Cztery dni wojny

Dla 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej ćwiczenia „Borsuk ’16” były sprawdzianem, czy jest dobrze przygotowana do obrony granic kraju.

 

Zacina jesienny deszcz. Kierowcy honkera z trudem udaje się utrzymać pojazd w koleinach wyrzeźbionych przez czołgi i transportery. Samochód dojeżdża do skraju lasu. Wartownik, który wyłonił się nagle z posterunku zbudowanego z worków z piaskiem, zamaskowanego siatką i gałęziami, zatrzymuje go zdecydowanym ruchem ręki. Przepustka rzeczniczki prasowej nie otwiera „bramy do lasu”. Dopiero krótka wymiana zdań przez radiostację z oficerem dyżurnym sprawia, że można wejść na teren polowego stanowiska dowodzenia 10 Brygady Kawalerii Pancernej.

 

Pierwszy dzień

Sosnowy las tylko z daleka wydaje się uśpiony. Uważny obserwator, gdy wejdzie głębiej, może dostrzec pod koronami drzew ukryte częściowo w ziemi i dobrze zamaskowane wozy sztabowego taboru. W oddali słychać warkot agregatów prądotwórczych. Pomiędzy drzewami poruszają się wartownicy.

W tym lesie obowiązuje bezwzględny zakaz robienia zdjęć i filmowania. Na nic zdają się argumenty, że to przecież tylko manewry, że podczas setek innych takie obwarowania nie istniały. Rzeczniczka kpt. Adriana Wołyńska jest nieugięta. Tego, że zmieniają się dawne przyzwyczajenia, a ćwiczenia coraz bardziej upodabniają się do prawdziwego pola walki, można było się domyślić już w samochodzie. Pierwszy raz wieziono mnie w honkerze, którego wnętrze było całkowicie zaciemnione...

Do „sztabówki” dowódcy brygady gen. bryg. Macieja Jabłońskiego wchodzi się z poziomu gruntu. Dolna część ciężarówki ukryta jest w głębokim wykopie. Gospodarz już na początku oznajmia, że czasu ma niewiele. „Rozpoczęła się właśnie dynamiczna część ćwiczeń »Cztery dni wojny«, podczas których nasza brygada, jako odwód dowódcy 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, ma do realizacji najważniejsze zadania”, wyjaśnia.

Ćwiczenia „Borsuk ’16” rozpoczęły się trzy dni wcześniej. Z koszar ulokowanych w kilku garnizonach wyjechało w pole ponad 2 tys. żołnierzy i ponad pół tysiąca przeróżnych pojazdów, począwszy od wielotonowych leopardów 2A4, bojowych wozów piechoty i wyrzutni pocisków rakietowych Langusta, na wozach osobowo-terenowych i lekkich pojazdach logistycznych skończywszy.

Niektórzy mieszkańcy wiosek z okolic poligonu zauważyli, że pojawił się także jakiś nieznany sprzęt. Były to gąsienicowe transportery opancerzone Marder z 401 Batalionu Zmechanizowanego Bundeswehry. W ćwiczeniach wzięło bowiem udział ponad pół tysiąca żołnierzy armii naszych zachodnich sąsiadów.

Pierwsze dni były dosyć statyczne, co wcale nie znaczy, że mało ważne. Jak pokazała historia konfliktów zbrojnych, etap uruchomienia ciężkiego sprzętu zazwyczaj poprzedzają różnego rodzaju działania nazwane po konflikcie na Krymie wojną hybrydową. Pancerniacy ze Świętoszowa tuż po rozpoczęciu ćwiczeń musieli więc zająć się łagodzeniem nastrojów społecznych zaognianych przez ekstremistów, przeciwdziałać przenikaniu na zajmowane tereny grup dywersyjnych, walczyć z terrorystami dokonującymi aktów sabotażu, napaści na ważne obiekty infrastruktury i użyteczności publicznej. Wszystkie akcje odbywały się we współpracy ze strażą pożarną, policją i władzami regionu.

Jednocześnie, zgodnie z otrzymanymi rozkazami, przygotowywali się do powstrzymania sił przeciwnika, które, jak donosił wywiad, szykują się do przekroczenia granicy i zaatakowania kraju.

 

Na linii obrony

Kilkanaście kilometrów od stanowiska dowodzenia brygady kompania czołgów kpt. Roberta Szombierskiego o świcie zajęła stanowiska obronne. Ponad poziomem obwałowania widać tylko lufy 120-milimetrowych armat groźnych leopardów 2A4. Na skrzydle pancerniaków wyczekuje w obronie niemiecka kompania zmechanizowana. Druga flanka też jest bezpieczna. Brygadowy Oddział Zaporowy, za pomocą transporterów minowania narzutowego Kroton, postawił tam przeciwpancerne pole minowe. Na tym odcinku mobilność oddziałów przeciwnika zostanie więc znacznie ograniczona.

Dla niewyspanych żołnierzy, którzy już trzy doby spędzają w polu, takie czekanie jest denerwujące. Nie ma jednak mowy o drzemce. Kilkadziesiąt urządzeń obserwacyjnych bezustannie przeczesuje skraj lasu. Stamtąd nadejdzie przeciwnik. W myśl starej wojskowej zasady: kto pierwszy zauważy wroga i wystrzeli, ma szansę przetrwać. Kto nie wykaże się refleksem, zginie w boju.

Kapitan jest spokojny o swoją lewą flankę. Co prawda z Niemcami szkoli się po raz pierwszy, ale w rejonie ześrodkowania współpraca układała im się całkiem dobrze.

„Ich procedury dowodzenia są bardzo zbliżone do naszych. Żołnierzy cechuje duży profesjonalizm i zaangażowanie. Co ważne, większość z nich zna angielski i zasady pracy w sieci radiowej. Z komunikacją nie ma więc najmniejszych problemów”, tłumaczył w czasie nocnej przerwy w boju kpt. Szombierski.

I nagle zaczęła się walka. Nieprzyjaciel przykrył linię obrony nawałą ogniową artylerii. Pod jej osłoną na skraj lasu wyszło kilka czołgów przeciwnika. Ukryci pod pancerzami agresorzy uważnie rozpoznawali teren, który mieli za chwilę pokonać. Z wozów płynęły meldunki do dowództwa. Gdzieś daleko na stanowiskach dowodzenia sztabowcy uaktualniali sytuację na mapach. Tworzyli plan błyskawicznego natarcia.

Na stanowisku dowodzenia „Borsuka ’16” wszystkie zachowania były skrupulatnie odnotowywane. Kierownik ćwiczeń gen. dyw. Jarosław Mika, dowódca 11 Dywizji, nie byłby w stanie osobiście kontrolować poczynań wszystkich pododdziałów, gdyby nie grupa jego wysłanników w terenie. Rozjemcy niczym sędziowie obserwowali każdy epizod. Oceniali działania poszczególnych dowódców. Analizowali poprawność reakcji na zmieniającą się sytuację, przestrzeganie procedur, sprawność obiegu informacji na polu walki.

„Dbamy, aby w terenie scenariusz ćwiczeń był właściwie realizowany. Naszym obowiązkiem jest także pilnowanie, żeby każdy epizod był rozgrywany w sposób bezpieczny. W przypadku jakiegoś zagrożenia rozjemca ma prawo wstrzymać wykonywanie zadań i konieczne jest wówczas naprawienie uchybień zagrażających zdrowiu i życiu ćwiczących”, wyjaśnia ppłk Rafał Miernik, szef zespołu działań taktycznych i ogniowych.

 

Zwycięska walka

Po kilku godzinach przeciwnik ruszył do natarcia. Około południa rozpoczął się bój. Przeważające siły pancerne i zmechanizowane zmusiły pododdziały 10 Brygady do wycofania. Kompania czołgów kpt. Szombierskiego oraz pododdział niemiecki, aby uniknąć poważnych strat, musiały przeprawić się przez rzekę.

W poczynaniach wycofujących się kompanii nie było chaosu. Wszystkie manewry były przemyślane i miały na celu opóźnianie działań przeciwnika.

Po sforsowaniu rzeki i kilkukilometrowym marszu polscy i niemieccy żołnierze mieli czas na wypoczynek i odtworzenie potencjału bojowego. Ich rolę w obronie przejęły inne kompanie batalionu zmechanizowanego. Nowa linia obrony była znacznie mocniejsza od poprzedniej. Siły przeciwnika zostały zatrzymane. Nieco później zmuszono je do wycofania się. W decydującej fazie działań taktycznych – w kontrataku polskie pododdziały ponownie wspierali żołnierze z Niemiec.

Kontrnatarcie poprzedziła nawała ogniowa, którą zgotowali przeciwnikowi żołnierze 23 Pułku Artylerii z Bolesławca. Ich wyrzutnie rakietowe Langusta zasypały siły przeciwnika gradem pocisków 122-milimetrowych rakiet. Wsparcia nacierającym udzielili lotnicy sił powietrznych oraz piloci śmigłowców lotnictwa wojsk lądowych.

Po części taktycznej, zgodnie z zasadami szkolenia, przyszła pora na część ogniową. Odbyło się kierowanie ogniem kompanii zmechanizowanej. Właściwie strzelała grupa bojowa, bowiem pluton zmechanizowany w BWP został wsparty plutonem zmotoryzowanym 17 Brygady w rosomakach. Jednocześnie ogień prowadzili zmechanizowani z Niemiec. Test ogniowy przeszła także kompania czołgów kpt. Szombierskiego. Załogi leopardów strzelały w obronie w nocy i w natarciu w dzień. Zdaniem dowódcy pododdziału był to najtrudniejszy egzamin podczas ćwiczeń. 

Bogusław Politowski

autor zdjęć: Krzysztof Gonera/10 BKPanc





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO