Spotykali się najczęściej co 5 lat świętując kolejne rocznice, czasem w większym a czasem w mniejszym gronie, bardziej kameralnie i w różnych miejscach – m.in. w Warszawie, Ryni, Poznaniu (wielokrotnie), Wrocławiu, Zamku Czocha, Biedrusku, Pobierowie… Zawsze była to okazja do spontanicznych wspomnień i kultywowania podchorążackich tradycji i przyjaźni. Ani się obejrzeli jak od ich pierwszego spotkania w 1968 roku minęło 50 lat!
To właśnie 28 września 1968 roku zaczęli swoją przygodę z mundurem. Tylko, że wówczas byli młodymi podchorążymi 1 Kompanii Akademickiej (będącej zalążkiem przyszłej Wyższej Szkoły Oficerskiej Służb Kwatermistrzowskich w Poznaniu), a teraz przeważnie posiwiałymi i wyłysiałymi panami w „średnio starszym” wieku. Na początku było ich 122, a do promocji pozostało 60. Mimo że 12 z nich odeszło już na „wieczną wartę”, a innych zmogła choroba lub przeszkodziły im różne inne przeciwności, to na „złoty jubileusz” zjechało ( niekiedy z bardzo daleka) 15 byłych podchorążych tej niezwykłej kompanii i absolwentów pierwszego „wypustu” szkoły oficerskiej z 1972 r.: Krzysztof Jakóbiec, Henryk Józefowicz, Mieczysław Wilczewski, Jerzy Działach, Tadeusz Jarosik, Franciszek Kosiński, Henryk Kuchta, Andrzej Tomczak, Andrzej Wierszko, Aleksander Stawicki, Henryk Zięba, Zygmunt Biernat, Stanisław Kołcun, Włodzimierz Krężelewski i Józef Miałkowski. Tę „silną” grupę uzupełnili koledzy z 2 Kompanii Akademickiej ( zaczynający i kończący rok później), tj.: Tadeusz Lenart, Stanisław Bergier, Jerzy Halicki, a także dwaj inni koledzy: Lesław Szymaszkiewicz i Grzegorz Sikorski. Obaj zaczynali z pozostałymi wspólną żołnierską przygodę, ale pierwszy z nich wolał z czasem pozostać cywilem, a drugi kończył szkołę oficerską w późniejszym terminie. Gościem honorowym tego spotkania był jeden z ówczesnych dowódców plutonów: Roman Myśliwiec.
To jubileuszowe spotkanie rozpoczęło się 8 września 2018 roku wspólnym i radosnym śniadaniem w poznańskim hotelu „Ikar” i m.in. odśpiewaniem hymnu towarzyszącego zwykle ich zjazdom: „Warto było czekać na te piękne czasy, by po wielu latach kumpli swych zobaczyć”. Następnie główny organizator spotkania – Aleksander Stawicki zaproponował przejazd na cmentarz komunalny, by oddać hołd spoczywającym tam kolegom i byłym dowódcom. Po zapaleniu na ich grobach zniczy i wspomnieniu o zmarłych, uczestnicy zjazdu udali się do swojej uczelni przy ulicy Bukowskiej ( kiedyś Świerczewskiego), rozpoczynając tę sentymentalną wizytę od uhonorowania ( w Miesiącu Pamięci Narodowej) stacjonujących w tych samych koszarach dwóch pułków 14 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty, które wsławiły się walkami z hitlerowskim najeźdźcą nad Bzurą. W podzięce dla ich zasług byli podchorążowie złożyli kwiaty pod tablicą pamiątkową poświęconą tej dywizji wiszącą na murze tego samego budynku koszarowego, w którym kiedyś im także przyszło kwaterować. Była też okazja do tego, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie na schodach, które niezliczoną ilość razy pokonywali.
Uczelnia, jaką pamiętali i w której wielu z nich później pracowało, ma dziś zupełnie inny status. Oprowadzani przez mjr. Ostapowicza dowiedzieli się, że teraz mieści się tu 14 Wojskowy Oddział Gospodarczy oraz Dowództwo Misyjne Armii Stanów Zjednoczonych na Europę Wschodnią. Dziś pobrzmiewa tu język angielski i widzi się ciemnoskórych żołnierzy posilających się „polish burgerami” czyli mielonymi w bułce, a na uczelnianym boisku zamiast w piłkę nożną rozgrywany jest mecz bejsbola. Wtedy, gdy uczyli się żołnierskiego fachu, na początkowo nieutwardzonym a później asfaltowym placu przed blokiem szkolenia stało popiersie patrona szkoły – komunisty Mariana Buczka. Teraz cała jego połać, na której przychodziło im defilować i gdzie później byli pasowani na pierwszy stopień oficerski zmienił się w jeden wielki park nowoczesnego amerykańskiego sprzętu wojskowego. Oto widomy znak zmienności czasu i sojuszy. Za to blok szkolenia – główny budynek uczelni nabrał po gruntownym remoncie nowego blasku. Można mieć nadzieję, że i inne budynki nie popadną w ruinę. Szkoda tylko zabytkowego wojskowego kinoteatru „Grunwald”, który pełni teraz jakże inną funkcję - sklepu sieci „Biedronka”.
Kolejnym punktem programu były odwiedziny w stojącej nieopodal tego kompleksu cerkwi prawosławnej widzianej codziennie z okien budynku koszarowego nr 14, w którym stacjonowali na pierwszym roku. Dziś w tym gmachu, który w 1968 i w następnym roku rozbrzmiewał komendami od pobudki do capstrzyku, mieści się Wojskowe Biuro Emerytalne. Po cerkwi pw. św. Mikołaja (z 1924 r.), a kiedyś stajni pułku kawalerii, oprowadzał ojciec mitrat Paweł Minajew, dając wykład o historii kościółka i prawosławia w Poznaniu. Potem były jeszcze - wizyta w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych im. gen. bryg. Franciszka Włada (mieszczącej się na terenie dawnej Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Pancernych), gdzie mł. chor. Gaweł przedstawił w tamtejszej izbie pamięci tradycje 14 WDP oraz …zawody pływackie na basenie Term Maltańskich, które i tak wygrał najlepszy pływak kompanijny Andrzej Wierszko, uhonorowany specjalnym pucharem i butelką szampana.
Przy okazji autokarowych przejazdów uczestnicy tej eskapady mieli okazję zobaczyć jakże odmieniony Poznań – miasto zupełnie nowych arterii, nowoczesnych gmachów i miejsc, które już nie wyglądały tak jak wtedy, gdy rozpoczynali swoje wojskowe życie, a które zapamiętali ze spacerów podczas przepustek. Od tego czasu zmieniły się nazwy lokali, które odwiedzali, inne przestały istnieć, pobudowano gmachy o zapierającej dech w piersi architekturze, powstał imponujący ogromem stadion piłkarski… A dawne kawaleryjskie koszary i magazyny przy ul. Ułańskiej, gdzie pełnili wartę, stały się mieszkalnymi, drogimi loftami.
Kulminacyjnym punktem programu był wieczorny bankiet w hotelowej restauracji, gdzie nie było końca wspomnieniom, wspólnym biesiadnym śpiewom przy dźwiękach gitary jednego z kolegów, dowcipom i toastom oraz gromkim „sto lat” odśpiewanych m.in. organizatorowi zjazdu oraz od lat towarzyszącemu tym podchorążackim spotkaniom płk dypl. w stanie spoczynku Romanowi Myśliwcowi, onegdaj dowódcy jednego z plutonów 1 KA. Pokazywano stare fotografie, pamiątki ( np. naszywki z rękawów munduru, odznaki, zaproszenia na przysięgę, itp.), przypominano wykładowców, dowódców, ich powiedzonka, przywoływano zabawne zdarzenia, choćby te wcześniej opisane już przez koleżeński zespół autorów w książce pt. „Pierwsza Akademicka, wspomnienia z lat 1968-1972”,wydanej w 2011roku. To spotkanie w miłej atmosferze i przy smacznym menu sprawiło, że znów wszyscy byli podchorążymi, a nie dostojnymi i zasłużonymi wojskowymi emerytami w wysokich stopniach od majora do pułkownika ( komandora). Wszyscy żałowali, że na tę „zbiórkę” nie mógł przybyć tym razem kompan nad kompanami -jedyny generał w tym gronie – Andrzej Ratajczak.
Piszący te słowa przygotował dla kolegów wspomnienie 1968 roku, które zatytułował „50 lat temu, czyli jaki był nasz 1968 rok w kronice ważniejszych wydarzeń”, w którym starał się przybliżyć to, co istotnego działo się w tym pamiętnym roku w świecie, kraju, Poznaniu i w samej kompanii. Wszyscy uczestnicy spotkania otrzymali też na pamiątkę rysunek satyryczny jego autorstwa nawiązujący do tego, co ogólnie rzecz biorąc nazywa się „przemijaniem”.
Ukoronowaniem tej hucznej imprezy było zaprezentowanie tortu specjalnie zaprojektowanego na tę uroczystość przez tego samego pomysłodawcę. Tym razem przybrał on postać konserwy wojskowej, którą wkrótce wszyscy się podzielili. Na „wieczku i obwolucie” pojawiły się napisy: „ Rok produkcji 1968”, „Miejsce produkcji – Poznań”, „Przydatność do spożycia – 100 lat i dłużej”.
Kolejny i ostatni dzień tego pamiętnego zjazdu rozpoczęła msza święta w kościele u ojców Dominikanów sprawowana „w intencji podchorążych 1 KA Wyższej Szkoły Oficerskiej Służb Kwatermistrzowskich w Poznaniu w 50 rocznicę powołania do służby wojskowej, a także ich wykładowców i dowódców – w podziękowaniu za odebrane łaski oraz o nagrodę w Niebie i radość życia wiecznego dla zmarłych; o Boże błogosławieństwo i łaskę dobrego zdrowia na dalsze lata dla żyjących”. Kolega Aleksander Stawicki - w wojskowym mundurze – brał udział w czytaniu Słowa Bożego i było to podniosłe wydarzenie. Po wspólnym śniadaniu ci, co jeszcze nie wyjechali, udali się na wspólny spacer z hotelu na Stare Miasto, gdzie pod poznańskim ratuszem i przy dźwiękach południowego hejnału towarzyszącego trykającym się koziołkom nastąpiło spontaniczne i serdeczne zakończenie tego spotkania po latach.
Ponieważ padły z różnych ust deklaracje zorganizowania kolejnego zjazdu, wszyscy rozstawali się z nadzieją, że do niego dojdzie, gdziekolwiek by to nie było i kiedy i z obietnicą, że wszyscy „jak jeden mąż” znów zjawią się na to spotkanie w dobrej kondycji.
Tekst: Mieczysław Wilczewski
autor zdjęć: Mieczysław Wilczewski
komentarze