Deklaracja podpisana przez prezydentów Polski i Stanów Zjednoczonych wzmacnia polsko-amerykańskie relacje oraz obronność naszego kraju. Wzrośnie nie tylko liczba amerykańskich żołnierzy w Polsce, w naszym kraju powstanie także wysunięte dowództwo dywizyjne USA – mówi Mateusz Piotrowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Jak ocenia Pan umowę o zwiększeniu zaangażowania sił zbrojnych USA nad Wisłą podpisaną przez prezydentów Polski i Stanów Zjednoczonych?
Mateusz Piotrowski: Wspólna deklaracja prezydentów o współpracy obronnej potwierdza kontynuację procesu wzmacniania polsko-amerykańskich relacji. Stany Zjednoczone są dla Polski kluczowym sojusznikiem. Nasze bezpieczeństwo opiera się o członkostwo w NATO, którego liderem są USA oraz o współpracę dwustronną, uzupełniającą działania Sojuszu.
Decyzje o zwiększeniu liczebności amerykańskich wojsk o dodatkowe 1000 żołnierzy, o rozlokowaniu w Polsce wysuniętego dowództwa dywizyjnego, a także eskadry bezzałogowych statków powietrznych wskazują, że amerykańska administracja dostrzega potrzebę wzmacniania bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO i zwiększenia odstraszania Rosji. Warto podkreślić, że decyzja ta spotkała się z aprobatą sekretarza generalnego NATO, Jensa Stoltenberga, ale także m.in. ministra spraw zagranicznych Litwy, Linasa Linkeviciusa, który docenił jej znaczenie dla regionu bałtyckiego. Rozlokowanie w Polsce dodatkowych amerykańskich jednostek oznacza więcej wspólnych ćwiczeń i wzrost interoperacyjności amerykańskiej armii z Wojskiem Polskim. Temu celowi ma służyć m.in. centrum szkolenia bojowego dla sił zbrojnych USA i RP, decyzja o jego utworzeniu została zapisana w deklaracji. Można się spodziewać, że władze Polski będą kontynuowały wzmacnianie relacji z Amerykanami, zarówno jeżeli chodzi o ich wojskową obecność, jak również o udział w procesie modernizacji polskich Sił Zbrojnych.
Spodziewa się Pan, że liczniejsza amerykańska obecność militarna w Polsce oraz planowany zakup myśliwców F-35 spotka się z agresywną odpowiedzią Rosji?
Rosja będzie wyrażać niezadowolenie, ale należy podkreślić, że liczniejsza amerykańska obecność w Polsce jest odpowiedzią na jej działania – na agresję w Gruzji w 2008 r., ale przede wszystkim na nielegalną aneksję Krymu w 2014 r. W 2016 r. w Obwodzie Kaliningradzkim Moskwa rozmieściła wyrzutnie rakiet Iskander. Była to z kolei odpowiedź na budowę amerykańskiej bazy antyrakietowej w Redzikowie, mimo iż uzyska ona zdolność operacyjną dopiero pod koniec 2020 r. Baza jest elementem systemu obrony antybalistycznej NATO, jednak Rosjanie argumentują, że wyrzutnie, z których korzysta system Aegis Ashore, są zdolne do wystrzeliwania rakiet manewrujących Tomahawk, które mogłyby stanowić dla nich bezpośrednie zagrożenie. Przejawem agresywnych ambicji Rosji jest także złamanie przez nią traktatu INF o likwidacji pocisków rakietowych średniego zasięgu. Obecnie Moskwa prowadzi aktywną kampanię dezinformacyjną i stara się podważać znaczenie wzrostu amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce.
W najbliższych latach odpowiedzią Moskwy na zakup przez Polskę myśliwców piątej generacji F-35 może być skierowanie do Obwodu Kaliningradzkiego systemów rakietowych S-400, jak również próby ingerencji cybernetycznej w cyfrową infrastrukturę tych myśliwców. Ponadto Rosja może podjąć decyzję o pozyskaniu większej liczby myśliwców piątej generacji Su-57, które mają być wykorzystywane przez Siły Powietrzno-Kosmiczne.
Podczas wizyty w USA prezydent Andrzej Duda rozmawiał także o zwiększeniu dostaw LNG do gazoportu w Świnoujściu. Jakie nadzieje wiąże Pan z polsko-amerykańskim porozumieniem energetycznym?
To kolejna decyzja o pozyskaniu LNG od amerykańskich koncernów. W 2018 r. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zawarło trzy umowy na zakup ok. 5,5 mln ton LNG rocznie. Podpisany obecnie kontrakt zapewnia nam kolejne 1,5 mln tony. Te decyzje uniezależniają polski rynek gazowy od dostaw surowców energetycznych z Rosji i dywersyfikują portfel polskiego gazownictwa. Zwiększenie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w dziedzinie energetyki ma dla Polski istotne znaczenie także z punktu widzenia współpracy w regionie, również w ramach Inicjatywy Trójmorza. Sekretarz energii Rick Perry jest stałym reprezentantem USA na szczytach państw Trójmorza, co świadczy o tym, że amerykańska administracja docenia rolę tego gremium w dziedzinie współpracy energetycznej. Polska mogłaby pełnić rolę gazowego huba, pośrednicząc w dostawach amerykańskiego gazu do innych państw Europy Środkowej.
Jedną z inwestycji, która może być zrealizowana w Polsce przy amerykańskiej pomocy jest elektrownia atomowa. Jakie możemy odnieść korzyści z tej współpracy?
Budowa elektrowni atomowej to cel określony w rządowym projekcie „Polityki energetycznej Polski do 2040 roku”. Teraz pojawiała się szansa, aby w ten projekt włączyli się Amerykanie. Decyzja ta jest ważna nie tylko ze względu na współpracę ze Stanami Zjednoczonymi, ale także z powodu naszego zobowiązania do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla: o 30 procent do 2030 r. To niezwykle kosztowny projekt, szacowany na co najmniej 40 mld złotych (może być droższy, co zależy od liczby bloków, które zostałyby wybudowane), dlatego kluczowe jest tu nie tylko know-how, ale także pomoc w finansowaniu, której mogą udzielić nam Amerykanie.
autor zdjęć: arch. prywatne
komentarze