Polscy żołnierze wojsk specjalnych zakończyli swój trzeci dyżur w Siłach Odpowiedzi NATO. Przez ostatnie pół roku utrzymywali gotowość do działania w dowolnym miejscu na świecie. Byli przygotowani do prowadzenia pełnego spektrum operacji specjalnych na lądzie, w morzu i powietrzu. Po raz pierwszy Polacy mieli uprawnienia do dowodzenia pełnoskalową operacją obronną.
Wojska specjalne jako jedyny rodzaj Sił Zbrojnych RP pełniły natowski dyżur już trzykrotnie. Żołnierze byli przygotowani do wykonywania najtrudniejszych misji na lądzie, w morzu i w powietrzu w dowolnym miejscu na świecie. Po raz pierwszy Polacy osiągnęli zdolność do dowodzenia operacjami specjalnymi Sojuszu w konflikcie pełnoskalowym (tzw. Major Joint Operation).
Podczas dyżuru w SON-ie Polska miała status państwa ramowego. Oznacza to, że nasz kraj przyjął na siebie obowiązek utworzenia struktur dowódczych i koordynował zabezpieczenie logistyczne operacji specjalnych. Na podstawie krakowskiego Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych utworzone zostało Sojusznicze Dowództwo Komponentu Sił Specjalnych (Special Operation Component Command – SOCC). W czasie dyżuru podlegało ono Sojuszniczemu Dowództwu Sił Połączonych NATO w holenderskim Brunssum. Jak podkreśla dowódca polskich specjalsów, DKWS jest dziś jedynym dowództwem w Siłach Zbrojnych RP odgrywającym podwójną rolę, tzw. dual hatted. Oznacza to, że jest zdolne do jednoczesnego dowodzenia operacjami specjalnymi w układzie narodowym i sojuszniczym.
Oprócz dowództwa w półrocznej gotowości pozostawały zadaniowe zespoły bojowe (ZZB), do których siły wydzieliły jednostki: GROM, Agat, Nil, Formoza oraz Powietrzna Jednostka Operacji Specjalnych. Polacy na czas dyżuru współpracowali ze swoimi partnerami z 14 państw natowskich, m.in. z Rumunii, Węgier, Grecji, Hiszpanii, Litwy, Łotwy, Estonii, Chorwacji, Niemiec i Włoch. Po raz pierwszy, obok partnerów z krajów członkowskich Sojuszu, do dyżuru w SON-ie wszedł także pododdział gruzińskich sił specjalnych.
– Przygotowania do dyżuru, jak i sam dyżur, prowadzone były w czasie konfliktu zbrojnego w Ukrainie i związanych z tym zmian w architekturze bezpieczeństwa Sojuszu, w tym odejścia od dotychczasowej formuły Sił Odpowiedzi NATO [(NATO Response Forces – NRF] – przyp. red.] na rzecz mniejszych, ale za to sprawniejszych Sojuszniczych Sił Odpowiedzi (Allied Response Forces – ARF) – przyznaje gen. dyw. dr inż. Sławomir Drumowicz, dowódca Komponentu Wojsk Specjalnych. – Mimo zakończenia dyżuru nadal będziemy utrzymywać gotowość do prowadzenia pełnego spektrum operacji specjalnych, ale już jako regionalne dowództwo sił specjalnych NATO na flance wschodniej – wyjaśnia dowódca polskich specjalsów.
Jak specjalsom minął sześciomiesięczny dyżur w NATO? – Za nami bardzo dużo międzynarodowych przedsięwzięć. Organizowaliśmy m.in. w Krakowie konferencję dowódców sił specjalnych NATO, wiele różnego rodzaju warsztatów i sympozjów. Braliśmy także udział w ćwiczeniach, dzięki czemu utrzymywaliśmy wydzielone siły w gotowości do natychmiastowego działania w razie aktywacji– wyjaśnia ppłk Mariusz Łapeta, rzecznik prasowy DKWS. Specjalsi uczestniczyli m.in. w ćwiczeniach z cyklu „Steadfast Defender ’24” oraz „Trojan Footprint ’24 czy „Cobra ’24”. – Nie zapomnieliśmy przy tym o szkoleniu sił specjalnych Ukrainy i zobowiązaniach narodowych. Wszystkie jednostki WS prowadziły programowe szkolenie, dodatkowo kilkuset naszych żołnierzy każdego dnia wspiera ochronę wschodniej granicy kraju – podkreśla oficer.
Natowski dyżur polskich wojsk specjalnych (ostatni w formule NRF) zakończył się 30 czerwca. Pierwszy dyżur w Sojuszniczych Siłach Odpowiedzi (ARF) pełnić będą hiszpańskie siły specjalne.
Polacy zadeklarowali gotowość do pełnienia kolejnego dyżuru w przyszłości, ale termin takiego zobowiązania nie jest jeszcze znany. Poprzednie dyżury WS w ramach SON-u odbyły się w 2015 i 2020 roku.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze