Nowe śmigłowce szkolno-bojowe mogą wkrótce zastąpić wysłużone Mi-2, a Siły Zbrojne RP będą potrzebowały ok. 600 dobrze wyszkolonych pilotów. Dlatego uważam, że nowy system szkolenia pilotów śmigłowcowych SZ RP jest potrzebny – mówi Jacek Libucha, prezes PZL-Świdnik, w rozmowie z „Polską Zbrojną”. Firma przygotowała taką propozycję dla wojska.
PZL-Świdnik jako część koncernu Leonardo zaprezentował na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego propozycję nowego systemu szkolenia śmigłowcowego Sił Zbrojnych RP. Skąd pomysł zmiany obecnego systemu w Wojsku Polskim?
Jacek Libucha, prezes PZL-Świdnik: Wynika to bezpośrednio z obiektywnych potrzeb, które w tym zakresie sygnalizują przedstawiciele polskiej armii, żołnierze zaangażowani w szkolenie śmigłowcowe oraz sami piloci. Wskazują oni, z czym się całkowicie zgadzam, że skoro Siły Zbrojne RP chcą wprowadzić do służby w najbliższych latach około 200 nowoczesnych śmigłowców kilku typów, to będą potrzebowały około 600 pilotów, których trzeba wyszkolić, a potem – co ważne – cały czas podtrzymywać ich umiejętności i doskonalić je.
A jakie dostrzega Pan wyzwania dla obecnego systemu szkolenia śmigłowcowego w Wojsku Polskim?
Jego największą bolączką jest fakt, że pierwszym śmigłowcem dwusilnikowym, za którego sterami zasiadają młodzi piloci po opuszczeniu Lotniczej Akademii Wojskowej, jest Mi-2. To maszyna przestarzała, analogowa. To może być frustrujące dla pilotów, którzy szkolą się na takich śmigłowcach, a potem mają wykonywać zadania na docelowych, nowoczesnych platformach z cyfrowym glass cockpitem, jak AW101 czy AW149.
Co obejmuje Wasza propozycja?
Proponowany przez nas nowy system szkolenia śmigłowcowego Sił Zbrojnych RP składa się z trzech filarów. Pierwszy to nowoczesne symulatory i urządzenia szkoleniowe. Drugi to nowy śmigłowiec szkolno-bojowy. Trzecim jest pakiet wsparcia logistycznego, w tym nowe podejście do serwisowania śmigłowców, np. na podstawie umowy typu performance-based logistics.
Przybliżmy pierwszy filar – nowe symulatory.
Jeżeli szkolenie pilotów śmigłowców w takiej liczbie, o której mówimy, czyli około 600 osób, ma się odbywać w określonych reżimach czasowych i w ramach określonego budżetu, to Siły Zbrojne RP muszą oprzeć je na symulatorach i wirtualnej rzeczywistości. Żadna nowoczesna akademia lotnicza nie wykorzystuje wyłącznie śmigłowców. Wszystkie opierają się na szkoleniu symulatorowym.
Jako nowy śmigłowiec proponujecie AW109 TrekkerM.
To, że trzeba wymienić wysłużone i przestarzałe Mi-2 na nową konstrukcję, jest dla mnie absolutnie poza dyskusją. Dobry śmigłowiec szkolenia zaawansowanego musi być dwusilnikowy, mieć nowoczesną awionikę i cyfrowy glass cockpit, a przy tym powinien być tani w eksploatacji. PZL-Świdnik proponuje polskiej armii platformę sprawdzoną, wykorzystywaną do szkolenia m.in. przez amerykańską marynarkę wojenną – w US Navy jest to TH-73A zbudowany na bazie AW119, a więc wariant jednosilnikowy. Nasza konstrukcja, mówiąc kolokwialnie, wiele wybacza kursantowi, jest prosta i intuicyjna w pilotażu i ma wiele cech wspólnych z nowym śmigłowcami wprowadzanymi do służby.
Na targach pokazujecie jednak AW109 w odmianie szkolno-bojowej.
Tak, wynika to bezpośrednio z naszych rozmów z Wojskiem Polskim, które jasno formułuje, że chciałoby nie tylko nowy śmigłowiec szkolenia zaawansowanego, lecz także maszynę, którą można w razie czasu „W” uzbroić i wykonywać nią część zadań bojowych.
W jakie uzbrojenie można wyposażyć „109”?
AW109 można uzbroić w karabiny burtowe jak również w niekierowane i kierowane pociski rakietowe.
Elementem trzeciego filaru jest performance-based logistics, brzmi to nieco tajemniczo. Co to jest?
To kompleksowy system zabezpieczenia logistycznego, serwisowania i bieżącej obsługi, w którym za całość prac, tj. naprawy, dostawę części zamiennych i obsługę techniczną, odpowiada dostawca statku powietrznego. Taki system mają m.in. samoloty F-35, w przypadku których wojsko nie musi zajmować się żadnymi sprawami związanymi z logistyką. Dowódcę interesuje tylko planowanie zadań czy szkolenia. On wymaga od producenta dostępności określonej liczby maszyn w określonej liczbie godzin. I tyle.
To dość rewolucyjne podejście. Wojsko może mieć spore opory w stosunku do oddania zabezpieczenia logistycznego pod kontrolę cywilnych firm.
Jako oficer i były żołnierz rozumiem te obawy i mam świadomość, że jednostki bojowe mogą mieć wątpliwości co do takiego systemu zabezpieczenia logistycznego. Uważam jednak, że jednostki szkolne nie powinny absolutnie mieć oporów wobec tak zorganizowanego systemu logistycznego. Mamy pod opieką różne platformy z naszej „rodziny” – to duża flota rozmieszczona na całym świecie, która pozwoliła nam zgromadzić doświadczenie, a miarą sukcesu jest pełne osiąganie zakładanych wskaźników operacyjnych na każdej platformie w ten sposób zarządzanej. Utrzymujemy odpowiednie zapasy niezbędnych części i podzespołów we współpracy z wojskiem, a łatwo można policzyć, jaki jest koszt takiego magazynu na potrzeby, na przykład, tylko 20 śmigłowców szkolnych. Efekt skali ma znaczenie. I na koniec, dla wojska zawsze się liczy sprawność i zrealizowane zadania, tak w czasie „P”, jak i w czasie „W”.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze