Żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej zostali postawieni w stan gotowości do natychmiastowego stawiennictwa. Część z nich została już zaangażowana do pomocy przy likwidacji skutków podtopień i trąby powietrznej, inni mogą się spodziewać wezwania w ciągu najbliższych 12 godzin. – Po raz pierwszy w historii WOT alarm jest podnoszony w reżimie czasu – mówi ppłk Marek Pietrzak, rzecznik prasowy WOT.
Ponad pół tysiąca żołnierzy WOT niesie pomoc mieszkańcom Lubelszczyzny, Podkarpacia, Małopolski i Śląska. Współpracują ze strażakami przy udrożnianiu dróg, dostarczają prąd do miejscowości, w których zostały uszkodzone linie elektryczne. Terytorialsi zostali wezwani do akcji dzięki specjalnemu systemowi powiadamiania WOT-u. Najpierw żołnierze zostali postawieni „w stan gotowości do natychmiastowego stawiennictwa”. Co to oznacza? Muszą być przygotowani, że dostaną rozkaz stawienia się w ciągu najbliższych 12 lub 24 godzin w miejsce wyznaczone przez dowództwo brygady. – Z podobnego rozwiązania korzystaliśmy już podczas likwidacji szkód związanych z Afrykańskim Pomorze Świń, ale wszystko było zaplanowane wcześniej, więc nie działaliśmy wówczas w takim reżimie czasowym jak teraz – tłumaczy ppłk Pietrzak.
Skala zniszczeń do jakich doszło w wyniku gwałtownych opadów deszczu na południu Polski oraz przejścia trąby powietrznej na Lubelszczyźnie, sprawiła, że żołnierze WOT po raz pierwszy w historii otrzymali ramy czasowe swojej gotowości. Zdecydował o tym dowódca WOT-u gen. dyw. Wiesław Kukuła. Ogłoszone zostały trzy rodzaje alarmów: zielony, który oznacza, że terytorialsi mogą dostać powołania w czasie dłuższym niż 24 godziny. Tym alarmem zostali objęci żołnierze z województw pomorskiego, kujawsko-pomorskiego oraz mazowieckiego. Żółty alarm to sygnał, że natychmiastowe powołanie można otrzymać w ciągu 24 godzin. W takiej gotowości muszą być żołnierze województw: łódzkiego, wielkopolskiego, warmińsko-mazurskiego i podlaskiego. Z kolei czerwony alarm został ogłoszony dla żołnierzy południowej Polski: województw świętokrzyskiego, małopolskiego, podkarpackiego, śląskiego i opolskiego. Oni muszą być gotowi, że ruszą do akcji w ciągu 12 godzin. – Te alarmy nie dotyczą terytorialsów, którzy są maturzystami, strażakami OSP oraz tych żołnierzy, których domy ucierpiały podczas żywiołu – zastrzega Pietrzak. W sumie alert objął 18,5 tysiąca terytorialsów.
Procedura natychmiastowego stawiennictwa dla żołnierzy WOT może być stosowana w kilku przypadkach, m.in. gdy istnieje potrzeba włączenia ich w akcje poszukiwawcze albo w likwidowanie skutków klęsk żywiołowych. Żołnierz wezwany do natychmiastowego stawiennictwa jest na czas działań zwalniany z pracy. – Wynika to z zapisów ustawy o powszechnym obowiązku obrony RP – mówi ppłk Pietrzk. Obowiązek poinformowania o tym pracodawcy spoczywa na wojskowym komendancie uzupełnień, którego z kolei powiadamia dowódca jednostki WOT. Sami terytorialsi są alarmowani przez swoje brygady za pomocą SMS-ów oraz przez wewnętrzny serwis WOT-u. Wówczas otrzymują dokładne informacje o tym gdzie i o której mają się stawić. Na miejscu otrzymują już konkretne rozkazy i są kierowani do wykonywania zadań.
Ogłoszone przez WOT alarmy zadziałały. Dowództwo najmłodszego rodzaju sił zbrojnych podkreśla, że w pomoc przy likwidacji skutków żywiołów zaangażowało się ponad pół tysiąca terytorialsów. W ciągłej gotowości pozostają kolejni. – Mamy 95-procentowe stawiennictwo żołnierzy. Wielu jeszcze niepowołanych zgłasza swoją dyspozycyjność do natychmiastowego stawiennictwa – zapewnia gen. dyw. Wiesław Kukuła.
autor zdjęć: WOT
komentarze