Na służbie naprawia transportery Rosomak. W wolnym czasie trenuje sporty walki. Starszy szeregowy Michał Piwowarski, żołnierz 12 Brygady Zmechanizowanej właśnie przywiózł złoto z Mistrzostw Europy w ju-jitsu w Bukareszcie. Koledzy z Brygady od dawna śledzą jego osiągnięcia sportowe. – W jednostce mówimy mu „mistrzu” – przyznają z dumą.
Piwowarski trenuje również MMA
Na mistrzostwach w Bukareszcie Polacy okazali się najlepszą drużyną Europy. Zdobyli w sumie 12 złotych, 5 srebrnych i 8 brązowych krążków. Jeden ze złotych medali przywiózł elektromechanik z 12 Brygady Zmechanizowanej, starszy szeregowy Michał Piwowarski.
Żołnierz startował w konkurencji ne waza (tzw. walki parterowe) w kategorii wagowej plus 94 kg. W finale zmierzył się z utytułowanym Rosjaninem, Sergey’em Boriskinem (mistrz, medalista mistrzostw świata i Europy). – Byłem na 90 procent pewien, że w końcu na niego trafię – mówi st. szer. Piwowarski. – Do tej pory walczyliśmy dwa razy. Raz wygrał on, raz ja. To był rewanż – dodaje.
Jednak walka była mordercza. Rosyjski zawodnik waży ponad 160 kg, czyli ok. 50 kg więcej od Polaka. Jest też znacznie wyższy od naszego zawodnika. Poza tym finał był dla Piwowarskiego już czwartym starciem tego dnia. Polski sportowiec był nieco zmęczony.
– Gdy jechałem na zawody wiedziałem, że medal mam w zasięgu ręki, dlatego byłem zdeterminowany i przygotowany do walki finałowej – opowiada. Plan był taki, żeby Rosjanina zmęczyć. Przez większą część walki wydawało się, że Piwowarski zakończy mistrzostwa ze srebrnym medalem, bo jego przeciwnik wygrywał na punkty. Jednak na pół minuty przed regulaminowym końcem spotkania polski żołnierz zastosował tzw. chwyt „duszenia od tyłu” i walka zakończyła się przed czasem zwycięstwem naszego reprezentanta.
– To uczucie, gdy stoi się na najwyższym stopniu podium na najważniejszej w tej dyscyplinie imprezie w Europie, nie ma sobie równych – mówi st szer. Michał Piwowarski. – Słyszę polski hymn i jestem dumny, że wygrałem. Wiem, że było warto włożyć tyle pracy i zdrowia. To chwila, którą przeżywa na świecie niewielka grupa ludzi – dodaje żołnierz.
Piwowarski trenuje sztuki walki (nie tylko ju-jitsu, bo również MMA) stosunkowo od niedawna, bo od sześciu lat. Na trening do uznanego w środowisku klubu Berserkers w Szczecinie przyprowadził go kolega. On przestał już trenować, Michał Piwowarski został. Sport go wciągnął. – Lubię walkę, rywalizację. Wspiera mnie rodzina i przełożeni w Brygadzie – mówi. Na co dzień st. szer. Piwowarski jest elektromechanikiem w kompanii remontowej batalionu logistycznego w 12 Brygadzie. Zajmuje się naprawą transporterów Rosomak. – Pomimo natłoku pracy, jednostka pozwala mi znaleźć czas na treningi i wyjazdy na zawody, które odbywają się dość często. Właściwie co weekend gdzieś wyjeżdżam – dodaje złoty medalista.
Koledzy z kompanii od dawna śledzą jego karierę sportową. – Jesteśmy z niego dumni. Mówimy mu „mistrzu” – opowiadają żołnierze.
Kącik z pucharami i nagrodami w domu 30-letniego Michała Piwowarskiego wciąż się powiększa. Wcześniej zdobył m.in. tytuły mistrza Polski brązowych pasów w brazylijskim ju-jitsu, mistrza Polski w ju-jitsu ne waza czy drużynowego wicemistrza świata ju-jitsu. Złoty medal z Bukaresztu jest największym trofeum życiowym żołnierza. – Na razie – podkreśla szeregowy. I dodaje: – Postaram się, aby moi kilkuletni dziś synowie w przyszłości byli ze mnie dumni.
autor zdjęć: TFL, Marcin Górka

komentarze