To jeden z najnowocześniejszych okrętów podwodnych, jakie kiedykolwiek zawinęły do Gdyni. Dziś w porcie wojennym zacumował niemiecki U34. Marynarze z Niemiec wzięli udział w seminarium organizowanym przez Akademię Marynarki Wojennej. Mają też ćwiczyć z załogami polskich śmigłowców.
U34 z macierzystej bazy wyruszył na rejs szkolno-bojowy. W Gdyni pojawił się dziś przed południem. – Gospodarzem wizyty jest nasza flotylla. Przede wszystkim jednak przedstawiciele załogi wezmą udział w seminarium naukowym, które organizuje Akademia Marynarki Wojennej – zapowiadał jeszcze w porcie kmdr ppor. Radosław Pioch, rzecznik prasowy 3 Flotylli Okrętów w Gdyni. Seminarium poświęcono konstrukcji i wyposażeniu niemieckich jednostek typu 212A i 214. Niemcy podzielili się też swoimi doświadczeniami z ich użytkowania. – U34 to z pewnością jeden z najnowocześniejszych okrętów podwodnych, które kiedykolwiek zawinęły do naszego portu – podkreśla kmdr ppor. Pioch.
Film: comcam.pl
Okręt jest jednostką typu 212A. Jego długość sięga 58, a średnica kadłuba – 17 metrów. Załoga liczy 28 oficerów, podoficerów i marynarzy. Na powierzchni może rozwijać prędkość do 12, w zanurzeniu zaś do 20 węzłów. – Okręt może zabrać na pokład od 12 do 14 torped albo 24 miny. Ma sześć wyrzutni dziobowych. Konstruktorzy wyposażyli go między innymi w zintegrowany system dowodzenia i kierowania uzbrojeniem – opowiada kmdr ppor. Pioch. Kadłub jednostki został zbudowany w technologii stealth, co oznacza, że jest trudno wykrywalny dla specjalistycznych urządzeń, którymi dysponują okręty i śmigłowce przeciwnika. Najciekawszy jest jednak napęd.
– Nasz okręt został wyposażony w system AIP, który pozwala na długotrwałe przebywanie pod wodą. W zanurzeniu możemy pozostawać nawet przez kilka tygodni – mówi kmdr por. Kai Nickelsdorf, dowódca U34. Tradycyjnie skonstruowane okręty napędza silnik elektryczny. Kiedy zasilające go akumulatory wyczerpią się, są ładowane przy użyciu silnika dieslowskiego. Aby system działał, potrzeba jednak powietrza. Okręt idzie wówczas na tak zwanych chrapach – porusza się tuż pod powierzchnią, a ponad taflę wody wystawia specjalną rurę, która zapewnia jego dopływ.
Jednostka korzystająca z AIP powietrza nie potrzebuje. – Mechanizm zawiera zbiorniki z wodorem i tlenem, które zasilają połączone w moduły ogniwa paliwowe – wyjaśnia kmdr por. Tomasz Krasoń, zastępca dowódcy Dywizjonu Okrętów Podwodnych 3 Flotylli. – Okręt wychodzi wówczas jedynie na tak zwaną głębokość peryskopową, aby zorientować się w sytuacji nawodnej albo wystawić antenę i nawiązać łączność – dodaje.
Jeśli chodzi o długotrwałe, nieprzerwane działanie pod wodą, jednostki typu 212A mają już za sobą poważne testy. Kilka lat temu okręt U32 pokonał w ten sposób Atlantyk, docierając do Stanów Zjednoczonych. Zajęło mu to 19 dni.
Wizyta niemieckiego okrętu i połączona z nią prezentacja ma dla Marynarki Wojennej RP spore znaczenie. Wkrótce rodzime siły morskie czeka bowiem wymiana tego typu jednostek. Obecnie dysponują one czterema okrętami typu Kobben oraz jednostką typu Kilo. Pierwsze na początku wieku przekazali Polakom Norwegowie. Jednostki wcześniej przeszły gruntowną modernizację, ale i tak każda z nich liczy kilkadziesiąt lat. Największy i najbardziej nowoczesny okręt typu Kilo został zwodowany pod koniec lat 80. – W Akademii Marynarki Wojennej odbyły się już seminaria z udziałem przedstawicieli sił morskich Francji i Szwecji. Pilnie śledzimy prelekcje, przyglądamy się okrętom, ale i tak ostateczne decyzje zapadną na szczeblu Ministerstwa Obrony Narodowej – zastrzega kpt. mar. Przemysław Płonecki z biura prasowego 3 Flotylli.
Tymczasem U34 opuści Gdynię w niedzielę. Na poniedziałek zaplanowane zostały krótkie ćwiczenia z udziałem okrętu i polskich śmigłowców morskich. – Mają się one odbyć w okolicach Rozewia. Zamierzamy tam wysłać dwa śmigłowce zwalczania okrętów podwodnych Mi-14PŁ oraz śmigłowiec pokładowy SH-2G – zapowiada kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. – Czternastki powinny poszukiwać U34 za pomocą stacji hydroakustycznej, SH-2G zaś przy użyciu wyrzucanych sonoboi. Jeśli przeciwnik zostanie namierzony, śmigłowce przeprowadzą symulowany atak torpedowy. Wszystko zależy jednak od pogody – podsumowuje kmdr ppor. Cichy.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze