W 2009 roku nowo wybrany wiceprezydent USA Joe Biden obwieścił na konferencji bezpieczeństwa w Monachium reset, czyli nowy początek w relacjach amerykańsko-rosyjskich. Aby sugestywnie zilustrować to nowe otwarcie, organizatorzy urządzili nawet mały spektakl, dostarczając Bidenowi gigantyczny guzik z napisem reset, który to Biden publicznie i energicznie nacisnął przy aplauzie sali. Reset ze strony amerykańskiej okazał się rzeczywisty i poskutkował szeregiem ustępstw, m.in.:. podpisaniem traktatu START, redukującego potencjały nuklearne Rosji i USA, wycofaniem się z budowy chroniących terytorium amerykańskie elementów tarczy antyrakietowej w Czechach i w Polsce i de facto zamrożeniem procesu rozszerzenia NATO o Gruzję i Ukrainę. Po stronie rosyjskiej podobnych koncesji raczej nie dało się zauważyć, choć administracja amerykańska często podkreślała, że współpraca z Rosją w kwestii irańskiej układała się lepiej niż przed resetem – zauważa Marcin Zaborowski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Sześć lat później i w drugim już roku wojny ukraińskiej ten sam wiceprezydent Biden przyznał publicznie w Monachium, że czas zastąpić reset nowym podejściem – asertywnością. Podczas gdy uzbrojeni przez Moskwę separatyści, wspierani przez jednostki rosyjskie zdobywają kawałek po kawałku wschodnią Ukrainę, Zachód jak dotąd odmawia jej wsparcia dostawami broni, mającej służyć obronie jej terytorium. Ogłaszając w Monachium, że USA wspomogą Ukrainę, aby mogła się sama obronić, Biden zasugerował, że Waszyngton może zrewidować swoje dotychczasowe stanowisko w tej kwestii. W podobnym duchu, aczkolwiek mniej jednoznacznie wypowiedział się również szef amerykańskiej dyplomacji John Kerry.
Nowy ton wobec Rosji pobrzmiewał również w przemówieniu kanclerz Merkel, która nie pozostawiła wątpliwości, że to Rosja jest odpowiedzialna za kryzys we wschodniej Ukrainie. Niemniej jednak, zarówno Merkel jak i szef niemieckiej dyplomacji Steinmeier stanowczo opowiedzieli się przeciwko dostawom broni dla Ukrainy. Być może USA i Niemcy podzielą się rolami ‘złego i dobrego policjanta’ w celu wzmocnienia pozycji Merkel podczas negocjacji w Mińsku, ale póki co rezultat jest taki, że separatyści są dozbrajani w najbardziej nawet zaawansowaną broń przez Rosję, a Ukraina pozostaje sama, nieuchronnie przegrywając tę nierówną walkę.
Berlin najprawdopodobniej nigdy nie zaakceptuje przekazywania broni Kijowowi, może być ona bowiem użyta przeciw rosyjskim żołnierzom. Opowiada się przeciwko temu zdecydowana większość opinii publicznej w Niemczech i zdanie to podziela praktycznie cała klasa polityczna w od prawicy po lewicę. Z przyczyn historycznych jest to zresztą stanowisko zrozumiałe. To oczywiście nie oznacza, że Berlin nie będzie wspierać Kijowa w inny sposób, chociażby gospodarczo i pomagając w reformach. O takiej pomocy mówiła kanclerz Merkel i jest ona z pewnością nie mniej potrzebna Ukrainie, niż broń.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow jest stałym bywalcem monachijskiej konferencji. Jego wystąpienia bywały mniej lub bardziej kontrowersyjne, ale zawsze słuchano go z zainteresowaniem, a nawet niemałą dozą sympatii, jako polityka, który skutecznie broni interesów swojego kraju. W tym roku jednak wypowiedz Ławrowa była po prostu agresywna, pełna kłamstw tak oczywistych, że wzbudziła jawne oburzenie sali. Przede wszystkim jednak, posunął się za daleko wobec przychylnych mu raczej Niemców, argumentując, że to Zachód był winien podziału Niemiec. Źle odebrany został także lekceważący stosunek do reprezentującego gospodarzy eurodeputowanego Elmara Broka.
Można było odczuć różne stopnie zniechęcenia i zniecierpliwienia Rosją, od jastrzębich wypowiedzi republikańskiego senatora Grahama, który określił słowa Ławrowa mianem ‘śmieci’ (garbage), po gołębie zapewnienia ministra Steinmeiera, który wyrażał nadzieję, że kiedyś będzie jeszcze można się z Rosją dogadać. Ale jedno było jasne – obecnym władzom w Moskwie nikt nie ufa i nikt nie przyznawał się do przyjaźni z prezydentem Putinem. Przyszłość pokaże czy w istocie w relacjach z Moskwą pojawi się ów nowa asertywność, o której mówił Biden. Póki co reset przechodzi do historii i wygląda na to, że to się na razie szybko nie zmieni.
Źródło: www.pism.pl
komentarze