Po zakupach wielozadaniowych samolotów F-16, transportowych C295M CASA i C-130 Hercules oraz kolejnych myśliwców MiG-29 tempo modernizacji lotnictwa wojskowego mocno wyhamowało. Odwrócono jednak ten trend i w ostatnich latach polska armia kupiła nie tylko cztery modele nowych samolotów, ale również trzy modele śmigłowców.
  
    
  
Kiedy w 1989 roku dokonywała się w Polsce transformacja ustrojowa, nasze lotnictwo wojskowe wchodziło w nowy rozdział swojego istnienia z nie najgorszym – przynajmniej liczebnie – potencjałem. Mając w linii prawie 600 samolotów MiG-21 w dziesięciu wersjach, dysponowaliśmy ich drugą (zaraz po ZSRR) flotą na świecie. Zła wiadomość była taka, że od właśnie wprowadzanych do służby w polskiej armii następców, myśliwców MiG-29, dzieliła je przepaść technologiczna i dlatego los MiG-21 w strukturach SZRP był przesądzony.
Podobna sytuacja miała miejsce w rodzimym lotnictwie śmigłowcowym. Pod względem liczb nie mieliśmy powodów do wstydu. Samych wielozadaniowych maszyn Mi-2 było w 1989 roku ponad 200. Wspierało je kilkadziesiąt egzemplarzy innych typów maszyn, w tym uderzeniowe Mi-24 oraz transportowe Mi-8 i morskie Mi-14PŁ. Niestety, wszystkie wymienione modele wiropłatów nie należały już do najnowocześniejszych. Mi-2 były konstrukcją z 1965 roku, Mi-8 z 1967 roku, Mi-14 z 1975 roku, a Mi-24 z 1969 roku.
Wnioski były oczywiste. W perspektywie dziesięciu lat polskie lotnictwo czekała technologiczna rewolucja i wymiana starych typów statków powietrznych na nowe konstrukcje. Nasza armia ten proces rozpoczęła jednak od gwałtownego odchudzania. Na mocy podpisanego w listopadzie 1990 roku traktatu CFE (Conventional Armed Forces in Europe, czyli o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie) Siły Zbrojne RP zaczęły likwidować jednostki wojskowe, redukując w kilka lat stan liczebny armii o połowę.
NATO daje siłę lotnictwu
Unowocześnienie sił powietrznych było jednym z naszych koronnych zobowiązań w procesie akcesji do NATO. Zadeklarowaliśmy, że jako członek Sojuszu Północnoatlantyckiego w ciągu dekady wzmocnimy każdą ich formację, od lotnictwa bojowego poprzez transportowe na śmigłowcowym skończywszy. Jeśli chodzi o wiropłaty, to kluczowy był program maszyn W-3 Sokół, które rozpoczęły służbę w 1989 roku, a które, przystępując do Sojuszu, obiecaliśmy modernizować do standardu maszyn wsparcia pola walki.
W kontekście samolotów jasne było, że do uzyskania sojuszniczej interoperacyjności niezbędny jest zakup nie tylko nowoczesnych maszyn wielozadaniowych, ale również konstrukcji transportowych. Jak bolesny i trudny był proces modernizacji Sił Powietrznych RP, najlepiej świadczy przykład lotnictwa bojowego. Mimo że w 1999 roku zobowiązaliśmy się wobec sojuszników, że pozyskamy 160 maszyn wielozadaniowych, ze względów ekonomicznych nasz kraj podjął decyzję o zakupie jedynie 48 tego typu statków powietrznych. Na nowego „konia roboczego” polskiego lotnictwa wybrano amerykańską konstrukcję – F-16. Kontrakt na zakup tych maszyn (36 jednomiejscowych F-16C i 12 dwumiejscowych F-16D) podpisano 8 kwietnia 2003 roku. Aby w większym stopniu wypełnić nasze zobowiązania względem zdolności polskiego lotnictwa bojowego, zaledwie trzy miesiące później, w czerwcu 2003 roku, kupiliśmy od Niemiec za symboliczne „jedno euro za sztukę” 23 wycofywane ze służby w tamtejszej armii myśliwce MiG-29.
Choć oczywiście wprowadzenie do służby samolotów F-16 Jastrząb było dla naszych sił powietrznych prawdziwą rewolucją, głownie ze względu na arsenał nowoczesnego uzbrojenia, to nie można nie zauważyć ogromnego postępu, jaki dokonało nasze lotnictwo po 1999 roku w zakresie zdolności transportowych. Nie tylko w sierpniu 2001 roku kupiliśmy osiem nowoczesnych maszyn C295M CASA, ale też trzy lata później, w czerwcu 2004 roku, podpisaliśmy umowę w sprawie Herculesów. Kontrakt ten został zrealizowany, choć nie obyło się bez problemów. Początkowo zakładał bowiem, że Amerykanie dostarczą nam sześć eksbrytyjskich modeli C-130K. Ostatecznie z powodu ich złego stanu technicznego otrzymaliśmy z zasobów sił zbrojnych USA, z ponadrocznym opóźnieniem, modele C-130E.
Przełomowa dekada
Po tych imponujących zakupach z początku wieku modernizacja rodzimego lotnictwa, zarówno skrzydlatego, jak i śmigłowcowego, znacząco zwolniła. Oczywiście optymiści powiedzą, co jest zresztą prawdą, że byliśmy zajęci wdrażaniem do służby pierwszych zachodnich konstrukcji sprzedanych byłym demoludom (F-16 i C-130) i tym samym osiąganiem sojuszniczej interoperacyjności, ale potrzeba zastąpienia przez nasze wojsko przestarzałego lotnictwa bojowego – Su-22 oraz śmigłowców z rodziny Mi, szczególnie Mi-2 – została tylko odsunięta w czasie.
Wyczekiwane i niezbędne decyzje modernizacyjne zapadły pod koniec drugiej dekady XXI wieku. Wówczas Ministerstwo Obrony Narodowej ogłosiło, że nowym samolotem sił powietrznych zostanie wielozadaniowa maszyna piątej generacji F-35 Lightning II. Kontrakt na dostawę 32 egzemplarzy podpisano 31 stycznia 2020 roku. Na jego mocy pierwsze statki powietrzne mają dotrzeć do Polski w przyszłym roku, a szkolenie naszych pilotów trwa w USA już od kilku miesięcy.
Gdy wydawało się, że plan wobec sił powietrznych jest jasny: wdrażamy F-35, a później wycofujemy Su-22 i w ich miejsce dokupujemy kolejne wielozadaniowe samoloty (nie zdecydowano, jaki model), w lutym 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę. W reakcji na ten akt agresji resort obrony zapowiedział, że w jak najszybszym terminie wycofa ze służby wszystkie postsowieckie samoloty bojowe używane przez polską armię.
We wrześniu 2022 roku została zatem podpisana umowa na dostawę 48 koreańskich samolotów szkolno-bojowych FA-50, które miały być dostarczane w dwóch transzach. Pierwsze 12 w wersji FA-50GF, czyli obecnie produkowanej, oraz 36 w wersji FA-50PL, wyposażonej m.in. w radar AESA oraz przystosowanej do użytkowania nowoczesnych rakiet powietrze–powietrze. Koreańska firma wywiązała się z zawartego w kontrakcie terminarza dostaw samolotów w wersji GF. Wszystkie są już u naszych pilotów. Niestety, ze względu na problemy z integracją FA-50 z pociskami AIM-9X, których oczekuje Polska, na razie nie wiadomo, kiedy zostaną dostarczone do naszego wojska maszyny FA-50PL.
Wiropłatowa rewolucja
Jeśli chodzi o lotnictwo śmigłowcowe, to w ostatnich latach doczekaliśmy się kilku kluczowych omów, na których mocy diametralnie zwiększą się możliwości tych struktur naszej armii. W styczniu 2019 roku na potrzeby wojsk specjalnych zostały zakontraktowane cztery maszyny S-70 Black Hawk, a cztery miesiące później cztery egzemplarze przeznaczonych dla marynarki wojennej śmigłowców AW101.
W 2021 roku MON zdecydowało o dokupieniu dla komandosów kolejnych czterech Black Hawkow, a rok później podpisany został kontrakt na pozyskanie maszyn mających zastąpić w linii wysłużone Mi-2 oraz Mi-8, czyli śmigłowców AW149. W lipcu 2022 roku zakontraktowaliśmy 32 maszyny tego typu.
Maszynę, która stała się prawdziwym „game changerem” w odniesieniu do śmigłowcowego lotnictwa polskiej armii przyniósł jednak rok 2024. Wówczas to w sierpniu Siły Zbrojne RP dołączyły do grona użytkowników najnowocześniejszych śmigłowców uderzeniowych na świecie – amerykańskich AH-64 Apache. Polska podjęła bowiem decyzję o zakupie aż 96 tych maszyn w wersji E. Kiedy zostaną one dostarczone, nasz kraj będzie drugim po USA ich największym użytkownikiem.
Dokonane w ostatnich latach zakupy statków powietrznych, a trzeba dodać do tych już wymienionych również dwie maszyny wczesnego ostrzegania Saab 340 AEW, oznaczają jedno – skokowy wzrost zdolności naszego lotnictwa w każdym aspekcie jego działalności. Niestety, aby stało się ono liderem nie tylko w Europie Środkowo-Wschodniej, ale również w całym NATO, nie możemy na tym poprzestać i musimy uzupełniać wciąż istniejące braki. Dobrze, że w najbliższych latach zostaną zmodernizowane wszystkie posiadane przez nas Jastrzębie, ale niezbędne jest zwiększenie liczby tego typu statków powietrznych w naszych zasobach bez względu na to, czy będą to kolejne F-16, czy F-35, czy może inny typ samolotów wielozadaniowych. Podobnie wygląda historia z lotnictwem śmigłowcowym. Owszem, cieszy zakup 32 śmigłowców AW149, ale aby zastąpić wszystkie wycofywane Mi-2, Mi-14PŁ, Mi-8 i Mi-17, potrzebujemy jeszcze dużych zakupów kolejnych wiropłatów.
autor zdjęć: Piotr Rams
 
                
 
        
komentarze