Ludowe powstanie w Wandei było sprzeciwem wobec rewolucji francuskiej. Ale chłopi walczący w szeregach stworzonej przez siebie Armii Katolickiej i Królewskiej protestowali także przeciw prześladowaniom duchowieństwa i katolików. Tłumienie ich zrywu było tak brutalne, że zasługuje na miano pierwszego ludobójstwa w dziejach nowożytnej Europy.
Rozstrzelanie gen. Maurice'a d’Elbée, obraz Juliena Le Blanta. Musée de Noirmoutier. Wikimedia Commons
„W naszej mocy jest rozpocząć świat na nowo”. W ten sposób wyraził się krótko po 1789 roku jeden z jakobińskich deputowanych zasiadających w parlamencie rewolucyjnej Francji. Można te słowa potraktować jako najkrótsze streszczenie rewolucyjnego credo. „Przebudowa świata” miała być całościowa. Miała dotyczyć wszystkich sfer życia człowieka – od edukacji po sposób mierzenia czasu. Jak zauważył przed laty izraelski historyk Jacob Talmon, można w tym kontekście mówić o rewolucji francuskiej jako „początku totalitarnej demokracji”.
Co jednak z tymi, którzy nie zechcą się podporządkować planowi stworzenia „nowej Francji” i „nowych Francuzów”, którzy nie będą chcieli poddać się „rządom cnoty” zapowiadanym przez jakobińskiego dyktatora Maksymiliana Robespierre’a? Na nich czekała „obywatelka gilotyna”. Rewolucyjny terror brał się właśnie z totalitarnej pokusy „rozpoczynania świata na nowo”. Louis de Saint-Just, prawa ręka Robespierre’a i autor złowrogiej maksymy „nie ma wolności dla wrogów wolności”, podkreślał jednocześnie, że proklamowana w 1792 roku republika ma być czymś więcej aniżeli tylko ustrojem politycznym bez króla. Miała być „żarliwą wspólnotą”, swego rodzaju parakościołem. Ten sposób rozumowania – jak zauważa współczesny historyk francuski Reynald Secher – zakładał, że człowiek nie może buntować się przeciw republice, a „nieludzie nie mogą posiadać ani własności, ani terytorium”.
Wandea nie chce „nowej Francji”
Historycy zajmujący się dziejami rewolucji francuskiej już dawno udowodnili, że w okresie największego nasilenia rewolucyjnego terroru w latach 1792–1794 wśród zgładzonych na gilotynie niemal 80% stanowili przedstawiciele „stanu trzeciego”, warstwy nieuprzywilejowanej, słowem lud francuski, w imię którego toczyła się od 1789 roku rewolucja we Francji. Gros tych ofiar stanowili chłopi z Wandei, krainy położonej w zachodniej Francji: wiosną 1793 roku chwycili oni za broń przeciw republice i w szeregach stworzonej przez siebie Armii Katolickiej i Królewskiej walczyli przeciw tym, którzy zapowiadali „rozpoczęcie świata na nowo”.
Kolejność przymiotników w tej nazwie od 7 sierpnia 1793 roku oficjalnie odnoszącej się do wszystkich oddziałów ludowego powstania w Wandei nie była przypadkowa. Wskazuje ona na najgłębszą genezę tego chłopskiego zrywu, jaką był sprzeciw Wandejczyków wobec wojny wypowiedzianej Kościołowi katolickiemu przez rewolucję. Wszystko zaczęło się już w 1789 roku (konfiskata kościelnych majątków, zakaz składania ślubów zakonnych), a po ogłoszeniu republiki w 1792 roku antykatolickie oblicze rewolucyjnego państwa stało się bardzo wyraźne. Masowe aresztowania i gilotynowanie księży, którzy pozostali wierni papieżowi, nie chcąc przysięgać na tak zwaną konstytucję cywilną kleru z 1790 roku, walka z chrześcijaństwem w przestrzeni publicznej (dewastacje kościołów, likwidacja kalendarza chrześcijańskiego, zakaz używania dzwonów kościelnych) – wszystko to udowadniało, że rewolucyjne hasło „rozdziału Kościoła od państwa” w rzeczywistości jest inauguracją masowych prześladowań nie tylko duchowieństwa, ale w ogóle katolików.
Eskalacja antykatolickiej polityki republiki zbiegła się z egzekucją króla Ludwika XVI (21 stycznia 1793) i zarządzeniem przez władze rewolucyjne powszechnego poboru do wojska (la levée en masse) w marcu 1793 roku. Pierwsze z tych wydarzeń było dla Wandejczyków potwierdzeniem, że w Paryżu zainstalował się reżim depczący wszystkie uświęcone od wieków tradycje religijne i polityczne Francji. Drugie zostało odebrane jako niedopuszczalna uzurpacja republikańskiego rządu, nie do pomyślenia w czasach monarchii, która opierała swój wysiłek militarny na profesjonalnej armii. Wandejscy chłopi nie chcieli składać daniny krwi na rzecz reżimu powszechnie uznawanego przez nich za bezbożny i antyfrancuski.
Ludowe powstanie
Wiosną 1793 roku powstanie wybuchło spontanicznie w całej Wandei. Od początku było ono ludowe. Jeśli gdzieś można było znaleźć we Francji doby rewolucji obszar, na którym działała maksyma o „wolności, równości i braterstwie” (sztandarowe hasło rewolucji), to paradoksalnie właśnie tam. Dowódców oddziałów powstańczych wyłaniano w jawnych i powszechnych wyborach. Przyznawał to później nawet sam Napoleon: „W armii wandejskiej panowała ta wielka zasada [równości]”.
Istniał jednak pewien przymus. Odczuli go niektórzy przedstawiciele wandejskiej szlachty, którzy zmuszani byli przez chłopów do objęcia dowództwa nad poszczególnymi oddziałami Armii Katolickiej i Królewskiej. Legendarnego dowódcę wojsk powstańczych François de Charette’a trzeba było dosłownie wyciągać spod łóżka. Nie tak drastycznie, ale jednak z pewnym przymuszeniem „skłoniono” do udziału w powstaniu innych wybitnych dowódców wandejskiego zrywu – markiza Charles’a de Bonchampsa i hrabiego Henriego de La Rochejaqueleina.
Obraz Alfreda de Chasteigniera przedstawiający bitwę pod Torfou. Kobiety z Tiffauges zastawiają drogę powstańcom wandejskim uciekającym na widok oddziałów z Moguncji pod wodzą Jeana Baptiste'a Klébera. Wikimedia Commons
W sensie politycznym i administracyjnym najważniejszą instancją władzy powstańczej była Wielka Rada Wandei, która wydawała zarządzenia w imieniu małoletniego króla Ludwika XVII (syn zgilotynowanego króla Ludwika XVI przebywał w więzieniu Temple w Paryżu, gdzie zmarł w 1795 roku w wieku dziesięciu lat). W jej gestii leżało również mianowanie głównodowodzącego wojsk powstańczych. Pierwszym został charyzmatyczny Jacques Cathelineau, chłop z Pin-en-Mauges. Po jego śmierci w lipcu 1793 roku z ran odniesionych po nieudanym szturmie na Nantes na jego następcę obrano Maurice'a d’Elbée. Gdy ten zginął, dowodzenie przejął Henri de La Rochejaquelein.
Oddziały armii powstańczej dzieliły się na jednostki służby stałej i czasowej. Te pierwsze w kulminacyjnej fazie powstania wandejskiego (wiosna – lato 1793) składały się z trzech zgrupowań: Armii Loary dowodzonej przez Bonchampsa, Armii Środka pod dowództwem d’Elbée oraz Armii Bagien dowodzonej przez Charette’a. Każde z tych ugrupowań liczyło 12–15 tys. żołnierzy podzielonych albo na cztery brygady, albo tworzących dywizję. Liczebność niestałej części armii powstańczej jest trudna do oszacowania. Po części składała się ona z żołnierzy wspomnianych regularnych zgrupowań, którzy po bitwie wracali do swoich gospodarstw, a po części z osób przypadkowych (między innymi dezerterów z armii republiki).
Powstańcza armia
Stan uzbrojenia i sposób walki Wandejczyków opisuje relacja jednego z nich, mieszkańca Le Loroux-Bottereau: „Nasza armia składała się z takich samych wieśniaków jak ja, odzianych w kaftany albo zgrzebne kapoty, uzbrojonych w fuzje, pistolety, muszkiety, często w zwykłe narzędzia do roboty – kosy, kije, siekiery, noże używane przy wytłoku albo szpikulce do rożna. Organizujemy się w parafiach i dystryktach, pod rozkazami konkretnego dowódcy. Maszerujemy wprost na nieprzyjaciela, uklęknąwszy najpierw i uzyskawszy błogosławieństwo od naszych księży, zaczynamy od bezustannej strzelaniny, pewnie bezładnej, ale gęstej i dobrze mierzonej. […] Za całą komendę nasi oficerowie mają tylko takie polecenia: »Równajcie, chłopcy, oto Błękitni [wojska republikańskie]«. Na ten sygnał rozstawiamy się szeroko, rozciągamy się w wachlarz, aby otoczyć wroga”.
„Uchodźcy”, obraz Évariste'a Carpentiera, ok. 1881. Wikimedia Commons
Zwycięstwa nad „Błękitnymi” odnoszone przez Wandejczyków w pierwszej fazie powstania pozwoliły im na poprawę stanu uzbrojenia. Po zajęciu 9 czerwca 1793 roku Saumur w ręce powstańców wpadło 15 tys. karabinów i 50 dział. W szczytowym okresie (lato 1793) artyleria powstańcza liczyła 130 dział. Trzon Armii Katolickiej i Królewskiej stanowiła piechota złożona z chłopów, z których niejeden miał za sobą służbę w królewskich milicjach. Była również kawaleria, podzielona na cztery dywizje, z których każda liczyła od 1000 do 1200 jeźdźców. Jak relacjonowała żona jednego z wandejskich dowódców: „konie były wszelkich rozmiarów i wszelkiej maści. Widziało się juczne siodła zamiast siodeł kawaleryjskich, sznurki zamiast strzemion, chodaki zamiast butów jeździeckich”.
Wandejczycy walczyli u siebie. To było ich przewagą, zwłaszcza w pierwszej fazie wojny, gdy dodatkowo działał jeszcze czynnik zaskoczenia. Pewną rolę odgrywało specyficzne ukształtowanie terenu. W ówcześnie lesistej Wandei łatwo można było się zgubić, ale i zastawić pułapkę. Jak wspominał dowodzący wojskami republiki w Wandei, generał Jean-Baptiste Kléber, teren, na którym przyszło mu działać, przypominał „jakiś mroczny, głęboki labirynt, w którym można maszerować tylko po omacku; w tym prawdziwym systemie naturalnych przeszkód i zapór trzeba szukać wijących się dróg”.
Jak walczył „lud olbrzymów”
Nie tylko umiejętność rozeznania się w leśnym labiryncie decydowała o sukcesach wojsk powstańczych. Jak podkreśla wspominany już francuski historyk wandejskiego powstania Reynald Secher, nie można pominąć czynnika najważniejszego – morale. Oprócz „racjonalnej organizacji (umożliwiającej między innymi uprawę pól podczas wojny), doskonałej znajomości terenu i ludowej solidarności” trudną do przecenienia rolę odgrywała „odrodzona wiara” i „umiłowanie wolności” Wandejczyków.
Wszystko to sprawiało, że nawet śmiertelni wrogowie doceniali ich męstwo i siłę oporu. Generał Louis-Marie Turreau, dowodzący „piekielnymi kolumnami” niszczącymi wszystko, co żyło w Wandei, nazywał Wandejczyków „prawdziwie nadzwyczajnymi ludźmi”. Byli dla niego „strasznym przeciwnikiem, którego trzeba umieścić w historii w pierwszym rzędzie narodów walecznych”. Z kolei Napoleon określał Wandejczyków „ludem olbrzymów”. Do połowy czerwca 1793 roku Armia Katolicka i Królewska opanowała niemal całą Wandeę. Apogeum sukcesów wojsk powstańczych było zdobycie 18 czerwca 1793 roku Angers. Punktem zwrotnym całej wojny okazał się nieudany szturm Wandejczyków na Nantes (opanowanie tego miasta pozwoliłoby myśleć o połączeniu się z Bretanią, również niechętną nowym rewolucyjnym porządkom). 29 czerwca 1793 roku śmiertelnie zraniony został podczas szturmu na Nantes głównodowodzący siłami powstańczymi Jacques Cathelineau. Śmierć na polach bitewnych w następnych miesiącach kolejnych dowódców wandejskich (Bonchampsa i d’Elbée) z pewnością przyczyniała się do osłabienia całej powstańczej armii. Brak niekwestionowanych autorytetów sprzyjał deficytowi jednolitości w dowodzeniu oddziałami powstańczymi. Szwankowała koordynacja.
Bitwa pod Le Mans, 13 grudnia 1793. Obraz Jeana Sorieula. Musée de la Reine Bérengère. Wikimedia Commons
Z pierwszego zaskoczenia otrząsnęła się również republika, która wiosną i latem 1793 roku musiała zmagać się z siłami koalicji antyfrancuskiej nad Renem. We wrześniu 1793 roku sytuacja na wschodnich granicach republiki pozwoliła przerzucić do Wandei dwudziestotysięczną, zaprawioną w bojach Armię Moguncji (francuskie Mayence) generała Klébera. Przewaga liczebna i nieograniczone w porównaniu z Wandejczykami rezerwy strategiczne (ludnościowe i materiałowe) republiki sprawiały, że od jesieni 1793 roku szala zwycięstwa zaczęła przechylać się zdecydowanie na stronę „Błękitnych”. Tej dysproporcji nie była w stanie zniwelować sporadyczna i nieregularna pomoc brytyjska dla wojsk powstańczych.
Jeszcze 19 września 1793 roku pod Torfou Wandejczycy odnieśli zwycięstwo nad armią republiki. To był jednak ich ostatni znaczący sukces militarny. Miesiąc później przyszła klęska pod Cholet. 14 listopada 1793 roku próba opanowania Granville zakończyła się kolejną klęską. Ostateczna katastrofa nastąpiła 21 grudnia 1793 roku pod Savenay. Po bitwie dowodzący „Błękitnymi” generał François-Joseph Westermann z dumą raportował Konwentowi Narodowemu (rewolucyjnemu parlamentowi): „Obywatele republikanie, nie ma już Wandei, padła pod ciosami naszej wolnej szabli wraz ze swymi kobietami i dziećmi. Właśnie je pogrzebałem w błotach i lasach pod Savenay. Wypełniając rozkazy, które od was otrzymałem, zmiażdżyłem dzieci kopytami naszych koni i pozabijałem kobiety, choćby po to, by nie rodziły więcej bandytów. […] Wszędzie na drogach leżą trupy. Jest ich tyle, że w wielu miejscach można układać piramidy. […] Nie bierzemy jeńców, bo trzeba by ich karmić, a litość nie jest cnotą rewolucyjną”. W ten sposób republikański generał opisywał ostatnią, najbardziej okrutną fazę wojny wandejskiej.
„Cmentarz narodowy”
Eksterminacja Wandejczyków zarządzona przez władze rewolucyjnej „demokracji totalitarnej” i skrupulatnie wykonana przez „Błękitne” wojska miała taką skalę, że w pełni zasługuje na miano pierwszego ludobójstwa w dziejach nowożytnej Europy. W lipcu 1793 roku podczas debaty w Konwencie mówiło się otwarcie o „planie totalnego wyniszczenia” (la destruction totale) Wandei. 1 sierpnia 1793 roku rewolucyjny parlament uchwalił zniszczenie Wandei – poczynając od jej lasów i bydła. 1 października 1793 roku deputowani Konwentu uchwalili polecenie do żołnierzy republiki: „Żołnierze wolności, należy do końca października przeprowadzić eksterminację bandytów z Wandei”.
Masowe topienie ludzi w Nantes w 1793 r. Domena publiczna
To ostatnie pojęcie rozumiano bardzo szeroko. W raportach władz rewolucyjnych charakterystyczne jest (i typowe dla wszystkich totalitarystów) odhumanizowanie przeciwnika, który miał być zgładzony. Najpierw miały zginąć kobiety, nazywane „rozrodczą glebą”. Potem dzieci, „bo stają się przyszłymi buntownikami”. Głównodowodzący Armii Zachodu generał Turreau ujmował sprawę bardzo krótko: „Wandea musi stać się narodowym cmentarzem”.
Jedno tylko trapiło twórców francuskiej „demokracji totalitarnej”: jak w najkrótszym czasie zgładzić jak najwięcej ludzi? W czasie debat w Konwencie i w Komitecie Ocalenia Publicznego padały rozmaite propozycje. Planowano zastosować broń chemiczną w postaci „rozczynu władnego śmiertelnie zatruć powietrze w całej okolicy” albo zatruwać studnie arszenikiem. Pojawiła się myśl o „trujących minach”.
Jean-Baptiste Carrier, komisarz Konwentu oddelegowany do nadzoru nad eksterminacją Wandei, wzywał: „Niech nie przyjdzie nam do głowy mówić o człowieczeństwie wobec dzikich Wandejczyków; przeprowadzimy eksterminację wszystkich”. Pozostał wierny swoim deklaracjom. Osobiście opracował i nadzorował masowe topienie swoich rodaków w barkach na środku Loary (les noyades). Z początkiem 1794 roku w głąb Wandei ruszyły „piekielne kolumny” wojsk „Błękitnych”. Ich dowódca – wspomniany generał Turreau – w rozkazie z 17 stycznia 1794 roku oznajmiał: „Żołnierze, wyruszamy do zbuntowanego kraju. Rozkazuję wam palić wszystko, co się da, i brać na bagnety każdego, kogo spotkacie. Wiem, że może tam być paru patriotów [sympatyków rewolucji]; trudno, musimy wszystko poświęcić”.
Bilans tej eksterminacji, dotykającej zarówno ludzi, jak i przyrodę, był straszliwy. Jak oblicza Secher, z 815 tys. Wandejczyków zamieszkujących tę prowincję w styczniu 1793 roku, w wyniku metodycznej eksterminacji zginęło 117 tys. Z 53 tys. domów zniszczono ponad 10 tys. Wandea miała zniknąć z mapy Francji. Całkiem dosłownie. 7 listopada 1793 roku Konwent podjął decyzję o zmianie nazwy „Wandea” (Vandée) na „Vengé” [pomszczona]. Los wandejskich chłopów jest prefiguracją losu chłopów z Powołża i Ukrainy, z Chin i Kambodży, okrutnie eksterminowanych przez totalitarną „władzę ludową”. W opisach wojny wandejskiej zaczytywali się pod koniec XIX wieku młodzi oficerowie tureccy, którzy w czasie I wojny światowej zorganizują pierwsze w XX wieku ludobójstwo (eksterminacja Ormian). „Zabójstwo pamięci” o Wandei (le mémoricide, o którym pisze Secher) trzeba przerwać. Każde nierozliczone (nawet tylko moralnie) ludobójstwo jest zachętą do popełnienia kolejnych.
Grzegorz Kucharczyk – profesor nauk humanistycznych, pracownik Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim oraz Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami Instytutu Pileckiego. Ostatnio opublikował: Chrystofobia. 500 lat nienawiści do Chrystusa i Kościoła; Długi Kulturkampf. Niemieckie i pruskie wojny kulturowe przeciw Polsce 1795–1918; Prusy. Pięć wieków; Odsiecz z nieba. Prymas Wyszyński wobec rewolucji.
autor zdjęć: Wikimedia Commons
komentarze