyposażone są na polu walki nie tylko wojska radiotechniczne.
Mimo waszych dużych możliwości, głośno było o rakiecie, która spadła w okolicach Bydgoszczy, obcych śmigłowcach latających w naszej przestrzeni powietrznej czy rakiecie, która wleciała w nasz obszar i wyleciała. Jak pan to skomentuje?
Owe cele powietrzne były wykryte przez posterunki brygady zgodnie z posiadanymi możliwościami. W przestrzeni medialnej pojawiło się wiele spekulacji na ten temat, których nie chcę i nie mogę komentować.
Prawdą jest jednak, że wojska zza wschodniej granicy od dawna dopuszczają się wobec was różnych prowokacji. Czasami białoruskie myśliwce mkną „na pełnym gazie” w kierunku naszej granicy, jakby chciały ją przekroczyć i w ostatnim momencie zmieniają kierunek.
Testowanie naszej gotowości i możliwości trwa właściwie od zawsze. Z tym że w ostatnim czasie takie akcje stały się bardziej spektakularne. Dlatego od naszych żołnierzy i innych broniących polskiego nieba wymaga się – oprócz fachowości – dużej odporności psychicznej i wielkiego opanowania. Operator radaru, obserwując rakietę, która leci tuż przy naszej granicy może mieć wrażenie, że za kilka sekund spadnie ona na stanowisko bojowe, w którym on pracuje. Emocje podczas takiej służby bywają więc bardzo duże.
Czy wojna w Ukrainie zmieniła coś w działaniach brygady?
Nasze działania od chwili rozpoczęcia wojny za wschodnią granicą zmieniły się diametralnie. Wiele naszych pododdziałów wyszło z miejsc stałej dyslokacji i cały czas pracują w terenie na wysuniętych posterunkach radiolokacyjnych, tak jak w warunkach wojny. Jest to dla naszych żołnierzy dużym obciążeniem. Najczęściej są pokazywani żołnierze patrolujący teren przy granicznym płocie. A przecież my też jesteśmy strażnikami granicy kraju, tyle że w przestrzeni powietrznej. Pełnimy służbę bojową przez całą dobę każdego dnia w roku.
Nasi żołnierze rozpoczynają swoją dobową służbę na posterunkach od zaprzysiężenia. Od tego momentu wszystko co robią, jest wykonywaniem zadania bojowego. To duże wyzwanie, świadczy o tym choćby fakt, że już 530 naszych żołnierzy otrzymało znak specjalny „Za Ochronę Granicy Rzeczypospolitej Polskiej”, która jest przyznawana żołnierzom chroniącym granicę przez minimum 60 dni.
Czego można życzyć Panu i brygadzie na kolejne lata służby?
Może tego, aby w większej liczbie zgłaszali się do nas chętni do służby. Jesteśmy brygadą, w której nie ma monotonii. U nas dzieje się dużo i żołnierze, którzy u nas służą każdego dnia mogą zrobić coś pożytecznego dla kraju i siebie samego. Służba u nas jest ciekawa i daje olbrzymią satysfakcję. Dla kogoś, kto chce zrobić karierę w wojsku, mamy wiele propozycji.
Pułkownik Marek Brzezicha w 1996 roku ukończył Wyższą Oficerską Szkołę Radiotechniczną w Jeleniej Górze. W wojskach radiotechnicznych był dowódcą stacji radiolokacyjnej i szefem sekcji w 31 Batalionie Radiotechnicznym, a od 2004 roku dowódcą tego batalionu. Od 2018 roku pełnił funkcję zastępcy dowódcy 3 Brygady Radiotechnicznej, a następnie szefa Oddziału Szkolenia w Dowództwie Generalnym RSZ. W 2004 roku ukończył studia wyższe w Akademii Obrony Narodowej na wydziale Lotnictwa i Obrony Powietrznej. W roku 2020 ukończył Podyplomowe Studia Polityki Obronnej w Akademii Sztuki Wojennej.
Pułkownik Brzezicha interesuje się historią i lotnictwem. Jego hobby to kulinaria. Jest żonaty, ma dwóch synów.
autor zdjęć: 3 BRt, Bogusław Politowski
komentarze