GROM jest jedną z najlepszych jednostek specjalnych na świecie. Operacje prowadzone przez operatorów budzą ciekawość, a o ich misjach krążą legendy. I choć wielu marzy o służbie w jednostce, nie każdy może być jej częścią. Dotąd na selekcję, która jest przepustką do zespołów bojowych, rekrutowani byli mundurowi. W tym roku jednostka otwiera drzwi przed cywilami.
Ogłoszenie o tym, że Jednostka Wojskowa GROM rozpoczęła rekrutację na stanowiska operatorów zespołów bojowych pojawiła się w mediach społecznościowych i na stronie JW GROM we wtorek. W ciągu kilku godzin wieść o tym rozeszła się po różnego rodzaju forach i stronach internetowych. – W końcu! Na to czekałem – pisali pod ogłoszeniem internauci.
W ostatnich latach na „bojówkę” dostać się mogli wyłącznie żołnierze i funkcjonariusze innych służb mundurowych. Dla osób spoza resortów obrony oraz spraw wewnętrznych nie było w GROM-ie miejsca.
– To poniekąd program pilotażowy. Otwieramy się na ludzi niezwiązanych z mundurem, by wśród nich znaleźć potencjalnych kandydatów na operatorów – mówi mjr Tomasz Mika, rzecznik prasowy jednostki. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że wielu wartościowych ludzi nie było w służbie, a mogą się w niej doskonale sprawdzić – dodaje oficer.
Po pierwsze: inteligencja
Kandydaci na operatorów muszą najpierw wypełnić ankietę (dostępna jest na stornie stronie jednostki grom.wp.mil.pl w zakładce: rekrutacja) i wysłać ją (mailowo lub pocztą) do 30 września.
Kto może dostać się do służby? Jednostka nie podaje szczegółowych wymagań dla cywilów, ale rekrutacja jest skierowana do osób z wykształceniem średnim lub wyższym, znających języki obce. – Nie chcemy wskazywać branży, by nie ograniczać ludzi, którzy wyślą do nas dokumenty. Dobrym operatorem może być zarówno informatyk jak i historyk – dodaje rzecznik JW GROM. Podkreśla on jednak, że najważniejsze dla jednostki są: inteligencja, sprawność fizyczna, odporność psychiczna i ogromna motywacja. – Oczekujemy od żołnierzy i cywilów tego samego poziomu sprawności fizycznej i takiej samej motywacji do służby. Nie będziemy zmieniać wymagań w zależności od tego, czy ktoś nosi mundur czy nie – podkreśla mjr Mika.
Wysłanie dokumentów do GROM-u nie gwarantuje służby w jednostce. Wybrane osoby zostaną zaproszone do kolejnych etapów rekrutacji. Cywile, którzy kandydować będą do służby w bojówce, podobnie jak ich mundurowi koledzy, będą musieli przejść selekcję, która jest podzielona na kilka etapów. O selekcji do GROM-u krąży wiele legend, mówi się np. że to morderczy, ekstremalny test, który kończą nieliczni. I jest to prawda, a pierwsza eliminacja kandydatów odbywa się już w czasie egzaminu sprawnościowego. Muszą oni m.in. zaliczyć pływanie (także pod wodą), podciągać się na drążku, biegać, wspinać się po linie, walczyć wręcz. Jeśli zdadzą wf, przechodzą do kolejnego etapu selekcji, czyli testów psychologicznych i rozmowy kwalifikacyjnej z psychologiem. – Nierzadko zdarza się, że wysportowany kandydat odpada u psychologa. Ale nie ma tutaj taryfy ulgowej. Ten etap rekrutacji jest dla nas naprawdę ważny – mówi żołnierz GROM-u. I dopiero ci, który zdadzą wf i testy psychologiczne są zapraszani w góry. Tam przez kilka dni i nocy kandydaci przechodzą najtrudniejszą próbę fizyczną i psychologiczną.
Selekcje do JW GROM przechodzi zwykle około 10 procent jej uczestników. Ci bardziej zmotywowani, którym nie powiodło się za pierwszym razem, najczęściej wracają. Jednostka daje każdemu dwie próby.
Sprawdzony wzór
Rzecznik jednostki przyznaje, że w latach 90. operatorów GROM-u także rekrutowano pośród cywili. ¬– W 1998 roku miałem szczęście, że selekcja do GROM-u była otwarta dla wszystkich. Jednostka podlegała wówczas Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Zasady przyjęć były klarowne: jesteś dobry – przyjmujemy cię. Według mnie i wielu osób ze środowiska specjalsów taki nabór był bardzo dobrym rozwiązaniem. Do jednostki trafiały osoby o nieprzeciętnych umiejętnościach i specjalizacjach, których wojskowy system szkolenia nie oferował – mówi były operator.
A jak cywili, którzy 20 lat temu rozpoczęli służbę w jednostce oceniają ich koledzy, żołnierze? – Sprawdzili się, bo to była świeża krew w jednostce. Nie mieli drylu wojskowego, ale mieli inne cenne umiejętności, np. znajomość języków obcych czy umiejętność pracy przy komputerze – opowiada były żołnierz JW GROM. – Byli równie wysportowani jak żołnierze, mieli dodatkowe uprawnienia np. skoczka spadochronowego czy płetwonurka, znali różnego rodzaju sztuki walki – dodaje. Byli specjalsi wspominają też, że dla nikogo nie było taryfy ulgowej. Czasami nawet żołnierze mieli trudniej, bo musieli wyzbyć się przyzwyczajeń z poprzednich jednostek. – Cieszę się bardzo, że po kilkunastu latach jednostka ponownie otwiera się na sprawdzone kiedyś i dobrze działające rozwiązania – podkreśla były operator.
GROM powstał 29 lat temu. Zadaniem jednostki od początku jej istnienia miało być reagowanie na zagrożenie terroryzmem, które dotyczyło obywateli Polski przebywających poza granicami kraju. Żołnierze mieli być szkoleni do działań w wodzie, na lądzie i w powietrzu.
JW GROM dziedziczy tradycje cichociemnych, legendarnych spadochroniarzy AK.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze