Kiedy otrzymasz zadanie, musisz postawić je nie tylko ponad swoje życie, lecz także i życie swoich kolegów – mówi szef szkolenia GROM-u. Między innymi dlatego selekcja do tej jednostki specjalnej jest tak wyczerpująca i szczegółowa. Sprawdzana jest nie tylko fizyczna wytrzymałość kandydatów i ich psychika, „skanowany” jest każdy centymetr ich ciała.
Selekcja do GROM-u. Ten temat jest owiany legendą i czasem aż trudno uwierzyć, że przechodzą ją zwykli ludzie, a nie jacyś superbohaterowie...
Szef szkolenia JW GROM: Prawda? Tymczasem dla nas to tylko proces poszukiwania właściwych osób, które będą zdolne do służby w zespole bojowym GROM-u.
Od czego zaczyna się ten proces?
Od odwagi. Trzeba ją mieć, by się do nas zgłosić i skonfrontować z własnymi słabościami.
Sprawdźmy zatem, jak to wygląda krok po kroku. Przyjmijmy, że odwagi mi nie brakuje. Co powinnam zrobić, by przystąpić do rekrutacji?
Muszę panią uprzedzić, że choć każdy, bez względu na płeć, może wziąć udział w selekcji, to obecnie w zespołach bojowych nie ma etatów dla kobiet. Wprawdzie kobiety służą w GROM-ie, biorą udział w operacjach bojowych jednostki, jednak nie jako „szturmowcy”. Dlatego pani udział w selekcji służyłby na tę chwilę tylko zaspokojeniu ambicji. Zachęcam jednak, by podeszła pani do kwalifikacji, procesu krótszego i mniej wymagającego. Kwalifikację muszą ukończyć wszystkie osoby, które chcą służyć w jednostce na stanowiskach przeznaczonych dla specjalistów. Potrzebujemy w niej żołnierzy mających doświadczenie w różnych profesjach, m.in. logistycznej, łączności, lotniczej i wielu innych.
Czyli, aby wziąć udział w selekcji, trzeba jednak czegoś więcej niż odwagi. W takim razie przyjmijmy, że jest chłopak, który marzy o służbie w jednostce. Od czego ma zacząć?
W pierwszej kolejności powinien wypełnić ankietę, którą znajdzie na stronie jednostki. I to już jest etap, na którym można polec. Zdarza się, że kandydaci nie dołączają zdjęcia albo nie wypełniają ankiety w całości, omijają adres, numer telefonu czy inne ważne dla nas informacje. Takie zgłoszenia od razu wyrzucamy do kosza. Dobrze wypełnione ankiety podlegają dalszej ocenie. Oczywiście kandydaci muszą spełnić też wymogi formalne: wiek do 35. roku życia, choć tutaj czasami robimy wyjątki, jeśli uznamy, że ktoś ma „asy w rękawie”, np. posiada zdolności lingwistyczne lub inne unikatowe umiejętności przydatne dla jednostki. Ponadto kandydat musi mieć minimum średnie wykształcenie, polskie obywatelstwo i zaświadczenie o niekaralności. Jeśli wszystkie te wymagania są spełnione, zapraszamy daną osobę na sprawdzian z WF-u oraz testy psychologiczne.
Chodźmy na ten WF. Czy to jest trudny sprawdzian?
Okazuje się, że tak. Bywa, że na tym etapie odpada 70 procent kandydatów. Dzieje się tak, mimo że nasze wymagania dotyczące sprawności fizycznej nie są tajemnicą. Bez problemu w sieci można znaleźć wskazówki i przygotować się do egzaminu. Aby zweryfikować sprawność fizyczną, kandydaci muszą m.in. biegać na dystansie 3000 i 100 m, wykonać skłony tułowia i podciągać się na drążku. Testujemy także inne umiejętności, takie jak pływanie czy walkę wręcz. Przy czym przy tej ostatniej nie skupiamy się na znajomości sztuk walki, lecz raczej na woli walki, niezłomności i determinacji. Sprawdzian trwa cały dzień, więc na koniec wszyscy są naprawdę zmęczeni. I to jest ten moment, kiedy zaczynamy analizować profil psychologiczny kandydatów. Testy psychologiczne odbywają się tego samego dnia i trwają nawet do godzin nocnych. Na tym etapie odpada średnio kolejne 30 procent kandydatów.
Kto przechodzi dalej?
Osoby o bardzo konkretnych atrybutach. Wśród najważniejszych z nich jest determinacja i wytrwałość kandydata. Żołnierz GROM-u musi być zmotywowany do wykonywania trudnych zadań i osiągania celów stawianych przez jednostkę. Przy czym należy pamiętać, że nie zawsze są one zbieżne z celami osobistymi. Proszę sobie wyobrazić, jak bardzo trzeba być zdeterminowanym, by wykonać zadanie, które w wyniku wstępnej analizy nie jest możliwe do zrealizowania. Historia działań wojsk specjalnych zna wiele takich operacji, które z pozoru nie miały szans na powodzenie, a jednak zakończyły się sukcesem. Doskonały przykład stanowi chociażby operacja „Barras”, której nazwa została zamieniona przez żołnierzy na „Pewna śmierć” ze względu na niebezpieczeństwo, które towarzyszyło im podczas jej wykonywania. To operacja, którą w 2000 roku przeprowadzili żołnierze brytyjskiego SAS w Sierra Leone. Odbili oni zakładników z rąk gangu West Side Boys. Selekcja jest pierwszym sprawdzianem umiejętności sięgania po to, co niemożliwe. Kiedy myślisz, że dotarłeś do ściany, my oczekujemy od ciebie, że zrobisz kolejny krok.
Okazji do przekraczania granic chyba najwięcej jest podczas górskiej części selekcji?
Te sześć dni w Beskidach lub Bieszczadach są nimi wypełnione po brzegi. Kandydatom, którzy przeszli wcześniejsze etapy selekcji, wyznaczamy miejsce, datę i godzinę rozpoczęcia etapu terenowego w górach. Mają mieć ze sobą plecak i sprzęt z listy, którą im podajemy. Wszystko ma ważyć nie mniej niż 20 kilogramów, nie wliczając wody i jedzenia. Zabronione są urządzenia elektroniczne, takie jak zegarki czy telefony, oraz jakiekolwiek sprzęty czy suplementy wspomagające sprawność fizyczną, kognitywną i regenerację, nie wolno też zabierać własnego pożywienia. Natomiast suplementy, odżywki oraz inne substancje, które kandydat już spożył, zostają bardzo szybko wypłukane z organizmu w czasie intensywnego wysiłku. Na trasie zostaje on zupełnie sam ze swoimi słabościami.
Wyprowadzacie ich ze strefy komfortu…
GROM zawsze działa poza strefą komfortu. Sprawdzamy, czy są w stanie zmierzyć się z taką sytuacją, choć oczywiście nie jest ona niczym wielkim w porównaniu z zadaniami operacyjnymi. Ale rzeczywiście, uczestnicy selekcji nie wiedzą, kiedy skończy się zadanie, szybko tracą poczucie czasu. Nie znają trasy, którą mają przejść. Muszą być gotowi na olbrzymie zmęczenie, brak snu, ujemny bilans kaloryczny. Nieustannie są obserwowani przez zespół psychologów. Ich profil psychologiczny jest analizowany, gdy są już mocno zmęczeni.
Zdarza się, że na tym etapie ktoś może was oszukać? Pokazać siebie innego niż jest w rzeczywistości?
Pewnie tak, ale jest to trudne. Fizyczne wyczerpanie sprawia, że bardzo ciężko udawać kogoś, kim się nie jest. Człowiek się obnaża, wychodzą prawdziwe cechy jego charakteru. Nie zawsze są to cechy negatywne, tylko po prostu takie, które dyskwalifikują ze służby w jednostce.
Na przykład?
Nieumiejętność pracy w zespole. W wojskach specjalnych liczy się grupa – wszyscy to wiedzą i wiele osób próbuje pokazać, że potrafi pracować z innymi. Jednak w praktyce często okazuje się to nieprawdą. Sprawdzamy to, dzieląc kandydatów na grupy i obserwując, jak się w nich odnajdują. W ten sposób wyszukujemy również liderów – przyszłych dowódców.
Jaką osobą jest żołnierz GROM-u – dowódca?
To żołnierz, który umie działać zgodnie z taką oto triadą: zadanie, podwładni, ja. Dokładnie w tej kolejności. Wiele osób na pierwszym miejscu stawia grupę, dopiero po niej zadanie, ale wówczas jest duże prawdopodobieństwo, że zadanie nie zostanie wykonane. Być dobrym dowódcą oznacza pracować z ludźmi w taki sposób, by byli dobrze zmotywowani i zdeterminowani do wykonania zadania, którego sukcesu nikt nie wróży. Taką właśnie rolę przypisuje się żołnierzom wojsk specjalnych – być gotowym i zdolnym do wykonania najtrudniejszych i najbardziej niebezpiecznych zadań. I tutaj kluczowa jest rola dowódcy, który musi być liderem, przywódcą w swojej sekcji, grupie czy zespole.
Trudne...
Dlatego przyszłych dowódców testujemy naprawdę szczegółowo. Nie możemy sobie pozwolić na to, by w GROM-ie dowodził ktoś nieodpowiedni. Jeśli kandydaci na stanowiska dowódcze – a więc oficerowie oraz podchorążowie – przejdą etap górski, czekają ich jeszcze testy weryfikujące cechy i predyspozycje przywódcze. Sprawdzamy, w jaki sposób się komunikują, jak przedstawiają zadania, a także jakimi wartościami się kierują. Zwracamy uwagę na to, jak rozwiązują problemy i podejmują decyzje. Niby nic trudnego, prawda? A jednak ludzie odpadają również na tym etapie.
Wyobrażam sobie, że to musi być rozczarowujące. Przechodzisz góry, odpadasz na autoprezentacji.
Niestety. Ale wracając do gór i statystyk – tu odpada kolejne 30 – 50 procent kandydatów. Jednak to jeszcze nie koniec.
Tak, słyszałam opinie, że kolejny etap selekcji jest trochę jak badanie piłkarzy przed transferem do klubu. Kiedy inwestuje się duże pieniądze, trzeba być pewnym, co się otrzymuje. To też wasze podejście do żołnierza?
W pewnym sensie tak. Każdego żołnierza po selekcji badają specjaliści, którzy „skanują” jego ciało i wykrywają, np. ukryte wady serca, problemy ze wzrokiem czy też z mobilnością stawów i zakresem ruchu w ich obszarze. Takie badania prowadzimy już od trzech lat, do tej pory na tym etapie odpadła tylko jedna osoba.
Po co robicie takie badania? Przecież kandydat ma już zaświadczenie wojskowej komisji lekarskiej, że jest zdolny do służby. To nie wystarcza?
Szkolenie w GROM-ie jest bardzo obciążające. Żołnierze są narażeni na kontuzje znacznie bardziej niż w jednostkach konwencjonalnych. Jeśli ktoś ma predyspozycje do kontuzji, nie powinien brać udziału w takim szkoleniu, choćby ze względu na własne bezpieczeństwo. Ale bierzemy też pod uwagę, ile czasu i pieniędzy zostaje „zainwestowanych” w przygotowanie naszych żołnierzy. Nie ma sensu rozpoczynać tego procesu, kiedy istnieje duże ryzyko, że nie zostanie on ukończony. Stąd wymóg przejścia tak wszechstronnych i szczegółowych badań. Ale na nich wreszcie kończymy selekcję! (śmiech).
Ile osób przechodzi cały proces?
Około 10 procent.
Są wśród nich osoby z cywila?
Tak, takie osoby mogą wziąć udział w selekcji. W ostatnim procesie wzięło udział pięć osób po kursie JATA prowadzonym przez Centrum Szkolenia Wojsk Specjalnych. Kurs znakomicie przygotowuje kandydatów ze środowiska cywilnego do selekcji. Jest rozwiązaniem szczególnie dla tych, którzy nie są pewni, co robić, aby dobrze się do niej przygotować. Ostatnią selekcję ukończyło czterech spośród pięciu żołnierzy po kursie JATA. Według mnie jest to doskonały wynik, efekt rzetelnej pracy instruktorów Centrum Szkolenia Wojsk Specjalnych. Opcjonalną ścieżką przyjęcia do służby w jednostce dla „cywila”, który przeszedł pozytywnie selekcję, jest droga przez dobrowolną zasadniczą służbę wojskową. Obecnie w naszych szeregach jest jeden żołnierz, który trafił do nas w ten sposób i teraz już jest żołnierzem zawodowym. Jest to droga krótsza niż przez kurs JATA, ale wymaga od kandydata samodzielnego przygotowania się do selekcji.
Pamięta pan swoją selekcję?
Była najtrudniejsza, tak jak selekcja każdego, kogo pani tutaj zapyta (śmiech). A tak serio, jasne, że pamiętam. Przeszedłem ją w 2002 roku i była inna niż ta dzisiejsza. Proces selekcji ewoluuje. Modyfikujemy go w zależności od wymagań operacyjnych, dostępności i rozwoju metod sprawdzania kandydatów. Staramy się korzystać z innowacji, które oferuje nam nauka, i doświadczeń świata sportu tak, aby kandydat był optymalnie wyselekcjonowany.
To jak zmienia się selekcja na pewno zależy od samych kandydatów.
Tak, oczywiście. Teraz mamy do czynienia z zupełnie innym pokoleniem niż to, które tworzyło jednostkę, ale inni nie znaczy gorsi. Ci najmłodsi zachowują się typowo dla swojej generacji – chcą wszystko osiągać bardzo szybko, czują się najważniejsi, chcieliby funkcjonować jak w turkusowych organizacjach, nie podlegać nikomu, co oczywiście nie sprawdza się w SZRP. Ale nie mam wątpliwości, że wśród nich są ludzie, którzy potrafią stawiać czoła trudnym zadaniom. Posłużę się przykładem Ukrainy. Kto tam walczy na froncie? Młode pokolenie. Są zdeterminowani, waleczni, oddani. Zapewne jeszcze kilkanaście miesięcy temu zarywali noce grając na play station, a rodzice patrzyli na nich z rozczarowaniem. A jednak. Trudne czasy tworzą silnych ludzi, a silni ludzie tworzą dobre czasy.
Czy jest jeszcze szansa, by wziąć udział w tegorocznej wiosennej edycji selekcji do GROM-u?
Ankietę można wysyłać do nas na skrzynkę mailową przez cały rok. Ci, którzy się wahają, niech uwierzą w siebie, wezmą się za treningi i do dzieła. Odważni wygrywają. Służba w GROM-ie to może być najlepsza przygoda życia. Wiem coś o tym.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze