Pełne ręce roboty mają tego lata służby ratownicze z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Wczoraj załoga śmigłowca W-3RM „Anakonda” przetransportowała do szpitala nurka z objawami choroby dekompresyjnej. Od początku wakacji była to już czwarta akcja ratownicza z udziałem lotników morskich.
Sygnał przyszedł o godzinie 12.26. Trzynaście minut później śmigłowiec pełniący dyżur w darłowskiej 44 Bazie Lotnictwa Morskiego był już w powietrzu. – Pomocy potrzebował nurek, który znajdował się na jednostce oddalonej 20 mil na północny-zachód od lotniska – wyjaśnia kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. – Z informacji przekazanych załodze wynikało, że zbyt gwałtownie wynurzył się z głębokości około 35 metrów – dodaje.
Po kolejnych trzynastu minutach załoga osiągnęła cel. Śmigłowiec stanął w zawisie, a na pokład jednostki opuszczony został ratownik medyczny. Udzielił on nurkowi pierwszej pomocy. Następnie poszkodowany został wciągnięty na pokład „Anakondy” za pomocą dźwigu i pętli ratowniczej. Jak przyznają lotnicy, był w ciężkim stanie – wystąpiły u niego objawy choroby dekompresyjnej. Kilka minut przed pierwszą śmigłowiec ruszył w kierunku lądu.
– W takich wypadkach należy lecieć jak najniżej i unikać gwałtownych zmian wysokości. Chodzi o to, by na pokładzie nie dochodziło do skoków ciśnienia, które mogłyby jeszcze pogorszyć sytuację poszkodowanego – tłumaczy kmdr por. pil. Wojciech Koliczko, dowódca załogi W-3RM. Dlatego „Anakonda”, jak długo to było możliwe, przemieszczała się nad powierzchnią morza. Po niecałej godzinie lotu wylądowała na lotnisku w Gdyni-Babich Dołach. Tam nurek został przekazany załodze karetki.
W kwietniu lotnicy morscy brali udział w niemal identycznej akcji. – Jeden z naszych śmigłowców w tym samym miejscu i z tej samej jednostki podejmował nurka, który podobnie jak ten dziś zbyt gwałtownie wyszedł na powierzchnię – mówi kmdr por. pil. Koliczko.
Od początku roku śmigłowce ratownicze Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej brały udział w siedmiu akcjach. Aż cztery z nich przypadły na czas wakacji. Pod koniec kwietnia do szpitala trzeba było przetransportować pasażerkę promu ze Szwecji. Kobieta zaczęła rodzić. W lipcu lotnicy prowadzili poszukiwania mężczyzny, który zaginął podczas nurkowania w okolicach Helu, oraz wiatrakowca, który w rejonie Jarosławca spadł do morza. W pierwszym przypadku akcja nie przyniosła rezultatu, w drugim załoga natrafiła na ślad maszyny. Niedługo potem jednostka SAR (cywilna Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa) wyłowiła ciało pilota. Niedzielna interwencja była czwartą tego lata. – W czasie wakacji na morzu i nad nim ruch jest większy niż zwykle. Po Bałtyku pływa więcej jednostek takich, jak m.in. jachty czy żaglówki, więc ryzyko wypadku wzrasta – podkreśla kmdr ppor. Cichy.
Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej jako jedyna w kraju formacja lotnicza pozostaje w ciągłej gotowości do prowadzenia akcji ratowniczych z powietrza nad obszarami Bałtyku. Całodobowe dyżury pełnią śmigłowce „Anakonda” i Mi-14PŁ/R, wspomagane przez samolot Bryza. Strefa ich działania liczy 30 tysięcy kilometrów kwadratowych. Od początku lat 90. załogi śmigłowców i samolotów lotnictwa Marynarki Wojennej brały udział w 549 akcjach ratowniczych, udzielając pomocy 288 osobom.
autor zdjęć: kmdr ppor. Czesław Cichy
komentarze