Kolejne gorące doniesienia z regionu Zatok Perskiej i Omańskiej sprawiają, że świat wstrzymuje oddech: czy któryś z ostatnich incydentów sprowokuje szerszą akcję militarną? Taki rozwój wydarzeń nie jest na pewno w interesie Iranu, jednak zarówno po stronie Waszyngtonu, jak i Teheranu ważną rolę odgrywa czynnik, który wymyka się regułom logiki i chłodnej kalkulacji – poczucie dumy i polityczne aspiracje. Jest to jeden z powodów, dla którego dwie stolice mogą (choć wcale nie muszą) znaleźć się w stanie wojny. Konflikt taki wbrew pozorom nie leży również w interesie Stanów Zjednoczonych, a skorzystać na nim może co najwyżej dwójka aktorów, będących bliskimi sojusznikami supermocarstwa – Arabia Saudyjska i Izrael. Warto jednak przy tej okazji przyjrzeć się siłom zbrojnym Islamskiej Republiki Iranu i ocenić ich potencjał militarny.
Na początek trochę statystyki. Wedle danych z ubiegłorocznej edycji The Military Balance, irański PKB w 2017 roku wyniósł 428 mld dol., z czego budżet obronny pochłonął około 16 mld USD (3,7 procenta PKB). Z danych Banku Światowego, zebranych na podstawie opracowań Sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) wynika, że wartość ta była nieco niższa (3,1 procenta), co stawiało Iran na trzydziestym miejscu w świecie. Z państw regionu przed nim znalazły się: Oman (12,1 procent), Arabia Saudyjska (10,3 procent), Kuwejt (5,8 procent), ZEA (5,6 procent), Izrael (4,7 procent), Bahrajn (4,1 procent) czy Irak (3,9 procent). W ujęciu procentowym tyle samo na obronność wydawały również Stany Zjednoczone, choć oczywiście PKB USA sięgał wówczas 19,3 bilionów dol. Porównując te wartości trudno uznać Iran za państwo szczególnie mocno inwestujące w siły zbrojne. Tym bardziej, że wbrew dumnym doniesieniom armia IRI tylko w pewnych sektorach może pochwalić się nowoczesnym sprzętem, ale o tym za chwilę.
Irańskie siły zbrojne, we wspomnianym już 2017 roku, liczyły ogółem 523 tys. żołnierzy, z czego 350 tys. w wojskach lądowych, 30 tys. w siłach powietrznych i 18 tys. w marynarce. Będący elitą sił zbrojnych i de facto armią w armii Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (Pasdaran) liczył sobie 125 tys. żołnierzy. Kolejnych 40 tys. służyło w formacjach paramilitarnych. Pod względem ilościowym są to największe siły zbrojne szeroko rozumianego Bliskiego Wschodu, większe od tureckich (355 tys.), a także sił zbrojnych głównego regionalnego rywala – Arabii Saudyjskiej (227 tys.), co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę dysproporcję demograficzną między tymi dwoma państwami (82 i 28 mln ludności). Gdybyśmy jednak porównali saudyjskie i irańskie siły zbrojne pod względem liczby jednostek uzbrojenia danego typu, nie wspominając już o stopniu jego nowoczesności, porównanie to nie byłoby dla Iranu równie korzystne, szczególnie w przypadku lotnictwa i marynarki wojennej.
Iran posiada łącznie w regularnych siłach zbrojnych (Artesh) i Pasdaran około 1500 czołgów, z czego za względnie nowoczesne można uznać około 500 rosyjskich T-72 oraz około 150 krajowych, produkowanych od 1996 roku, Zulfiqar-1, -2 i -3. Pozostałe to amerykańskie M-47/48 i M-60, brytyjskie Chieftain, a także starsze konstrukcje rosyjskie: T-62 i T-54/T-55. Dla porównania Saudowie dysponują wprawdzie tylko około 900 czołgami, jednak niemal 400 z nich to nowoczesne amerykańskie M1A2 i M1A2S Abrams.
Już na pierwszy rzut oka widać, że w arsenale Teheranu znajdują się zarówno konstrukcje zachodnie, jak i rosyjskie czy chińskie. Wynika to z faktu, że do rewolucji Chomeiniego, czyli do 1979 roku Iran był głównym sojusznikiem USA w regionie i jednym z głównych odbiorców amerykańskiego sprzętu. Wiąże się z tym jedna z bolączek irańskich sił zbrojnych – z powodu sankcji są one od czterdziestu lat pozbawione oryginalnych części zamiennych, przez co muszą polegać na krajowych zamiennikach, a także kanibalizować część egzemplarzy danego typu uzbrojenia, by utrzymać w służbie pozostałe (co jest szczególnie widoczne w lotnictwie).
Iran posiada ponad 600 bojowych wozów piechoty (rosyjskie BMP-1 i -2, krajowe BMT-2 Cobra), nieco tylko więcej transporterów opancerzonych (rosyjskie BTR-50 i -60, amerykańskie M-113, krajowe Boragh). Imponująco prezentuje się artyleria Teheranu – około 300 dział samobieżnych, znów jest tu mieszanka konstrukcji rosyjskich (Goździk) i amerykańskich (M-109, M-107, M-110), a także krajowych (Thunder-1) oraz północnokoreańskich (M-1978), ponad 600 dział holowanych, niemal półtora tysiąca wieloprowadnicowych wyrzutni pocisków rakietowych oraz około trzech tysięcy moździerzy.
W lotnictwie wojsk lądowych przeważają konstrukcje amerykańskie i ich włoskie wersje – 50 śmigłowców AH-1 Cobra, około 150 transportowych CH-47 Chinook, Bell-214, -206, -205.
Maszyny amerykańskie dominują wciąż w siłach powietrznych – 43 myśliwce F-14 Tomcat, około 75 F-5 Tiger II, 64 F-4 Phantom II, do tego 10 równie leciwych francuskich Mirage F-1, 24 chińskie F-7 oraz maszyny radzieckie/rosyjskie (w tym również ewakuowane przez Irak przed pierwszą wojną w Zatoce), tj. 36 MiG-ów-29, 24 Su-24, pięć Su-22, 10 Su-25. Obok nich w służbie znajduje się po kilka-kilkanaście egzemplarzy rodzimych konstrukcji opartych na myśliwcach F-5, tj. HESA Azarakhsh oraz Kowsar. Porównanie z lotnictwem saudyjskim wypadnie znów blado dla Iranu – około 170 F-15 Eagle, ponad 70 Eurofighter Typhoon, ponad 80 Panavia Tornado oraz 35 śmigłowców AH-64 Apache w lotnictwie wojsk lądowych.
Marynarka wojenna Iranu operuje trzema okrętami podwodnymi rosyjskiego typu Kilo (proj. 877), do tego jedną jednostką rodzimego typu Fateh oraz 17 jednostkami miniaturowymi (typy Qadir i Nahang). Obok nich w irańskiej flocie wojennej jest siedem korwet i szereg mniejszych jednostek – okrętów patrolowych, szybkich okrętów rakietowych, desantowych, pomocniczych i uzbrojonych łodzi. Własną marynarkę wojenną i lotnictwo posiada również Pasdaran, w którego siłach powietrznych są również jednostki rakietowe.
Irański program balistyczny z oczywistych względów nie jest programem transparentnym. Trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie dokładnie pociski – i w jakiej liczbie – są już w służbie, jakie są ciągle na etapie rozwoju oraz czy pojawienie się „nowego” typu nie jest jedynie wynikiem posłużenia się nową nazwą wobec modyfikacji starszej konstrukcji. Największym zasięgiem (między 1300, a oficjalnie deklarowanymi 2000 km) dysponuje Shahab-3. Irańczycy dysponują najprawdopodobniej około 30 wyrzutniami i bliżej nieznaną liczbą samych pocisków. Niektóre źródła szacują, że produkcja testowanego od 1998 roku pocisku mogła wynosić 12 – 15 sztuk rocznie. Najprawdopodobniej wciąż na etapie rozwoju znajduje się pocisk Sejil-2, o którym głośno było dekadę temu. Wówczas wydawało się, że niebawem trafi do służby, choć i tu pojawiają się rozbieżności – niektóre źródła mówią, że uzyskał on gotowość operacyjną w 2013 roku i około 12 wyrzutni trafiło do jednostek. W służbie są ponadto pociski krótkiego zasięgu (poniżej 1 tys. km) Shahab-1 i -2 (ok. 20 wyrzutni i 200 – 300 rakiet), a także Fateh-110 i Zelzal.
Irański program balistyczny jest niewątpliwie zaawansowany, należy wspomnieć tu o rakiecie nośnej Safir, użytej z powodzeniem do wyniesienia na orbitę irańskiego satelity, a także o jej następcy – Simorgh, konstrukcji, która jest obecnie rozwijana. Wartym odnotowania jest również fakt, że pierwsza udana próba północnokoreańskiej rakiety nośnej odbyła się z udziałem naukowców irańskich.
Rakieta krótkiego zasięgu klasy ziemia-ziemia Fateh-110
Irański program jądrowy pozostaje wielką niewiadomą. To, do jakiego stopnia Irańczycy są dziś w stanie wzbogacić paliwo jądrowe, a także na ile respektowane jest (było?) przez nich porozumienie jądrowe z 2015 roku – dotyczące kontroli irańskiego programu rozwoju broni jądrowej zawarte z sześcioma mocarstwami – nie jest wcale jasne. W tegorocznym opracowaniu wykonywanym na potrzeby amerykańskiego Kongresu znajdują się następujące sformułowania: „USA oceniają, że Teheran posiada technologiczne i przemysłowe zdolności do produkcji broni jądrowej. Jednakże Iran nie posiada pełnej technologii do produkcji broni jądrowej. To czy jest zdolny do zaprojektowania głowicy pozostaje wciąż niejasne”. Pięć lat temu Iran posiadał zdolność wzbogacenia uranu do poziomu 20 procent, do produkcji ładunku jądrowego koniecznym jest wzbogacenie do poziomu 90 procent.
Siła Iranu nie przejawia się jednak tylko w prostym porównaniu liczby posiadanych czołgów, dział czy samolotów. Aby dokonać prawidłowej oceny należy wziąć pod uwagę jego położenie i potencjalny wpływ na transport ropy z Zatoki Perskiej, a także na szereg systemów określanych mianem antydostępowych (ang. Anti-Access/AreaDenial, A2/AD). Akronim ten, początkowo sformułowany dla określenia działań chińskich, Amerykanie szybko zaczęli stosować również w kontekście irańskim. Obrona wybrzeża oparta o chińskie pociski C-701, -704 (zasięg 25- 35 km), C-802/802A (zasięg ok. 190 km) oraz krajowe Ra’ad (zasięg 360 km), w sytuacji kryzysowej mogłaby stworzyć poważne zagrożenie dla ruchu tankowców lub wręcz go uniemożliwić. Pociski przeciwokrętowe przenoszone są także przez szereg większych i mniejszych jednostek marynarki wojennej, zagrożenie w tym zakresie mogą stwarzać nawet łodzie półsztywne (łodzie tzw. klasy RIB, ze sztywnym kadłubem i pompowaną tubą wypornościową) z działkami szybkostrzelnymi, nie mówiąc już o okrętach podwodnych, którymi w regionie dysponuje wyłącznie Iran. Pociski balistyczne, w zasięgu których znajduje się szereg państw regionu (i amerykańskich baz), również muszą być brane pod uwagę przez planistów jako poważny czynnik destabilizujący. Ich wyeliminowanie wcale nie byłoby takie łatwe jak miało to miejsce w przypadku operacji lotniczej nad Irakiem „Pustynna burza”. Iran to zdecydowanie większy kraj, częściowo górzysty i na pewno odrobił lekcję z wcześniejszych konfliktów z udziałem USA. Obrona powietrzna, dysponująca m.in. co najmniej 32 wyrzutniami (4 baterie) pocisków S-300PMU2, przynajmniej na początkowym etapie potencjalnego konfliktu również wpływałaby na rodzaj i zakres działań realizowanych przez lotnictwo USA. Przypomnijmy, że „Pustynna burza” trwała ponad miesiąc, od 17 stycznia do 24 lutego 1991 roku, zanim zdecydowano się na etap lądowy („Pustynną szablę”). Wcześniej, bo niemal od 2 sierpnia 1990 roku budowano koalicję i gromadzono niezbędny potencjał. W przypadku Iranu nikt przy zdrowych zmysłach nie zakłada chyba inwazji lądowej, jednak perspektywa choćby „tylko” miesięcznej operacji powietrznej w tym newralgicznym regionie świata jawi się jako niezwykle długa.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze