System składa się z serwera i oprogramowania bazującego na sztucznej inteligencji, konsoli operatora, wreszcie półautonomicznego pojazdu podwodnego, który służy do poszukiwania oraz identyfikacji min morskich. Tak pokrótce wygląda Tukan, nad którym pracują inżynierowie z Gdańska. Czy dron z AI trafi do wyposażenia polskich okrętów?
Zbudują pojazd, jakiego jeszcze w Polsce nie było. Na skonstruowanie Tukana, bo tak ma się nazywać, naukowcy z Politechniki Gdańskiej otrzymali grant w wysokości 8,6 mln złotych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. –Projekty, które wspieramy, mają sprostać potrzebom zgłaszanym przez resorty siłowe. Chcemy też dążyć do niezależności technologicznej poprzez tworzenie polskiego know-how – tłumaczy zespół prasowy NCBR. Prace nad Tukanem trwają od trzech lat, ale cel znajduje się już na wyciągnięcie ręki. – Niebawem rozpoczniemy próby na uczelnianym basenie. Potem najpewniej przeniesiemy się do ośrodka doświadczalnego w Iławie i sprawdzimy działanie Tukana w wodach Jezioraka. A jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wyjdziemy na Bałtyk. Projekt powinien zakończyć się 15 grudnia 2025 roku – zapowiada prof. Jerzy Kowalski, kierownik zespołu badawczego z Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Okrętownictwa Politechniki Gdańskiej.
Pod okiem operatora
Czym jest Tukan? Prof. Kowalski mówi o systemie składającym się z serwera i oprogramowania bazującego na sztucznej inteligencji, konsoli operatora, wreszcie półautonomicznego pojazdu podwodnego, który służy do poszukiwania oraz identyfikacji min morskich, a także improwizowanych ładunków wybuchowych. Sam dron waży około 100 kg i potrafi zejść na głębokość 200 m. Został wyposażony w sonary boczny i czołowy oraz kamerę. W założeniu będzie go można zwodować z łodzi, okrętu, a docelowo również z bezzałogowych platform nawodnych sterowanych drogą radiową. Tukan ma własny napęd, ale podczas misji pozostanie połączony z pokładem nosiciela za pomocą specjalnego przewodu.
Operator będzie nim mógł sterować, a jednocześnie w czasie rzeczywistym śledzić obraz z głębin. Do tego podczas identyfikacji zalegających na dnie znalezisk otrzyma istotną pomoc. – System dzięki algorytmom sztucznej inteligencji sam oceni, który obiekt jest miną, niewybuchem bądź improwizowanym ładunkiem wybuchowym. W razie wątpliwości operator będzie mógł takie wskazanie zweryfikować, nakierowując na znalezisko kamerę. Niemniej jednak tego rodzaju podpowiedź znacząco usprawni jego działania – przyznaje prof. Kowalski.
Prace nad projektem mają doprowadzić do stworzenia demonstratora technologii, którego przydatność zostanie oceniona przez zewnętrznych ekspertów. Ich przebieg śledzą członkowie zespołu nadzorującego z NCBiR-u, a także przedstawiciele armii. Sami naukowcy deklarują, że są gotowi rozwijać system. – Chcielibyśmy, aby zyskał on możliwość samodzielnego uczenia się na podstawie zapisanych na serwerze baz danych – za powiada prof. Kowalski. Na tym jednak nie koniec. – Zakładamy, że docelowo w system zdołamy wpiąć kilka pojazdów, które będą w stanie realizować swoje zadania w tym samym czasie – zaznacza kierownik projektu. Co ważne, sam pojazd ma konstrukcję modułową. – A to oznacza, że przyszli użytkownicy zyskają możliwość wymiany poszczególnych jego elementów: silnika, kamer, sonarów. Dzięki temu będą w stanie sprostać wymogom związanym z szybko rozwijającą się technologią – uważa prof. Kowalski.
Marynarze od lat korzystają ze skonstruowanego na uczelni bezzałogowego pojazdu Głuptak.
Coraz więcej dronów
Czy Tukan ostatecznie znajdzie się w wyposażeniu polskich okrętów? Tego jeszcze nie sposób przesądzić. Na pewno jednak zapotrzebowanie na różnego typu bezzałogowce szybko rośnie – tak że w rodzimej marynarce wojennej. Dziś takie urządzenia można znaleźć przede wszystkim w siłach przeciwminowych – na Kormoranach, czyli nowoczesnych niszczycielach min projektu 258, ale też starszych trałowcach projektu 207. Pojazdy, w zależności od typu, są wykorzystywane do poszukiwania, identyfikacji i niszczenia min morskich oraz niewybuchów. Przydają się jednak nie tylko do tego. Huginy czy Gavie z powodzeniem można wykorzystać do monitorowania podwodnej infrastruktury krytycznej.
Marynarka wojenna używa pojazdów najbardziej uznanych firm. Ale wzmożone zainteresowanie technologiami bezzałogowymi to również szansa dla polskich konstruktorów. Politechnika Gdańska jest tego doskonałym przykładem. Marynarze od lat korzystają ze skonstruowanego na uczelni bezzałogowego pojazdu Głuptak. – W skład systemu wchodzą pojazdy dwóch typów: bojowe i szkolno-rozpoznawcze – tłumaczył pewien czas temu Aleksander Gierkowski z gdańskiej uczelni. Urządzenie w pierwszej wersji wyposażone jest w niewielki ładunek kumulacyjny. Operator naprowadza je na cel, po czym inicjuje zdalną detonację. Pojazd zostaje zniszczony wraz z miną. – Tutaj Głuptak działa trochę jak kamikadze – podkreślał Gierkowski. Pojazd w wersji numer dwa nie posiada ładunku. Można go użyć do poszukiwania min, inspekcji podwodnej infrastruktury, wreszcie szkolenia marynarzy. Początkowo Głuptaki znalazły się w wyposażeniu wycofanych już ze służby niszczycieli min projektu 206FM. Dziś korzystają z nich załogi wspomnianych już Kormoranów, a także marynarze z dwóch trałowców – OORP „Hańcza” i „Drużno”.
W pracowniach gdańskiej politechniki narodził się również Ukwiał, czyli zdalnie sterowany bezzałogowiec przeznaczony do poszukiwania niebezpiecznych obiektów, choć nie tylko. Za pomocą pojazdu operator może też podłożyć pod minę ładunek wybuchowy Toczek. System, podobnie jak Głuptak, zadebiutował na pokładach okrętów 206FM. Po wycofaniu ich z linii trafił do wojskowych magazynów. Ale decydenci o nim nie zapomnieli. Po drobnym liftingu trafił na „Hańczę” i „Drużno”. Rozwinięciem Ukwiała stał się inny bezzałogowiec – Morświn, który jeszcze w 2017 roku znalazł się w wyposażeniu ORP „Kormoran”, czyli prototypowego niszczyciela min projektu 258. Dodać przy tym należy, że głównym konstruktorem wszystkich czterech pojazdów był prof. Lech Rowiński.
W armiach świata trwa dronowa rewolucja, zaś sam proces nasycania wojsk systemami bezzałogowymi jeszcze przyspieszył po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Dotyczy to także domeny morskiej. Stopniowo do gry wchodzi też sztuczna inteligencja. Polska stara się być tutaj na bieżąco. I dotyczy to nie tylko wojska, lecz także – jak widać – naukowców, konstruktorów, wreszcie przemysłu obronnego.
autor zdjęć: Politechnika Gdańska, Marcin Purman/ 8 FOW

komentarze