moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Czołgi do ataku!

W polskich planach wojennych Lubelszczyzna miała być jedynie zapleczem gospodarczym dla walczącego Wojska Polskiego. Pierwsze dni II wojny światowej zweryfikowały brutalnie to założenie. Rejon ten stał się polem ciężkich i wyczerpujących bojów z najeźdźcami, a Tomaszów Lubelski znalazł się w ich epicentrum.


Pluton czołgów 7TP z armatką czołgową Bofors wzór 37 kal. 37mm w czasie ćwiczeń.

Po przegranym boju granicznym 4 września 1939 roku Wojsko Polskie oparło swą obronę na Wiśle, na linii Modlin–Sandomierz. Na dowódcę tego odcinka marsz. Edward Rydz-Śmigły wyznaczył dotychczasowego inspektora armii, gen. dywizji Tadeusza Piskora. Jego sztab miał stacjonować w Lublinie i tak też nazwano podległą mu armię, zmontowaną naprędce z różnych mniej lub bardziej przetrzebionych przez Niemców jednostek. Największą wartość bojową wśród tej zbieraniny z rozbitych armii: „Pomorze”, „Poznań”, „Łódź” czy „Prusy” miała niewątpliwie Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa płk. dypl. Stefana Roweckiego. Choć należy pamiętać, że weszła do walki jako formacja nie w pełni zorganizowana.

 

Dynamiczna i, niestety, niekorzystna dla nas sytuacja na froncie szybko zweryfikowała nazbyt ambitne zadanie, które postawiono armii „Lublin”. Najpierw skrócono jej znacznie odcinek obrony, a kiedy okazało się, że utrzymanie linii Wisły jest niemożliwe, nakazano odwrót. 13 września niemieckie wojska w Solcu i Annopolu sforsowały największą polską rzekę. Jednocześnie marsz. Rydz-Śmigły zreorganizował swe siły, tworząc Front Północny, Front Południowy i Front Środkowy. Ten ostatni stanowiła armia „Lublin” i armia „Kraków” gen. dywizji Antoniego Szyllinga, która zdołała wycofać się na Lubelszczyznę. Naczelne dowództwo nad obiema armiami otrzymał gen. Piskor z rozkazem przebicia się w kierunku Lwowa. Było to kolejne zadanie ponad siły wyczerpanego walkami i odwrotem wojska, gdyż Niemcy szybko znaleźli się w rejonie Zamościa. A to oznaczało, że są już na tyłach armii „Lublin”.


Lekki czołg 7 TP podczas pokonywania nasypu.

Nadzieja w czołgach

Przed południem 16 września gen. Piskor dotarł do Smólska, gdzie kwaterował gen. Szylling ze swym sztabem. Piskor poinformował Szyllinga o sytuacji na froncie i rozkazie naczelnego wodza o podporządkowaniu mu armii „Kraków”. Po tych formalnościach obaj dowódcy zasiedli do planów jak najszybszego przedarcia się na wschód, do Lwowa. Dowódca armii „Kraków” proponował, by główne siły Grupy Armii, jak nazwano podległe gen. Piskorowi jednostki, pomaszerowały na Narol, podczas kiedy Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa powinna zaatakować Tomaszów Lubelski i jak najdłużej wiązać tam walką Niemców. Gen. Piskor odrzucił ten plan i zdecydował, że gros jego sił uderzy na Tomaszów Lubelski, by dalej przebijać się na Rawę Ruską. Trzonem tego uderzenia miała być Brygada Pancerno-Motorowa płk. Roweckiego.


Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa i 1 Pułk Strzelców Konnych.

Według Piskora czołgi i samochody pancerne warszawskiej brygady miały zaskoczyć nieprzyjaciela i uniemożliwić mu szybkie ściągnięcie posiłków oraz blokadę dróg. Szkopuł w tym, że wówczas brygada cierpiała już na brak paliwa. Płk Rowecki musiał podjąć radykalne działania, by wykonać zadanie. Tak o tym pisał: „Katastrofa z benzyną. Dowóz odcięty od szeregu dni […]. Musiałem więc wydać drakońskie rozkazy co do likwidacji naszego taboru samochodowego. Kilkaset wozów brygady kazałem zostawić i ściągnąć z nich benzynę. Z trudem zdobyliśmy 3000 litrów, na ogólną ilość potrzebną na dzień marszu 100 km ok. 10 tys. litrów”. Trzeba też dodać, że załogi czołgów i tankietek, podobnie jak większość żołnierzy Grupy Armii, były u granic wytrzymałości po prawie trzech tygodniach nieprzerwanych walk. Jakby nie było tego dość, 17 września za pośrednictwem radia dowódcy dowiedzieli się o sowieckiej agresji. Jednocześnie niemieckie korpusy, w tym XXII Korpus Armijny gen. Paula Kleista, otrzymały rozkaz zamknięcia polskich jednostek w kotle między Zamościem a Tomaszowem Lubelskim.

Pancerna szarża

W nocy z 17 na 18 września Warszawska Brygada Pancerno-Motorowa zajęła pozycje wyjściowe do ataku. Natarcie planowano rozpocząć o godzinie 5.00, ale z powodów trudności ze sprzętem (benzyna i usterki) opóźniono je o godzinę. Naprzeciw polskim pancerniakom stały poważne siły. Drogi prowadzące do Tomaszowa Lubelskiego blokowały oddziały zmotoryzowane i przeciwpancerne niemieckiej 4 Dywizji Lekkiej. W rejonie miejscowości Rogoźno, Pasieki i na południowy zachód od miasta Niemcy wybudowali liczne umocnienia polowe ze stanowiskami broni przeciwpancernej. Wydawało się, że polska brygada, znacznie już osłabiona, nie zdoła przebić się przez te pozycje. Ale jej czołgi 7TP, Vickersy i TKS, mimo huraganowego ognia, parły do przodu, zdobywając kolejne transzeje i wygrywając pojedynki z nieprzyjacielskimi wozami pancernymi.


Wizyta dowódcy Brygady Pancerno-Motorowej płk. dypl. Stefana Roweckiego w koszarach 1 Pułku Strzelców Konnych.

W Rogoźnie Niemcy kontratakowali i dzięki przewadze w czołgach wyrzucili z miasta szwadrony 11 Pułku Strzelców Konnych Zmotoryzowanych. Po przełamaniu niemieckiej obrony w Pasiekach zaś zgrupowanie pancerne brygady, nie napotykając już większego oporu, dotarło na skraj lasu okalającego miasto. Kiedy wozy pancerne wyjechały zza drzew, powitał je gęsty ogień z nieprzyjacielskich czołgów i samochodów pancernych. Jednak impet szarży był tak wielki, że polscy żołnierze od razu wdarli się na przedmieścia. Z marszu zdobyto zaciekle bronione przez Niemców koszary i zajęto pół miasta, dochodząc do ulicy Lwowskiej. Żołnierze Wehrmachtu zaczęli wycofywać się w panice, porzucając swą broń i sprzęt. W ręce pancerniaków wpadła m.in. bateria dział przeciwpancernych. Ponadto zniszczono sześć niemieckich czołgów, cztery samochody pancerne, osiem ciężarówek i uwolniono całą kompanię polskich jeńców. W ataku na koszary i budynki na ulicy Lwowskiej szczególnie wyróżniła się kompania por. Włodzimierza Hermana, sformowana ze spieszonych czołgistów, którzy we wcześniejszych walkach stracili swe maszyny.

A to nie był jeszcze koniec sukcesów, gdyż pluton czołgów 7TP, jadący leśnym traktem z Pasieki, bez przeszkód dotarł do południowych przedmieść Tomaszowa i ubezpieczył teren z kierunku Rawy Ruskiej. Niebawem dołączył doń pluton motocyklistów. W samym mieście zdołano jeszcze przechwycić i rozbić kolumnę niemieckich czołgów i ciężarówek usiłującą przedrzeć się w kierunku Zamościa. Do godziny 13.00 polscy żołnierze oczyścili zupełnie z wojsk nieprzyjaciela zdobyte ulice. Jednak nie mogli się długo cieszyć z tego zwycięstwa.

Do ostatniego czołgu

Około godziny 14.00 do Tomaszowa zaczęli docierać gońcy z meldunkami, że w kierunku miasta od strony Bełżca podążają niemieckie kolumny pancerne i zmotoryzowane. Jednocześnie z części miasta kontrolowanego przez Niemców uderzyły czołgi wsparte przez piechotę. Dowódca polskiego zgrupowania, ppłk Zenon Wzacny, rozkazał wycofać się z Tomaszowa. Polscy pancerniacy i strzelcy zmotoryzowani powrócili na pozycje wyjściowe, z których rano szli do ataku, i tam zorganizowali obronę. Odpierali niemieckie natarcia pancerne do końca dnia i dopiero zachód słońca przyniósł wytchnienie od walki. Ale na krótko – to nie miała być spokojna noc.


Zmodernizowany lekki czołg Vickers Mark E typ A z 13,2 mm karabinem maszynowym Hotchkiss wz. 30 w lewej wieży podczas ćwiczeń na poligonie.

O północy 19 września polskie czołgi i tankietki znowu ruszyły z lasu do ataku na Tomaszów. Mimo że był on równie gwałtowny i zdeterminowany co dzień wcześniej, tym razem natarcie załamało się w huraganowym ogniu nieprzyjacielskim. Dziesiątkowana piechota opuściła czołgi, a te pozbawione osłony także się wycofały. Brygadzie pozostało jedynie sześć sprawnych czołgów 7TP, jeden Vickers i dwie tankietki TKS. Żołnierze, którzy przeżyli walkę, byli skrajnie wyczerpani, a dodatkowo ich nerwy drażniły niemieckie gigantofony, z których nadawano komunikaty o sowieckiej agresji. Z tego powodu kilku oficerów popełniło samobójstwo.

Tadeusz Piskor, generał brygady WP, szef Sztabu Głównego - fotografia portretowa.W tej ekstremalnej sytuacji gen. Piskor zdecydował się na jeszcze jedną próbę wyrwania się z kotła. Pozostałym na chodzie siedmiu czołgom brygady pancerno-motorowej wyznaczono zadanie utorowania drogi przez niemieckie gniazda broni maszynowej pod Rogoźnem. Czołgi w osłonie batalionu 11 Pułku Piechoty o 1.00 w nocy ruszyły do ostatniego ataku. Sześć 7TP i jeden Vickers, znalazłszy się na otwartym terenie, nagle zostały oświetlone reflektorami i rakietami świetlnymi. Noc zmieniła się w dzień, a nieprzyjacielski ogień artyleryjski unieruchomił niemal wszystkie polskie maszyny. Tylko jedna z nich wyrwała się z tej masakry z ranną załogą pod pancerzem. Największe starcie polskich pancerniaków we wrześniu 1939 roku dobiegło końca, podobnie zresztą skończyło się ono dla reszty Grupy Armii gen. Piskora.

Wobec beznadziejnej sytuacji generał zdecydował się na kapitulację. Na odprawie dowódców płk Rowecki stwierdził wprost: „Ja do niewoli nie pójdę. Wojna jeszcze nieskończona. Będę walczyć dalej. Może we Francji, może gdzie indziej, ale broni nie złożę”. Po powrocie ze sztabu zebrał podkomendnych, którym rozkazał podzielić się na grupy i przedzierać do granicy rumuńskiej lub węgierskiej. Oficerom liniowym nakazał zostać z żołnierzami, a sztabowym brygady dał wolną rękę. Polecił też zniszczyć sprzęt i broń. Sam z kierowcą i trzema oficerami przedostał się lasami do dworku Dzieduszyce, skąd w cywilnym ubraniu udało mu się wrócić do Warszawy. W stolicy od razu dołączył do konspiracji i niedługo jako gen. „Grot” został jej komendantem.

Bibliografia:

„Bitwy pod Tomaszowem Lubelskim”, praca zbiorowa, Lublin 2010
A.K. Kunert, J. Szyrmer (wyb.), „Stefan Rowecki. Wspomnienia i notatki autobiograficzne (1906–1939)”, Warszawa 1988
P. Saja, „Armia »Lublin« 1939”, Toruń 2009

Piotr Korczyński

autor zdjęć: NAC

dodaj komentarz

komentarze


Polsko-czeska współpraca na rzecz bezpieczeństwa
 
Czworonożny żandarm w Paryżu
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
Jak dowodzić plutonem szturmowym? Nowy kurs w 6 BPD
Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
Po pierwsze: bezpieczeństwo granic
Odznaczenia dla amerykańskich żołnierzy
Polski wkład w F-16
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
Zmiana warty w PKW Liban
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Rumunia, czyli od ćwiczeń do ćwiczeń
Miliony sztuk amunicji szkolnej dla wojska
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Rozliczenie podkomisji Macierewicza
Rajd pamięci i braterstwa
Ogień nad Bałtykiem
Karta dla rodzin wojskowych
Złoty Medal Wojska Polskiego dla „Drago”
Rosomaki na Litwie
Olimp w Paryżu
Olympus in Paris
Żołnierze, zdaliście egzamin celująco
Rosyjskie wpływy w Polsce? Jutro raport
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Ostrogi dla polskich żołnierzy
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Szkolenie 1000 m pod ziemią
Strategiczne partnerstwo
Wojskowi rekruterzy chcą być (jeszcze) skuteczniejsi
Polski producent chce zawalczyć o „Szpeja”
Snipery dla polskich FA-50
Czas „W”? Pora wytropić przeciwnika
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polskie „JAG” już działa
Namiastka selekcji
Ile GROM-u jest w „Diable”?
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Zagrożenie może być wszędzie
Ostre słowa, mocne ciosy
Nominacje generalskie na 106. rocznicę odzyskania niepodległości
Szef MON-u o podkomisji smoleńskiej
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
Żeby nie poddać się PTSD
Święto marynarzy po nowemu
„Bezpieczne Podlasie” na półmetku
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
The Power of Buzdygan Award
Centrum Robotów Mobilnych WAT już otwarte
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
„Złote Kolce” dla sportowców-żołnierzy
Komisja bada nielegalne wpływy ze Wschodu
Polska liderem pomocy Ukrainie
Kleszcze pod kontrolą
Witos i spadochroniarze
Breda w polskich rękach
Niepokonany generał Stanisław Maczek
Nowe pojazdy dla armii
Byłe urzędniczki MON-u z zarzutami
Rozkaz: rozpoznać przeprawę!
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO