Polskie firmy są w stanie znacząco zwiększyć swój udział w produkcji czołgów K2PL, ale powinniśmy robić to stopniowo i ostrożnie. Z własnego doświadczenia wiemy, jak trudno jest integrować rozwiązania różnych producentów – mówi gen. rez. Eui-Seong Lee, wiceprezes Hyundai Rotem, producenta czołgów K2.
Panie Prezesie, dlaczego nie mamy jeszcze podpisanej umowy wykonawczej na produkcję w Polsce czołgów K2PL?
Eui-Seong Lee: Hyundai Rotem Company podpisał z Agencją Uzbrojenia kontrakt ramowy w lipcu 2022 roku. Jego założenia były bardzo ambitne. Po pierwsze, zakładał on dostawę 180 czołgów K2 Black Panther, których przekazywanie miało rozpocząć się praktycznie od razu i zakończyć w 2025 roku. Kontrakt ramowy przewidywał również, że od 2026 roku rozpoczną się dostawy czołgów K2PL, przy założeniu, że negocjacje dotyczące specyfikacji tej wersji pomiędzy konsorcjum a Agencją Uzbrojenia zakończą się w ciągu zaledwie czterech miesięcy.
To bardzo ambitny harmonogram.
Już wówczas było dla nas jasne, że aby go dotrzymać, musimy jeszcze w 2022 roku wynegocjować i podpisać umowę wykonawczą na czołgi K2PL. Niestety, osiągniecie porozumienia w tej sprawie okazało się bardzo trudne.
Dlaczego?
Zgodziliśmy się na podpisanie umowy wykonawczej w tym samym roku co umowy ramowej, ponieważ spodziewaliśmy się, że będzie możliwe osiągnięcie porozumienia z polskim przemysłem co do współpracy przy realizacji tego kontraktu. To jednak zajęło więcej czasu niż myśleliśmy. Sądzę, że byliśmy zbytnimi optymistami. K2PL to projekt o ogromnej skali, którego wartość przez 12 lat wyniesie około 100 mld zł. Rozumiemy, że potrzeba więcej czasu i wysiłku, żeby właściwie przeprowadzić ten ogromny projekt.
W jakim zakresie nie mogliście dojść do porozumienia z polskim przemysłem, a konkretniej z Polską Grupą Zbrojeniową, która została wskazana jako partner po naszej stronie?
Myślę, że na początku nikt nie jest wystarczająco dobry. Gdy Hyundai Rotem rozpoczynał program rodzimego czołgu podstawowego, także nie byliśmy do tego dobrze przygotowani. Byliśmy mocno zależni od amerykańskich partnerów i na początku w czołgu K1 była niewielka liczba koreańskich rozwiązań. Stopniowo zwiększaliśmy ich udział i teraz, w K2, niemal wszystkie systemy są już koreańskie. Ale ten proces zajął ponad 20 lat. Podobną drogę, stopniowego zwiększania zakresu polonizacji, proponowaliśmy Polskiej Grupie Zbrojeniowej, naszemu partnerowi w programie K2PL. Spodziewam się, że będziemy mogli zawrzeć odpowiednie porozumienia w tej sprawie z PGZ-etem i Agencją Uzbrojenia.
Na jakim jesteście etapie w tej sprawie?
Mamy ustaloną listę 12 podsystemów, które mogłyby być dostarczane do czołgu przez polskie firmy. To m.in. systemy łączności, sensory, granatniki, zdalnie sterowany system uzbrojenia.
Tylko tyle?
Wierzymy, że polskie firmy są w stanie znacząco zwiększyć swój udział w produkcji czołgów K2PL, ale uważamy, że powinniśmy robić to stopniowo i ostrożnie. Z własnego doświadczenia wiemy, jak trudno jest integrować rozwiązania różnych producentów. Hyundai Rotem ma bolesne doświadczenia z okresu, gdy w 2014 roku zaczął dostarczać czołgi K2 dla Sił Zbrojnych Republiki Korei. Koreańska skrzynia biegów nie była w stanie spełnić wymagań i z tego powodu dostawy opóźniły się o kilka lat, co kosztowało nas setki milionów złotych. Musimy mieć pewność, że polskie systemy stosowane w K2PL będą spełniały wymagania stawiane przez Wojsko Polskie, tak by czołg został dostarczony bez opóźnień i problemów.
Jakich zmian w wersji K2PL oczekuje Wojsko Polskie?
To m.in. aktywny system ochrony typu „hard-kill”, zwiększona osłona balistyczna, lepsza ochrona przeciwminowa i system antydronowy. Rozmawiamy o tym z Agencją Uzbrojenia i szukamy odpowiednich rozwiązań.
autor zdjęć: mł. chor. Daniel Wójcik, Hyundai Rotem
komentarze