Żołnierze 12 Brygady Zmechanizowanej od kilku dni szkolą się na poligonie w Drawsku Pomorskim, gdzie wkrótce rozpoczną się największe sojusznicze manewry „Defender Europe 20”. Załogi Rosomaków i bojowych wozów piechoty ćwiczą pokonywanie jeziora. Zanim jednak ciężki sprzęt ruszył do wody, załoga musiała sprawdzić szczelność pojazdów.
„Defender Europe 20” to największe ćwiczenia armii amerykańskiej w Europie od czasu zimnej wojny. W sojuszniczych zmaganiach weźmie udział kilka tysięcy polskich i amerykańskich żołnierzy. Niemal wszyscy wojskowi są już na poligonie w Drawsku Pomorskim.
– Od kilku dni przygotowujemy się do udziału w manewrach. Żołnierze szkolą się m.in. w pokonywaniu przeszkody wodnej. Najpierw mieli zajęcia doskonalące na Jeziorze Ostrowiec, a teraz trenują na jeziorze Zły Łęg – mówi kpt. Błażej Łukaszewski, rzecznik prasowy 12 Brygady Zmechanizowanej. To właśnie ta jednostka skierowała na manewry najwięcej żołnierzy oraz sprzętu. Na poligonie w Drawsku wojskowych z Błękitnej Brygady jest ponad tysiąc, a do dyspozycji mają kilkaset jednostek sprzętu, w tym bojowe wozy piechoty i kołowe transportery opancerzone. Załogi Rosomaków i BWP-ów ćwiczą pokonywanie przeszkód wodnych. – Ukształtowanie terenu w Europie, a szczególnie w Polsce, gdzie jest dużo jezior i rzek, pokazuje, że takie umiejętności mogą być bardzo przydatne. Zwłaszcza że w czasie potencjalnego konfliktu zbrojnego nie zawsze będzie można korzystać z mostów – dodaje rzecznik.
Zanim transportery wjadą do wody, żołnierze muszą przejść cykl zajęć teoretycznych w swoich garnizonach. Uczą się m.in. rozpoznawania przeszkód wodnych, budowy i eksploatacji wozów, a przede wszystkim mechanizmów odpowiedzialnych za wypompowywanie wody w przypadku nieszczelności pojazdów. Poza tym, zgodnie z przepisami, żołnierze muszą także przećwiczyć pływanie w mundurach. – Do przeprawy wodnej trzeba sprzęt przygotować. Na początek na froncie wozu jest montowana lina, za pomocą której w przypadku sytuacji awaryjnej wóz będzie wyciągnięty z wody. Poza tym kierowca musi zamontować peryskop i otworzyć komin, czyli otwór wlotu powietrza – opisuje kpt. Rafał Gaszyński, dowódca 1 kompanii piechoty zmotoryzowanej z 2 Batalionu Piechoty Zmotoryzowanej. – Przed zanurzeniem należy również otworzyć falochron, dzięki któremu woda nie przedostanie się do przedziału kierowcy. Załoga powinna sprawdzić, czy gąsienice nie są zbyt luźne – wylicza oficer.
Ale to nie wszystko. – Podczepiamy BWP-a na linach holowniczych do wozu ewakuacyjnego, a następnie delikatnie wprowadzamy do wody. To moment, w którym załoga sprawdza, czy woda nie przecieka do środka – wyjaśnia kpt. Gaszyński. Jeżeli żołnierze wykryją nieszczelność, muszą ją zabezpieczyć za pomocą specjalnej substancji uszczelniającej. – W czasie pływania bojowe wozy piechoty są zanurzone do wysokości luków strzelniczych piechoty. Może się zdarzyć, że w trakcie przeprawy trochę wody dostanie się do wnętrza. Ale tak naprawdę nie ma się czego obawiać. W środku są trzy pompy, które mogą wypompować 300 l wody w ciągu minuty – mówi dowódca 1 kompanii.
W czasie przeprawy decydujące są jednak umiejętności kierowcy. Sterowanie transporterem wymaga doświadczenia i skupienia. Trudność polega na tym, że wóz porusza się zgodnie ze strumieniem wody, który wytwarzają gąsienice wozu. Kierowca nie może ustawiać wozu prostopadle do strumienia wody, ale powinien delikatnie ustawić się pod kątem. Po szkoleniu z pływania wozami na Jeziorze Ostrowiec, żołnierze próbowali sił podczas przeprawy na jeziorze Zły Łęg.
Obok załóg BWP-ów trening z pokonywania przeszkody wodnej przeszły także załogi Rosomaków. – W warunkach wojennych Rosomaki weszłyby do wody bez żadnego przygotowania, w czasie pokoju żołnierze muszą transportery najpierw sprawdzić – mówi kpt. Łukaszewski, rzecznik 12 Brygady. Podczepione do wozu ewakuacyjnego transportery wprowadza się do wody i ocenia szczelność. To test nazywany przez żołnierzy „spławikowaniem”. – Zwykle nie dochodzi do żadnych przecieków, ale sprawdzić trzeba zawsze. Oczywiście musimy też zabezpieczyć wszystkie włazy i pokrywy – mówi ppor. Piotr Rosiński, dowódca 2 kompanii piechoty zmotoryzowanej z 1 Batalionu Piechoty Zmotoryzowanej. Dodaje, że na wszelki wypadek wewnątrz transporterów jest kilka pomp do odprowadzania wody.
Oficer zapewnia, że pływanie Rosomakiem w jeziorze jest przyjemne i proste. – Rosomaki zostały wyposażone w pędniki wodne, czyli specjalne śruby umocowane z tyłu pojazdu. To właśnie dzięki nim oraz odpowiedniemu regulowaniu obrotami silnika można sterować transporterem w wodzie – wyjaśnia dowódca 1 kompanii. Zastrzega, że większym wyzwaniem jest pływanie w jeziorze Zły Łęg, gdzie prędkość nurtu wynosi około 3 m/s. – Nie jest to dużo, ale kierowca musi to brać pod uwagę. Poza tym dno jest bardzo muliste, więc wjeżdża się zawsze w nieznane – mówi ppor. Rosiński.
Żołnierze przygotowują się do forsowania przeprawy wodnej w ramach manewrów „Defender”. Wówczas przez Zły Łęg przepłyną nie tylko Rosomaki i BWP-y, ale także m.in. amerykańskie Bradleye i Abramsy.
autor zdjęć: kpt. Błażej Łukaszewski
komentarze