moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

„Ptaszki” nowej ery

Polscy marynarze szli do NATO z obawami, ale też okrętami zupełnie nowego typu. Trzy trałowce projektu 206F przekształcone w wielofunkcyjne niszczyciele min miały stanowić przepustkę do stałego udziału w sojuszniczych misjach. Udało się. Dziś „ptaszki” stanowią już część historii. Pod koniec ubiegłego roku ze służby został wycofany ostatni z nich – ORP „Czajka”.

ORP „Czajka” na ćwiczeniu „Ocean 2020”.

– Opuściliśmy do wody Ukwiała. Operator siedzi za konsolą i odczytuje wskazania: „odległość pojazdu od okrętu: 200 m, 300, 400, 600, 1000, 1100...”. A mnie zapala się w głowie czerwona lampka: „Zaraz, przecież my nie mamy tyle kabloliny!”. „No nie mamy...”. I już wiem, że stało się najgorsze; zgubiliśmy nasz pojazd podwodny – opowiada kmdr Piotr Sikora, dziś w Inspektoracie Marynarki Wojennej, w 2003 roku dowódca ORP „Flaming”. Sytuacja rzeczywiście nieciekawa. Bo tak: Morze Północne – choć okręt znajduje się stosunkowo blisko brzegu, to dno jest tutaj nierówne, głębokości zmienne. Jeśli pojazd osiadł 100–150 m pod powierzchnią, to można się z nimi pożegnać. Załoga sama go nie wydobędzie. – Na szczęście los się do nas uśmiechnął. Ukwiał nie spoczywał głęboko. Zdołali go wydobyć nasi nurkowie. Okazało się, że kablolina zaplątała się w ster strumieniowy i została przez niego zerwana – wspomina kmdr Sikora.

Podobnych opowieści są tysiące. O perypetiach związanych ze służbą na morzu, marynarskim szczęściu, niezwykłych ludziach i historycznych wydarzeniach. Przede wszystkim jednak o przełamywaniu barier: technologicznych i mentalnych. Bo niszczyciele min projektu 206FM otworzyły przed polską marynarką drzwi do zupełnie nowej rzeczywistości.

Konwersja, czyli życie raz jeszcze

Historia „ptaszków” sięga lat sześćdziesiątych. Tyle że wówczas były one... okrętami zupełnie innej klasy. Do służby weszły jako trałowce, zastępując jednostki projektu 253Ł, eksploatowane od końca II wojny światowej. „Ptaszków” było dwanaście, a wszystkie zbudowała Stocznia im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Przez kilka kolejnych dekad trałowce wzięły udział w setkach ćwiczeń – zarówno krajowych, jak i międzynarodowych, głównie z udziałem sił morskich Układu Warszawskiego. Realizowały też inne zadania. Jedno z nich obrosło legendą i dziesiątkami anegdot. W 1987 roku na pokładzie ORP „Mewa” gościł Jan Paweł II. Załoga przewiozła papieża z Gdyni do Sopotu, a stamtąd na Westerplatte. Świadkami wydarzenia byli niezliczeni oficjele i pielgrzymi, a mimo to w kolejnych latach szerzyły się na ten temat nieprawdopodobne opowieści. Jak choćby ta, że na czas pielgrzymki jednostka została przemalowana na biało. – To oczywiście legenda. Prawdą jest natomiast, że okręt musieliśmy pozbawić uzbrojenia. Mało tego, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu zażądali usunięcia z okrętowej siłowni butli ze sprężonym powietrzem. Odpuścili, gdy poinformowaliśmy ich, że są one niezbędne do rozruchu silników – wspominał kmdr por. rez. Dariusz Przedpełski, ówczesny dowódca „Mewy”.

Okręt uchodził wówczas za jedną z najlepszych jednostek polskiej marynarki. Czas jednak nieubłaganie mijał, technologia szła naprzód. W Polsce doszło do politycznego przełomu, kraj zaczął aspirować do NATO. Niezbędne były zmiany. Większość „ptaszków” została wycofana ze służby. Trzy miały przejść tak zwaną konwersję. Innymi słowy: przeobrazić się z wysłużonych trałowców w nowoczesne niszczyciele min.

Jako pierwsza do Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni trafiła „Mewa”. Potem – „Czajka” i „Flaming”. Jak wyglądała owa konwersja, opisywał kmdr por. Jarosław Iwańczuk, wówczas dowódca jednego z działów na ORP „Mewa”. – Stoczniowcy wyslipowali jednostkę i ustawili ją w hali, po czym pozbawili wszystkich nadbudówek. Jako załoga mieliśmy okazję doglądać modernizacji. Asystowaliśmy przy kładzeniu przewodów, montażu uzbrojenia, braliśmy udział w szkoleniach. Widok był niesamowity, bo okręt praktycznie rodził się od nowa – wspominał oficer.

„Ptaszki” otrzymały wyposażenie charakterystyczne dla niszczycieli min, ale nadal miały do dyspozycji trały. Tak więc łączyły cechy okrętów dwóch klas, a co za tym idzie stanowiły unikat na skalę światową. W 2001 roku jednostki projektu 206FM były gotowe do nowych wyzwań. Nie byle jakich – Polska od dwóch lat była członkiem NATO, na nie zaś czekało miejsce w stałych zespołach Sojuszu.

Rosja mówi pięć

– Jeśli chodzi o komfort codziennego funkcjonowania, to cudów na pokładzie nie było, ale załoga nie narzekała. Na pewno okręty 206FM były wdzięczne w obsłudze. Podczas służby w zespołach operowaliśmy przez długi czas z dala od kraju, a nigdy nie doszło do sytuacji, z którą nie potrafilibyśmy sobie sami poradzić. Niezależnie od tego, gdzie akurat się znajdowaliśmy, szedłem spać ze spokojem. Bo wiedziałem, że po przebudzeniu nie czeka mnie żadna szczególnie przykra niespodzianka – podkreśla kmdr por. rez. Jarosław Tuszkowski, który dowodził „Czajką”, a potem „Flamingiem”. Podobnego zdania jest kmdr Sikora (były dowódca „Flaminga” i „Czajki”). – Okręty miały nowoczesny sprzęt, stosunkowo dużą wyporność, a co za tym idzie stabilność. Ich wejście do służby było dla sił przeciwminowych sporym skokiem – zaznacza oficer. On sam odczuł tę zmianę szczególnie mocno. Na pokład „Flaminga” przeniósł się wprost z trałowca ORP „Śniardwy”, którym dowodził. Z marszu miał nie tylko objąć dowodzenie nad okrętem zupełnie nowej klasy, ale też dołączyć z nim do Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO Europy Północnej (ówczesna nazwa SNMCMG1). Polska marynarka dopiero stawiała tam pierwsze kroki. Wcześniej w zespole okręty pod biało-czerwoną banderą służyły ledwie dwa razy – łącznie przez pięć miesięcy. – Tak naprawdę dopiero uczyliśmy się obsługi nowoczesnego sprzętu, stosowana na Zachodzie taktyka wojny minowej dopiero u nas raczkowała. Każde wyjście do zespołu było jak skok na głęboką wodę – wspomina oficer.

ORP „Flaming”.

Dowodzony przez niego ORP „Flaming” przez trzy miesiące stacjonował w Szkocji. – Wzięliśmy udział w dwóch dużych ćwiczeniach, trenowaliśmy wyprowadzanie z lochów (tu: system cieśnin i przesmyków – przyp. red.) brytyjskiego lotniskowca HMS „Invincible”. Zaliczyliśmy też specjalistyczne szkolenie w ośrodku FOST. Służący tam sea-riderzy uczyli nas między innymi tego, w jaki sposób zatrzymywać na morzu podejrzane jednostki, czy też jak przeszukiwać ich pokład. Wiedza typowa raczej dla załóg fregat... – opowiada kmdr por. Sikora. Rok później już jako dowódca ORP „Czajka” ponownie dołączył do zespołu NATO. – Tym razem operowaliśmy przede wszystkim na Bałtyku. Najciekawszym doświadczeniem była wizyta w Sankt Petersburgu. Pamiętam, że nasz sztab zameldował wówczas, że zespół składa się z siedmiu okrętów. Wkrótce przyszła odpowiedź: „macie zgodę na wejście sześciu”. Dowódca zespołu odpowiedział, że po analizie doszedł do wniosku, że to dla nas dobry układ. Na co Rosjanie: „To macie zgodę na pięć okrętów”. Specyficzna sytuacja. Z podobną spotkałem się, kiedy wchodziłem do Sankt Petersburga jako dowódca sztabu SNMCMG1 na pokładzie ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” – wspomina oficer.

Nie ma jak w domu

Przełomy przełomami, jednak pewne sprawy pozostają niezmienne. Jak choćby siła żywiołu, której prędzej czy później doświadczy każdy marynarz służący na morzu. – To był rok 2008, a ja dowodziłem „Czajką”. Pogoda zaskoczyła nas przy wyjściu z Cieśnin Duńskich na Morze Północne. Sztorm był tak duży, że po raz pierwszy w życiu w oczach doświadczonych podoficerów widziałem... może nie strach, ale na pewno respekt. Na szczęście udało nam się wyjść z opresji bez szwanku – opowiada kmdr por. rez. Tuszkowski. Morze Północne solidnie poturbowało za to „Czajkę” pod dowództwem kmdr. Sikory. – Wraz z zespołem szliśmy akurat do Zeebrugge, kiedy rozpętało się piekło. Fale były takie, że okręt dosłownie wyskakiwał ponad powierzchnię morza i dosłownie jęczał, jakby miał się rozpaść. Zalało nam pomieszczenia dziobowe, mieliśmy uszkodzoną opływkę sonaru. Idący przed nami okręt z Holandii, pogubił praktycznie wszystkie środki ratunkowe. Żeby uniknąć takiej sytuacji, wspólnie z bosmanem okrętowym powiązaliśmy się linami i wyszliśmy na pokład. Nasze środki udało nam się szczęśliwie zebrać – wspomina oficer. W obydwu przypadkach kluczowa była walka o przetrwanie. Ale okrętom w niezwykle trudnych warunkach zdarzało się też prowadzić działania. Kmdr por. rez. Tuszkowski: – Pamiętam jak kiedyś na przełomie grudnia i stycznia zostaliśmy wezwani w okolice jednej z naszych platform wiertniczych. W jej pobliżu został odkryty obiekt, który mógł być bombą głębinową. Na miejscu potwierdziliśmy to podejrzenie. Tymczasem po powrocie okazało się, że okręt jest skuty grubą warstwą lodu – potem okazało się, że jest go aż pięć ton. Nasz bosman przez godzinę musiał rozmrażać pokład, polewając go gorącą wodą.

Okręty 206FM zdążyły przejść do historii. Pod koniec 2021 roku ze służby został wycofany ostatni z nich – ORP „Czajka”. Teraz marynarze czekają na następców. W służbie jest już pierwszy z nich ORP „Kormoran”. Wkrótce powinny do niego dołączyć kolejne jednostki typu Kormoran II – ORP „Albatros” i ORP „Mewa”.

Kmdr Sikora: – „Ptaszki” wspominam z ogromnym sentymentem. Dzięki temu, że je mieliśmy, byliśmy w stanie zebrać ogromne doświadczenie w zespołach NATO. Bez tego nie byłaby moim zdaniem możliwa budowa Kormoranów. Kmdr por. rez. Tuszkowski: – Doświadczenia to jedno. Mnie zawsze bardzo podobała się panująca na tych okrętach atmosfera. Zawsze udawało się tam zbudować dobry team. Na „ptaszkach” spędziłem aż 16 lat. Dla mnie każda kolejna jednostka była trochę jak dom.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: 8 FOW

dodaj komentarz

komentarze


Umowa na BWP Borsuk w tym roku?
 
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
Olympus in Paris
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Czarna taktyka czerwonych skorpionów
Zawsze z przodu, czyli dodatkowe oko artylerii
Nasza Niepodległa – serwis na rocznicę odzyskania niepodległości
Żołnierze z Mazur ćwiczyli strzelanie z Homarów
Patriotyzm na sportowo
Wojskowy Sokół znów nad Tatrami
Kancelaria Prezydenta: Polska liderem pomocy Ukrainie
Roboty jeszcze nie gotowe do służby
Lotnicza Akademia rozwija bazę sportową
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Zmiana warty w Korpusie NATO w Szczecinie
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Fabryka Broni rozbudowuje się
Wielka pomoc
Zmiana warty w PKW Liban
Olimp w Paryżu
Będzie nowa fabryka amunicji w Polsce
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Karta dla rodzin wojskowych
Siła w jedności
Wicepremier na obradach w Kopenhadze
Silne NATO również dzięki Polsce
Gogle dla pilotów śmigłowców
Wzlot, upadek i powrót
Baza w Redzikowie już działa
Polskie „JAG” już działa
1000 dni wojny i pomocy
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Czworonożny żandarm w Paryżu
Ämari gotowa do dyżuru
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Mamy BohaterONa!
Komplet Black Hawków u specjalsów
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Pod osłoną tarczy
Nurkowie na służbie, terminal na horyzoncie
Podlasie jest bezpieczne
Breda w polskich rękach
Kolejne FlyEye dla wojska
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Medycyna w wersji specjalnej
Powstanie Fundusz Sztucznej Inteligencji. Ministrowie podpisali list intencyjny
Jutrzenka swobody
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Powstaną nowe fabryki amunicji
Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Wojna na planszy
Szturmowanie okopów
Zostań podchorążym wojskowej uczelni
Ostre słowa, mocne ciosy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO