Wdrożyliśmy już największy od lat plan wzmocnienia sojuszniczego systemu bezpieczeństwa. Dziś poszliśmy krok dalej – tak Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, podsumował proces, jaki rozpoczął się dwa lata temu na poprzednim szczycie Sojuszu. Decyzje podjęte w Warszawie są rozwinięciem idei z Newport.
Readiness Action Plan (RAP) to przyjęty na szczycie w Newport pakiet reform Sojuszu, które miały być odpowiedzią na wybuch dwóch poważnych kryzysów za jego wschodnią (wynik agresywnej polityki Rosji) i południową granicą (ekspansja tzw. Państwa Islamskiego). – Chcieliśmy pokazać potencjalnym przeciwnikom, że NATO mówi jednym głosem i jest gotowe do działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa swoim członkom – mówi gen. Mieczysław Gocuł, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. – Dziś widać słuszność podjętych wówczas decyzji politycznych. Możemy być dumni z efektów ciężkiej pracy, jaką 28 państw członkowskich wykonało między szczytami w Newport i Warszawie – dodał.
Liczy się szybkość
RAP zakładał przede wszystkim przebudowanie sił szybkiego reagowania. Trzykrotnie zwiększono liczebność NATO Response Force (NRF) – do 40 tysięcy żołnierzy. W odpowiedzi na zmieniający się charakter współczesnych konfliktów – wojny hybrydowe i zagrożenia asymetryczne – w ramach NRF Sojusz utworzył Połączone Siły Zadaniowe Bardzo Wysokiej Gotowości (Very High Readiness Joint Task Force – VJTF). Tzw. szpica NATO to część Sił Odpowiedzi zdolna do niemal natychmiastowej reakcji w sytuacji kryzysowej.
Poza zwiększeniem liczebności znacząco skrócono czas potrzebny dyżurującym jednostkom na uzyskanie pełnej gotowości bojowej. Jeszcze kilka lat temu pododdziały NRF miały aż 30 dni na dotarcie w rejon kryzysu. Dziś szpica NATO musi wejść do akcji w ciągu tygodnia, a jej najbardziej mobilna część ma na to 48 godzin. W trakcie tegorocznych, poprzedzających szczyt NATO manewrów „Anakonda-16” zostało to przećwiczone w praktyce. Sprawująca obecnie dyżur w Siłach Odpowiedzi armia Hiszpanii wykonała zadanie przerzutu do Polski 1300 żołnierzy z 7 Brygady Lekkiej Piechoty „Galicia” oraz uzupełniających pododdziałów z Wielkiej Brytanii i Albanii.
W celu zapewnienia sprawnego przemieszczania się wojsk i ich skutecznego włączenia się w lokalny system obrony NATO utworzyło na wschodniej flance sześć jednostek Integracji Sił Sojuszniczych (NFIU – NATO Force Integration Unit). Struktury te powstały w Polsce, Bułgarii, Estonii, na Litwie i Łotwie oraz w Rumunii. Dwie kolejne organizowane są obecnie na Słowacji i Węgrzech. Polskie NFIU działa w Bydgoszczy i także przeszło „chrzest bojowy” w trakcie „Anakondy-16”.
Reformie poddane zostały także NATO-wskie struktury dowodzenia, w tym Wielonarodowy Korpus Północno-Wschodni w Szczecinie. Podniesiono jego poziom gotowości (szybciej będzie mógł przejmować dowodzenie operacją sojuszniczą), rozbudowano go, a w 2016 roku, w czasie ćwiczeń „Brilliant Capability 16”, przeszedł certyfikację i uzyskał możliwość dowodzenia szpicą NATO.
Więcej działań, większe środki
Duży nacisk położono również na organizację międzynarodowych manewrów, w trakcie których ćwiczono prowadzenie operacji połączonych, czyli angażujących różne rodzaje sił zbrojnych. Tylko w Polsce w 2014 roku odbyło się około 100 ćwiczeń wojskowych, w tym 24 z udziałem zagranicznych żołnierzy. Następny rok także był rekordowy pod tym względem. Mieliśmy 138 ćwiczeń Wojska Polskiego oraz 27 międzynarodowych. W 2016 roku w samej tylko „Anakondzie-16” wzięło udział ok. 31 000 żołnierzy (ponad 18 000 z zagranicy). Na polskich poligonach wspólnie trenowali wojskowi z 23 krajów: 19 państw członkowskich Sojuszu oraz czterech partnerskich.
Wzmocniono obsadę misji „Air Policing”, czyli operacji ochrony przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich. Wschodnią flankę NATO objęto także planem regularnych lotów Lotniczego Systemu Ostrzegania i Kontroli – AWACS. Sojusz postanowił również rozbudować swoje stałe zespoły morskie. W ich skład ma wchodzić więcej okrętów niż uprzednio i mają to być jednostki zdolne do realizacji misji w większym zakresie.
Wszystkie te działania nie byłyby możliwe bez zwiększenia wydatków na obronność. NATO od wielu lat borykało się z problemem redukcji budżetów wojskowych w państwach członkowskich. 2015 rok był pierwszym od bardzo dawna, w którym wydatki w skali całego Sojuszu wzrosły. Były wyższe o 0,6 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Tendencja ta została utrzymana w 2016 roku. – Europejska część Paktu i Kanada zwiększyły wydatki na wojsko o 3 procent. To oznacza około 8 miliardów dolarów więcej – poinformował Stoltenberg na szczycie w Warszawie.
Podjęte decyzje i zmiana polityki budżetowej pozwoliły NATO wrócić do korzeni i rozpocząć odbudowę potencjału obronnego. Niestety, mimo to nie udało się skutecznie ustabilizować sytuacji ani na wschodzie, ani za południową granicą NATO. Dlatego do koncepcji budowy zdolności obronnych NATO dodało konieczność zwiększenia czynnika odstraszania. – Polityka Sojuszu oparta będzie nie tylko na koncepcji wynikającej z Readiness Action Plan, czyli założeniu, że posiłki przyjdą w razie zagrożenia. Będzie oparta także na stałej, wysuniętej obecności wojsk NATO. To przełomowa decyzja – oceniał w wywiadzie dla portalu polska-zbrojna.pl Tomasz Szatkowski, wicemister obrony narodowej.
autor zdjęć: Evert-Jan Daniels/ MCD
komentarze