Przy szacowaniu sił swoich i przeciwnika marszałek Piłsudski brał pod uwagę również morale wojska, którym dowodził. Podczas 600 kilometrowego odwrotu z linii Berezyny na linię Wisły morale polskich żołnierzy było coraz niższe. Jego odbudowa była jednym z zasadniczych zadań, jakie postawił przed sobą podczas przygotowań do przeciwuderzenia znad Wieprza. – Marszałek przelał z własnej duszy w dusze walczących ufność i wolę pokonania wszelkich przeszkód. Nikt poza nim nie mógł tego dokonać – pisał gen. Weygand.
Michaił Tuchaczewski, dowódca Frontu Zachodniego, opisując wojska przeciwnika w sierpniu 1920 roku, stwierdził: „Ciągłe niepowodzenie, ciągłe cofanie się, ostatecznie złamały zdolność do boju armii polskiej. Było to już nie to wojsko, z którym wypadło nam się mierzyć w lipcu. Całkowite zdemoralizowanie, całkowita niewiara w możliwość powodzenia podkopały siły zarówno dowódców, jak i rzeszy żołnierskiej. Cofano się nieraz bez żadnego powodu. Tyły były wprost zawalone przez dezerterów”1.
Odwrót
Polskie Naczelne Dowództwo monitorowało sytuację personalną w wojsku. Sumowano dezerterów z każdej dywizji brygady. Brytyjski lord D’Abernon oceniał (na podstawie informacji uzyskanych od oficerów NDWP) ich liczbę w lipcu 1920 roku na około 100 tysięcy, co może się wydać mocno przesadzone. Dezerterzy byli problemem dla sądów polowych i żandarmerii, ale przestawali być problemem dla dowódców walczących oddziałów. Całe wojsko prowadziło najtrudniejszy rodzaj działań, czyli odwrót. W sytuacji ciągłego cofania się na rozkaz bardzo trudno jest utrzymać morale żołnierzy. W nocy z 1 na 2 sierpnia padł Brześć. „Cofające się wojska polskie zaniedbały zniszczyć za sobą mosty i źle broniły przejścia przez rzekę2” jak taktownie opisał lord D’Abernon panikę wojska i brak zdolności dowodzenia sztabów. Inaczej jest przy natarciu i sukcesach. Wtedy morale wzrasta, co akurat obserwowano w szeregach nacierających bolszewików. Były sytuacje, gdy dowódcy pułków, aby podnieść morale żołnierzy podczas odwrotu, zarządzali wypady na głębokie tyły przeciwnika. Przykładem może być wypad ochotników 1 i 2 pułku strzelców podhalańskich (pspodh) wykonany wspólne z „zabijakami” od gen. Stanisława Bułak-Bałachowicza na Owrucz, 100 km za frontem i zniszczenie stanowiska dowodzenia dywizji sowieckiej. Sukces wypadu podniósł morale żołnierzy i pozwolił pułkowi na spokojne kontynuowanie marszu. Aby uzmysłowić sobie, w jakich warunkach odbywał się ten odwrót należy sięgnąć do świadectw z epoki. „Marsz od Berezyny do Wisły w czasie największych upałów lipcowych, wśród dymu palących się lasów, przy niedostatecznym odżywianiu, bez należytego wypoczynku, wśród walk, staczanych nieraz kilka razy dziennie, osłabił żołnierzy, lecz ich nie złamał. Przetrzymanie tych warunków odwrotu świadczyło wymownie o wartości wojennej żołnierza 14. dywizji wielkopolskiej”3. Brakowało oficerów. Na przykład 64 pułk piechoty (pp) był dowodzony przez por. Ludwika Bociańskiego. Nasuwa się pytanie: jeśli porucznik dowodził pułkiem, to oficerowie jakich stopni dowodzili batalionami i kompaniami w tym pułku? I ilu ich było?
Między wierszami w „Zarysach historji wojennej”
Ze zrozumiałych powodów żaden kronikarz nie będzie się chwalił niskim morale własnego pułku. Dlatego „Zarysy historji wojennej…” poszczególnych pułków należy czytać również pomiędzy wierszami oraz konfrontować z relacjami świadków. W 57 pp „zapał i stan moralny podniósł się, gdy do wiadomości żołnierzy doszły wieści o zamiarach Naczelnego Wodza”. Jeśli stan moralny się podniósł, to znaczy, że wcześniej był niższy. „Jak widzieliśmy, 56 pp, gdzie mógł, zawsze starał się zadać cięgi wrogowi – cofał się przeważnie z rozkazu”. Innymi słowy, były przypadki, gdy 56 pp cofał się „bez rozkazu” lub „pomimo rozkazu”. Marszałek Piłsudski w pracy „Rok 1920” wspomniał 21 dywizję górską, która „starym, nabytym już przez miesiąc zwyczajem, ni stąd, ni zowąd, pod naciskiem niewielkiej grupki nieprzyjaciela ustąpiła z przedmościa na Wieprzu – z Kocka, który nakazano jej trzymać”. Oczywiście, żaden autor „Zarysu historji wojennej…” któregokolwiek pspodh nie pochwalił się, że to jego pułk Marszałek miał na myśli.
Praca Naczelnego Wodza nad morale
We wspomnianym „Roku 1920” marszałek kilkunastokrotnie poruszył problem morale. (…) „mieliśmy w dodatku olbrzymi upadek moralny wojska, dowódców i całego narodu”. (…) „Nie mogłem się zdobyć ani na zaufanie do sił moralnych wojska i mieszkańców stolicy, ani na pewność dowódców jednych i drugich”. (…) „Stan moralny 4-ej armji także budził pewne obawy”. To potwierdza przytoczoną na wstępie ocenę Tuchaczewskiego.
Karabiny maszynowe podczas ostrzeliwania Rosjan. 1920 r. Źródło zdjęcia: Wojskowe Biuro Historyczne
Piłsudski, po przybyciu 13 sierpnia 1920 r. do Puław, gdzie rozwinięto wysuniętą kwaterę NDWP postanowił, że musi mieć czas na obejrzenie wojsk. Jak wspominał: „obawiam się, że ich stan moralny nie jest tak wysoki, jakby to było pożądane dla tak trudnej i ryzykownej operacji. Dlatego też nie sądzę, abym mógł wcześniej rozpocząć operację, niż 15 sierpnia”. W sobotę 14 sierpnia od rana aż do północy inspekcjonował poszczególne pułki z dywizji 4 Armii. W czasie inspekcji odbył w Irenie przegląd 57. pp z 14 DP. Udekorował wówczas siedmiu oficerów i szeregowych Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Następnie wizytował w Dęblinie 58. pp, gdzie dziewięciu oficerów i żołnierzy otrzymało Krzyż VM. Z kolei w Braniewie odwiedził starogardzki 65. pp z 16 DP, a o godz. 17 przybył do Firleja, gdzie przyjął na rynku defiladę bosych żołnierzy z 21. DP (3. pspodh i II batalionu 4. pspodh). Wszędzie tam rozmawiał bezpośrednio z żołnierzami – przyszłymi wykonawcami przeciwuderzenia. I właśnie te rozmowy były clou całego przedsięwzięcia.
Chłopcze, damy im radę?
I tu informacja otrzymana w 1978 r. od naocznego świadka tamtych wydarzeń. Podczas nauki w LO w Olkuszu grupa uczniów podjęła nieoficjalną inicjatywę upamiętniania 60. rocznicy odzyskania niepodległości. Nie było wtedy internetu i wszelkie informacje (fotografie, relacje) trzeba było pozyskiwać osobiście. Jeden z kolegów dotarł do ponad 70-letniego pana, który opowiedział o swoim spotkaniu z marszałkiem na stanowiskach pod Wieprzem. Był wtedy żołnierzem jednego z inspekcjonowanych pułków. Opowiedział, jak marszałek po inspekcji i przemówieniu podszedł do grupy żołnierzy, w której on również się znajdował i rozpoczął rozmowę na temat dotychczasowych przeżyć i wyposażenia, zwłaszcza butów. W pewnym momencie Piłsudski oparł dłoń na jego barku, położył na niej głowę i cicho zapytał: „Chłopcze, damy im teraz radę?” Co miał odpowiedzieć ten wówczas dwudziestoletni, wykończony odwrotem, żołnierz swojemu Naczelnemu Wodzowi? Tak wyglądało w praktyce stosowanie zasady: „Duszę bierzesz – duszę daj”. Podczas tych spotkań i rozmów marszałkowi udało się zmienić zmęczonych odwrotem i zrezygnowanych maruderów w wojsko pewne zwycięstwa.
Opinia Weyganda o przemianie wojska
Pracę Piłsudskiego nad odbudowaniem morale żołnierzy Frontu Środkowego tak podsumował zewnętrzny obserwator polskich zmagań, francuski gen. Maxime Weygand: „W ciągu trzech dni, które marszałek Piłsudski spędził wśród wojsk 4 Armii, zelektryzował je: przelał z własnej duszy w dusze walczących ufność i wolę pokonania wszelkich przeszkód. Nikt poza nim nie mógł tego dokonać. Pod żadnym innym dowódcą wojska polskiego nie dokonałyby z tym uniesieniem zażartym tej ofensywy, która miała doprowadzić je w ciągu kilku dni aż do niemieckiej granicy, przedzierając z boku i rozwalając siły czterech armii sowieckich, które dopiero co miały się za zwycięzców”4.
Przypisy:
1 M. Tuchaczewski, Pochód za Wisłę, Warszawa 1923
2 E.V. D’Abernon, Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata, Warszawa 1990
3 Zarys historji wojennej 58 pułku strzelców wielkopolskich, WBH, Warszawa 1928
4 M. Weygand, Memoires, t. II.
autor zdjęć: Wojskowe Biuro Historyczne
komentarze