100 tysięcy mundurowych na straży bezpieczeństwa turystów, 80 zamkniętych meczetów, setki aresztowanych i decyzja o budowie muru na granicy z Libią. O tym, jak zamachy terrorystyczne zmieniły Tunezję, pisze Katarzyna Kobrzyńska z Wojskowego Centrum Geograficznego.
W Tunezji w ciągu zaledwie trzech miesięcy doszło do kilku zamachów, w których zginęło 60 osób. Za przeprowadzenie ataków – wymierzonych w zachodnich turystów – odpowiada Państwo Islamskie, które dąży do powstania kalifatu opartego na surowym prawie islamskim. Mimo że główny front walk przebiega na terytorium Iraku i Syrii, zwolennicy islamistycznych idei obecni są m.in. w Afganistanie, Jemenie czy właśnie Tunezji.
Ten śródziemnomorski kraj, przez lata dyktatury Zajna al-Abidina Ibn Alego był postrzegany jako jedno z bardziej liberalnych państw islamskich. Doświadczały tego szczególnie kobiety mające o wiele większe możliwości chociażby edukacyjne niż mieszkanki innych państw tego regionu. Niemniej jednak to właśnie w Tunezji wybuchł sprzeciw społeczny wobec niesprawiedliwości, który później niczym tsunami przetoczył się przez Afrykę Północną i Bliski Wschód. „Arabska Wiosna” obaliła silne, wydawałoby się nie do ruszenia, dyktatury: Ibn Alego w Tunezji, Muammara Kaddafiego w Libii czy Hosniego Mubaraka w Egipcie, a także wpędziła kolejną – Baszara al-Asada – w czteroletnią już wojnę domową. Zachodzące po 2011 roku procesy transformacji politycznej w tych krajach są bardzo trudne. W odróżnieniu od Egiptu targanego niestabilnością władz i Libii pogrążonej w anarchii Tunezji udało się w miarę spokojnie, choć nie bez kryzysów politycznych, uchwalić nową konstytucję i przeprowadzić wybory. Te ostatnie zaszły w październiku 2014 roku, kiedy to zwyciężyła świecka partia Nidaa Tounes. Odsunęła ona od władzy islamistyczną partię Ennahda, a stanowiska premiera i prezydenta objęli byli członkowie rządów Ibn Alego.
W oczach Europy Tunezja postrzegana jest jako pilny uczeń demokratycznych zmian. I to zapewnie z tego powodu kraj stał się sceną ataków terrorystycznych. Zostały one wymierzone we wrażliwy i nośny medialnie dział gospodarki – turystykę. Przynosi ona Tunezji ok. 15 proc. wartości PKB, dając przy tym zatrudnienie wielu osobom. Załamanie ruchu turystycznego negatywnie wpłynie na i tak trudną sytuację ekonomiczną kraju. Jednak według ekspertów, nie będą to długofalowe skutki. Trwać będą tyle, ile pamięć spragnionych wypoczynku turystów. Tak pokazują doświadczenia po zamachach na kurorty turystyczne w egipskim Szarm el-Szejk w 2005 roku czy na indonezyjskiej wyspie Bali w 2002 i 2005 roku. Niemniej jednak otwarte pozostaje pytanie, dlaczego akurat Tunezja i dlaczego teraz stała się miejscem tych ataków.
Powodem są wspomniane reformy demokratyczne, które przeprowadza Tunezja. Ich wyrazem jest chociażby wynik wyborów parlamentarnych z 2014 roku, przeprowadzonych już według nowej konstytucji. Wówczas od władzy została odsunięta partia islamistyczna. Nie bez znaczenia w przypadku ostatnich zamachów terrorystycznych jest nieefektywnie działający system bezpieczeństwa. Sprawcami obu zamachów byli obywatele Tunezji, którzy przeszli szkolenie w sąsiedniej, pogrążonej w anarchii Libii. Bez kłopotów powrócili oni do kraju i zorganizowali ataki. Na uwagę zasługuje też fakt, że spośród zagranicznych bojowników Państwa Islamskiego, najwięcej przyjechało właśnie z Tunezji. Rozczarowani transformacją obywatele i skuszeni islamistycznymi ideami zradykalizowali swe poglądy, wchodząc w szeregi organizacji głoszącej surową wersję islamu i państwa. Według ekspertów, może to być grupa nawet 3 tysięcy osób. Ich ewentualny powrót stanowić będzie nie lada wyzwanie dla tunezyjskich sił bezpieczeństwa.
Atak na turystyczne miejsca w Tunezji uderza nie tylko w sam kraj i jego gospodarkę, lecz także wprowadza pożądany przez terrorystów strach i panikę. Prezydent na miesiąc wprowadził stan wyjątkowy. Zdecydowano się też na zamknięcie 80 salafickich meczetów. To w nich głoszona jest surowa wersja islamu, na której opiera się Państwo Islamskie, i z nich inspiracje czerpią przyszli zamachowcy. Doszło też do masowych aresztowań osób podejrzewanych o kontakty z radykałami. Zapowiedziano rozwiązanie partii politycznych i stowarzyszeń nieprzestrzegających konstytucji lub finansowanych z niewiadomych źródeł. Już widoczną zmianą jest wzmocnienie systemu bezpieczeństwa. Miejsc wrażliwych turystycznie ma strzec aż 100 tysięcy osób. Popularną w ostatnich miesiącach formą radzenia sobie z zagrożeniem z zagranicy jest budowa muru. Ma on do końca roku stanąć na granicy z Libią, aby ustrzec Tunezję przed napływem dżihadystów.
Ostatnie wydarzenia pokazują, że Tunezja nie jest krajem bezpiecznym dla zachodnich turystów. Wprowadzane reformy i współpraca w tej kwestii z krajami Europy budzą sprzeciw radykalnej części społeczeństwa. Idee kreowane przez Państwo Islamskie znajdują tam podatny grunt, o czym świadczy chociażby liczba tunezyjskich bojowników w jego szeregach, i stwarzają zagrożenie na przyszłość.

komentarze