Ostatni z remontowanych śmigłowców Mi-14PŁ powrócił na macierzyste lotnisko w Darłowie. „Czternastki” przeznaczone są do zwalczania okrętów podwodnych. W lotnictwie morskim będą służyć jeszcze przez kilka lat. Do 2019 zostaną zastąpione przez nowe maszyny.
Mi-14PŁ o numerze burtowym 1008 przeszedł remont w łódzkich Wojskowych Zakładach Lotniczych. – Podczas tego typu prac w śmigłowcu wymienia się wszystkie wyeksploatowane części użytkowe – tłumaczy kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. – Maszyna, która właśnie wróciła do Darłowa, zyskała też nowe barwy. Jak przystało na statek powietrzny lotnictwa morskiego, została pomalowana na szaro – dodaje.
Więcej remontów nie będzie
Prace w łódzkich zakładach miały wymiar historyczny. Był to bowiem ostatni remont „czternastek” z biało-czerwoną szachownicą. – Śmigłowce tego typu będą sukcesywnie wycofywane z eksploatacji. Pierwszy zakończył służbę w sierpniu tego roku. Przez 33 lata maszyna spędziła w powietrzu przeszło 3240 godzin – informuje kmdr ppor. Cichy. Ostatnie Mi-14PŁ zostaną wycofane w latach 2017-2019. W miejsce dziesięciu „czternastek”, lotnictwo morskie otrzyma dwanaście helikopterów nowej generacji: po sześć w wersji przeznaczonej do zwalczania okrętów podwodnych i do zadań ratowniczych. – Czekamy na rozstrzygnięcie przetargu na dostawę śmigłowców dla polskiej armii. Termin składania ofert upływa wraz z końcem roku – przypomina kmdr ppor. Cichy.
Obecnie Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej dysponuje dziewięcioma „czternastkami”. Dwie służą ratownikom morskim, pozostałych siedem to maszyny do zwalczania okrętów podwodnych. – To prawdziwe konie robocze lotnictwa morskiego. Zadania wykonują często, brały udział we wszystkich ważniejszych ćwiczeniach na Bałtyku i Morzu Północnym. Reprezentowały nas choćby podczas „Baltops”, „Northern Coasts”, czy „Dynamic Mongoose” – wylicza kmdr ppor. Cichy.
Dobre, ale mają swoje lata
Nie byłoby to pewnie możliwe, gdyby nie gruntowna odnowa, jakiej zostały poddane. Śmigłowce zwalczania okrętów podwodnych zostały podzielone na trzy grupy, a zakres prac zależał od roku produkcji maszyn: im nowsze, tym był większy. – Każda z nich dostała nową radiostację, we wszystkich została też zmodernizowana stacja hydroakustyczna – wyjaśnia kpt. Karol Szprendałowicz, nawigator i operator systemów poszukiwawczo-uderzeniowych Mi-14PŁ. W czterech najnowszych maszynach modernizacja objęła również detektor anomalii magnetycznych i system sonoboi, przy czym w dwóch egzemplarzach ostatni z elementów został podniesiony do standardów obowiązujących w NATO.
„Czternastki” to maszyny produkowane jeszcze w ZSRR. Ale, jak podkreślają lotnicy, nadal mają sporo atutów. – Mogą operować w promieniu 200 kilometrów od lotniska, są zdolne do przenoszenia nowoczesnej torpedy MU-90, no i w odróżnieniu od SH-2G posiadają stację hydroakustyczną, a to najskuteczniejsze narzędzie, jeśli chodzi o poszukiwanie okrętu podwodnego – wylicza kpt. Szprendałowicz. Konstrukcja Mi-14PŁ daje im możliwość lądowania na wodzie i startu z niej. – To dobry śmigłowiec. Jednak niezależnie od tego, z niecierpliwością czekamy już na nowe maszyny – podsumowuje kpt. Szprendałowicz.
autor zdjęć: kpt. M. Kalinowski
komentarze