Politycy i dyplomaci, z którymi miałem okazję rozmawiać w Waszyngtonie, podkreślali, że wrześniowy szczyt NATO w Walii będzie najważniejszym od wielu lat spotkaniem szefów państw tworzących Sojusz Północnoatlantycki. Amerykanie nie ukrywają, że Stany Zjednoczone oczekują od Europy większego zaangażowania w sprawy obronności. A przede wszystkim zwiększenia, wzorem Polski, budżetów obronnych – pisze z USA Krzysztof Wilewski, dziennikarz portalu polska-zbrojna.pl.
W ramach wyjazdu zorganizowanego przez U.S. Mission to the NATO najpierw pojechaliśmy do kluczowych miejsc na europejskiej mapie NATO – Kwatery Głównej w Brukseli oraz Naczelnego Dowództwa Połączonych Sił Zbrojnych w Europie (SHAPE) i Sojuszniczego Dowództwa Operacji – Allied Command Operations (ACO) w Mons. Następne miejsce na liście to Waszyngton, gdzie spotkaliśmy się z urzędnikami administracji prezydenta Baracka Obamy z Departamentów: Spraw Zagranicznych, Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz z Pentagonu. Aby zapewnić nam jak najszersze spojrzenie na problemy światowego bezpieczeństwa, organizatorzy zaaranżowali również spotkanie z analitykami z niezależnego think tank-u specjalizującego się w polityce zagranicznej – Atlantic Council.
Konflikt na Ukrainie a szczyt NATO
Choć tematem przewodnim rozmów w Waszyngtonie była sytuacja na Ukrainie, sporo czasu poświęciliśmy debatom o tym, jakie decyzje może przynieść szczyt NATO w Walii.
Jesienią ubiegłego roku premier Wielkiej Brytanii uroczyście ogłosił, że jego kraj zorganizuje w 2014 roku szczyt Sojuszu. David Cameron poinformował jednocześnie, że tematem wiodącym spotkania szefów rządów i prezydentów państw tworzących Sojusz będzie przyszłość Afganistanu. Premier Cameron podkreślał znaczenie tego wydarzenia. Ostatni raz szczyt NATO odbył się na Wyspach w 1990 roku, a jego gospodarzem była Margaret Thatcher, która witała liderów Sojuszu jako zwycięzców zimnej wojny.
Jednak od czasu, gdy szef brytyjskiego rządu ogłaszał termin i miejsce spotkania członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, wiele się zmieniło. Dziś chyba nikt nie ma wątpliwości, że najważniejszym tematem będzie przyszłość, ale nie Afganistanu, a całego NATO, które stanęło w obliczu wojny u swoich granic. Kryzys na Ukrainie sprawił, że Sojusz musi się zmierzyć z konfliktem, z którym nigdy nie miał do czynienia – wojną hybrydową (określa się tak wojnę prowadzoną przy użyciu niekonwencjonalnych środków i która wykracza poza XIX-wieczną koncepcję wojny klasycznej – red.).
Zachód bezradny i niejednomyślny wobec Rosji
Jeżeli po nieoficjalnych spotkaniach w Waszyngtonie można pokusić się o jakieś konkluzje, to nie są one dla państw Europy Środkowo-Wschodniej zbyt optymistyczne. Nasi rozmówcy albo wprost, albo między wierszami wskazywali, że państwa zachodniej Europy, mimo iż sytuacja na Ukrainie zamiast deeskalować robi się coraz bardziej napięta i do wkroczenia Rosjan może dojść w każdej chwili, nadal nie są jednomyślne w potępianiu Moskwy. I gdy nasza część kontynentu domaga się stanowczych kroków, to one wolą debatować, spotykać się, negocjować, co jak widać na przykładzie Krymu, niewiele dało.
Idąc dalej, Amerykanom trudno jest również zaakceptować dysproporcje pomiędzy zaangażowaniem członków NATO w budowanie zdolności obronnych Sojuszu. Wskazują, że nie może być tak, że są państwa, które obcięły wydatki na wojsko o 40 procent, jak Łotwa, która jednocześnie oczekuje, iż inne armie będą chroniły jej nieba w ramach misji Air Policing.
Co więc przyniesie szczyt NATO w Walii? Dyplomaci, którzy się z nami spotykali, podkreślali, że bardzo dużo zależy od efektywności i skuteczności dyplomacji państw naszego regionu, które muszą być lokomotywami zmian w Sojuszu. Lokomotywami, które pociągną za sobą poruszające się w ramach utartych przez ostatnie lata dyplomatyczne relacje z Rosją. Nasi sojusznicy nie wierzą bowiem, że stara Europa sama z siebie znajdzie wolę do szybkich i zdecydowanych zmian. Czy jednak jest możliwe, że to nowe państwa, te, które dołączyły do struktur Sojuszu w ostatnich dekadach, będą miały tak silny głos, że nadadzą NATO nowy kierunek? Może jestem niepoprawnym optymistą, ale szczerze wierzę, że tak.
komentarze