Po czteroletniej przerwie odbyły się mistrzostwa Wojska Polskiego w judo. Duży udział w reaktywacji czempionatu miał dowódca 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej. Gen. dyw. Marek Sokołowski opowiada portalowi polska-zbrojna.pl o mistrzostwach w Elblągu, początkach swojej kariery sportowej i o tym, jak judo kształtuje charakter żołnierzy.
Mistrzostwa judoków w Elblągu zakończyły się sukcesem. A pewnie nie doszłoby do nich, gdyby nie pana zaangażowanie w reaktywację zawod ów na szczeblu mistrzostw Wojska Polskiego.
Gen. dyw. Marek Sokołowski: Wielokrotnie startowałem w mistrzostwach Wojska Polskiego w judo i bolało mnie to, że czempionaty w ostatnich latach się nie odbywały. Dzięki dowódcy generalnemu rodzajów sił zbrojnych gen. Jarosławowi Mice i inspektorowi szkolenia w Dowództwie Generalnym RSZ gen. Andrzejowi Danielewskiemu udało mi się reaktywować mistrzostwa. Wraz z ludźmi, którzy podjęli się ich organizacji mieliśmy obawy, że wystartuje niewielu zawodników. Tymczasem frekwencja przerosła nasze oczekiwania. W zawodach, które nie były wliczane do współzawodnictwa w sporcie powszechnym startowało bowiem 89 judoków i judoczek. Jeśli za rok mistrzostwa zostaną zorganizowane ponownie, myślę że o medale walczyć będzie około dwustu zawodników. Dlatego też korzystając z okazji chciałbym podziękować wszystkim zaangażowanym współtwórcom tych mistrzostw, dzięki którym zawody zakończyły się sukcesem organizacyjnym. W szczególności duże podziękowania składam dowódcy Pułku Wsparcia Dowodzenia Dowództwa Wielonarodowej Dywizji P-W w Elblągu oraz UKS Olimpia Judo Elbląg, a także sponsorom mistrzostw: wojewodzie warmińsko-mazurskiemu, „Polsce Zbrojnej”oraz Polskiej Grupie Zbrojeniowej, którzy ufundowali nagrody dla najlepszych zawodników.
Gen. Danielewski podczas ceremonii otwarcia mistrzostw zapowiedział, że w przyszłym roku czempionat judok ów będzie wliczany do punktacji o miano najlepszej reprezentacji w sporcie powszechnym w Wojsku Polskim.
I to mnie cieszy, gdyż włączenie mistrzostw w judo do współzawodnictwa w sporcie powszechnym wpłynie właśnie na frekwencję. Punktowane mistrzostwa sprawiają, że dowódcy bardziej się angażują w przygotowania swoich reprezentacji i interesują się zawodnikami, którzy mogliby walczyć o punkty do prestiżowej klasyfikacji ogólnej.
Na tych mistrzostwach gospodarze okazali się „mało gościnni” tylko w klasyfikacji zespołowej. W turnieju drużynowym już tak dobrze wam nie poszło.
Nie oceniam tych mistrzostw z pozycji dowódcy 16 Dywizji Zmechanizowanej. Wszyscy judocy tworzą jedną wielką rodzinę. I to jest piękne. Nieważne, kto ma jakie miejsce, ale istotne jest to, że tu jesteśmy wszyscy razem i startujemy. Muszę jednak podkreślić, że w naszej Dywizji jest wielu żołnierzy, którzy są dobrymi kandydatami na przyszłoroczne mistrzostwa. Postaram się je zorganizować przy pomocy dowódcy generalnego. A w tym roku planuję już pierwsze zgrupowanie dla swoich żołnierzy. Mogę też zdradzić, że chcemy stworzyć wojskową ligę drużynową, w której walczyłyby reprezentacje uczestniczące w rywalizacji o punkty we współzawodnictwie w sporcie powszechnym.
A jak pan ocenia poziom tegorocznych mistrzostw w porównaniu do poprzednich, ale też tych, w kt órych pan startował?
Był wysoki. Aż tak wysoki, że w nich nie startowałem... (śmiech) Judo traktujemy jako sport masowy, ale jest wielu zawodników, którzy byli medalistami mistrzostw Polski i w tej chwili są w służbie zawodowej w Wojsku Polskim. Choćby z tego powodu starali się dobrze wypaść w tych mistrzostwach. Dlatego solidnie trenowali przed zawodami i dbali o swoją kondycję.
Od kiedy pan interesuje się sportami walki?
Już w drugiej klasie szkoły podstawowej zacząłem trenować judo w Wojskowym Klubie Sportowym Kadra Rembertów. Potem kontynuowałem swoją przygodę z tym sportem w WKS Śląsk Wrocław i Gwardii Warszawa. Może nie miałem spektakularnych wyników, ale byłem naprawdę pracowitym chłopakiem. Zawsze podpatrywałem naszych trenerów i robię to zresztą do dzisiaj. Kiedy tylko mogę, spotykam się z kolegami, którzy byli olimpijczykami.
Czy ostatnie zmiany regulaminowe w judo są korzystne z punktu widzenia dow ódcy, który tę dyscyplinę sportu traktuje jako ważny element szkolenia żołnierzy?
Nie, ponieważ nie można już stosować starych, a efektywnych technik, np. chwytanie rękoma za spodnie. Niemniej jednak judo jak prawie wszystkie dyscypliny sportowe ewoluuje i staje się bardziej widowiskowe dla publiczności, co szczególnie w sportach walki ma duże znaczenie dla propagowania i oglądalności. Dlatego dostosowujemy się do nowych zasad rywalizacji. Na tych mistrzostwach startowali żołnierze o różnym poziomie wyszkolenia z różnych sztuk walki, gdy któryś wykonał coś wbrew nowemu regulaminowi najpierw otrzymywał od sędziego ostrzeżenie. Arbiter tłumaczył zawodnikowi, aby nie popełnił po raz kolejny tego błędu, bo otrzyma karę. Żołnierze okazali się zdyscyplinowani – po pierwszym ostrzeżeniu nie było już żadnej kary ani dyskwalifikacji.
W wojskowych mistrzostwach w walce w bliskim kontakcie wprowadzono zmiany regulaminowe bardziej restrykcyjne w porównaniu do zasad MMA. Chodzi o to, by zawodnicy byli mniej narażeni na kontuzje.
Zgadza się. A jak już mówimy o MMA, to przyznam, iż ta dyscyplina, jak i krav maga są mi bliskie. Jednak zawsze będę powtarzał, że to judo jest sportem ogólnorozwojowym i szczególnie przydatnym, zwłaszcza dla młodzieży. Wymaga bowiem dobrego przygotowania gimnastycznego i uczy swobody ruchu.
Środowisko wojskowego MMA było przeciwne łączeniu mistrzostw w bliskim kontakcie na szczeblu Wojska Polskiego kosztem wykreślenia mistrzostw w judo. Natomiast część uczestnik ów czempionatu MMA twierdziła, że rywalizacja o medale w judo była już zbyt nudna i dlatego przerzucili się na MMA, inni z kolei bronili judo. Jakie jest pana zdanie?
Kocham K-1, kocham karate, MMA i judo. A czy rywalizacja o medale na mistrzostwach judo w Elblągu była nudna, pozostawiam to ocenie tych, którzy oglądali je na żywo i w Internecie dzięki transmisji on-line.
A z punktu widzenia zawodnika i instruktora różnych sport ów walki, która z tych dyscyplin jest pana zdaniem najlepsza, by przygotować żołnierzy do działań na polu walki?
Dobra jest każda, która łączy zawodników i buduje ducha walki. Nieważne, czy to jest judo czy MMA, karate, czy jakiś inny sport. Ma kształtować charakter i determinację w dążenie do celu.
Czy ppor. Sokołowski jako młody zawodnik miał takie samo zdanie?
Jasne, nic się nie zmieniło. W szachach też trzeba wygrywać.
Czy poza sportami walki, które pan czynnie uprawia, jest pan kibicem innych dyscyplin sportu?
Nie. Chętnie natomiast chodzę na zawody MMA i gale Konfrontacji Sztuk Walki. Ostatnio oglądałem walkę Mariusza Pudzianowskiego.
Gen. dyw. Marek Sokołowski od maja 2016 roku dowodzi 16 Pomorską Dywizją Zmechanizowaną. Zawodową służbę wojskową rozpoczął w 1992 roku w 10 Batalionie Desantowo-Szturmowym 6 Brygady Desantowo-Szturmowej. Od 1996 roku kontynuował karierę wojskową w 25 Dywizji Kawalerii Powietrznej, a po jej przekształceniu w Brygadę w 25 BKPow. Z tą jednostką był związany do 2014 roku – m.in. jako zastępca dowódcy, przez osiem miesięcy pełnił również obowiązki dowódcy. Z Tomaszowa Mazowieckiego przeniósł się w 2014 r. do Elbląga, gdzie objął stanowisko zastępcy dowódcy Dywizji – szefa Sztabu 16 PDZ.
Generał od lat pasjonuje się sztukami walki. Od 1992 roku jest instruktorem judo – posiada 3. dan w tej dyscyplinie sportu. W 2008 roku w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu ukończył kurs walki w bliskim kontakcie. Czynnie uprawia krav magę. Za wkład włożony w rozwój judo w Siłach Zbrojnych RP Wojskowy Instytut Wydawniczy przyznał ostatnio gen. Sokołowskiemu tytuł „Mecenasa judo w Wojsku Polskim”.
autor zdjęć: Jacek Szustakowski, st.szer. Tomasz Szaruga
komentarze