To był strzał w dziesiątkę – cykl spotkań w jednostkach wojskowych, które wysyłały na misje najwięcej żołnierzy.
Jestem przekonany, że osobiste spotkania z weteranami są najskuteczniejszą formą pozwalającą w pełni dotrzeć do tego środowiska i poznać problemy, o których nie każdy chce opowiadać przez telefon lub za pośrednictwem poczty elektronicznej”, pisał kilka miesięcy temu płk Leszek Stępień, dyrektor Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa, w liście do dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych. Okazuje się, że taki kontakt jest konieczny, bo choć na temat ustawy o weteranach (obowiązuje od marca 2012 roku) napisano już chyba wszystko, to niektórzy żołnierze nadal nie wiedzą, jak wystąpić o nadanie statusu weterana.
Kierunek garnizon
Pełnomocnik dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych do spraw weteranów i poszkodowanych płk Janusz Zając oraz kierownik zespołu wsparcia w Centrum Weterana Marek Rzodkiewicz pod koniec marca 2017 roku odwiedzili 11 Dywizję Kawalerii Pancernej. W Żaganiu stacjonuje 34 Brygada Kawalerii Pancernej. Kilkanaście kilometrów dalej, w Świętoszowie, ma siedzibę 10 Brygada Kawalerii Pancernej, a w odległym o ponad 100 km Międzyrzeczu – 17 Brygada Zmechanizowana. W tych garnizonach spotykali się z weteranami, weteranami poszkodowanymi, żołnierzami rannymi na poligonach w kraju oraz ich opiekunami. Większość została ranna na misji w Afganistanie lub w Iraku, dziś mają status weterana poszkodowanego i pracują lub służą.
Czarna Dywizja wysyłała swoich żołnierzy niemal na wszystkie zmiany PKW do Iraku i Afganistanu, a niektórzy brali udział w misjach kilka razy. Samodzielnym referentem do spraw pomocy weteranom poszkodowanym i rodzinom poległych jest tam Krzysztof Gradys (poprzednio pełnomocnik dowódcy wojsk lądowych do spraw poszkodowanych w misjach). Ma pod opieką 120 weteranów poszkodowanych oraz sześć rodzin poległych żołnierzy. Od niedawna wspomaga go dwóch etatowych opiekunów – w Świętoszowie (10 Brygada Kawalerii Pancernej) i w Międzyrzeczu (17 Brygada Zmechanizowana), a także nieetatowi opiekunowie indywidualni. Jednym z nich jest Katarzyna Bałut, która w 34 Brygadzie Kawalerii Pancernej pracuje od 15 lat i bardzo dobrze zna swoich podopiecznych.
„Chcemy wsłuchać się w wasz głos. W Warszawie czytamy raporty, ale w nich nie widać każdego żołnierza. A niektóre sprawy wymagają indywidualnego podejścia”, powtarzał na spotkaniach z weteranami w kolejnych garnizonach płk Zając i opowiadał, jak funkcjonuje system pomocy. „Chodzi nam o to, aby był on bardziej efektywny”, podkreślał. Marek Rzodkiewicz (sam ranny w 2004 roku w Iraku, więc problemy poszkodowanych zna z autopsji) opowiadał o integracyjnej roli Centrum Weterana: „Nie możemy wam bezpośrednio przyznać pomocy ani rozwiązać waszych problemów, ale możemy wskazać drogę, żebyście mogli sobie z nimi poradzić”.
Gdy Marek Rzodkiewicz pytał: „kto był na misji?”, podnosił się las rąk. Po kolejnym pytaniu: „kto ma legitymację weterana?”, zgłosiło się zaledwie kilkanaście osób. „Nie macie legitymacji, więc nie obejmują was przepisy ustawy”, tłumaczył i zachęcał, aby złożyć do Ministerstwa Obrony Narodowej niezbędne dokumenty: wniosek o nadanie statusu weterana, wyciąg z rejestru karnego i zaświadczenie o pobycie na misji.
Zaniżona ocena
Przedstawiciele DGRSZ i Centrum Weterana w Czarnej Dywizji wcześniej odwiedzili 16 Dywizję Zmechanizowaną i planują kolejne takie wizyty. Już teraz widać, że w jednostkach, zarówno na północy kraju, jak i na południowym zachodzie, poszkodowani żołnierze mają podobne problemy. Jednym z nich jest zaliczenie sprawdzianu z wychowania fizycznego. Jeżeli ktoś dostanie trójkę, dowódca zaniża jego ocenę w rocznej opinii. Obecne zapisy jednak praktycznie uniemożliwiają zdanie tego egzaminu przez ciężej poszkodowanych, co sprawia, że są oni pomijani podczas przyznawania nagród oraz nie mają szans na skierowanie do szkoły podoficerskiej. „Ja 20 lat temu złożyłem ślubowanie, a przysięga zobowiązuje”, mówi mł. chor. Andrzej Sinkiewicz z 10 Brygady Kawalerii Pancernej. Takich jak on, którzy mimo odniesionych ran nie zamierzają się rozstać z armią, lecz chcą podnosić kwalifikacje i awansować, jest wielu.
Jak twierdzi płk Gradys, ważna jest również zmiana mentalności niektórych przełożonych. Zdarza się, że żołnierze, którzy wymagają długiej rehabilitacji i często przebywają na zwolnieniu, są traktowani jak bumelanci, uważa się, że unikają wykonywania obowiązków służbowych. Bywa, że dowódca uznaje żołnierza za niedyspozycyjnego i obniża mu ocenę w rocznym opiniowaniu. „Taki krok ma znaczące skutki służbowe, ale przede wszystkim jest bardzo niesprawiedliwy”, uważa Krzysztof Gradys.
„Czasem trudno jest pogodzić rehabilitację z pracą”, przyznaje mł. chor. Andrzej Sinkiewicz z 10 Brygady Kawalerii Pancernej (jest starszym instruktorem w Ośrodku Szkolenia „Leopard” w Świętoszowie). W 2010 roku na misji w Afganistanie grupa talibów zaatakowała jego patrol. „Podczas wymiany ognia dostałem z RPG”, wspomina. Komisja uznała, że ma 69% uszczerbku na zdrowiu – uszkodzony kręgosłup, poważne rany prawej ręki do dziś wymagają systematycznej rehabilitacji.
Żołnierzem poszkodowanym jest także st. szer. Tomasz Oziembłowski z 34 Brygady Kawalerii Pancernej, ale ranny został (złamany kręgosłup) na poligonie w kraju, gdy doszło do kolizji rosomaka z czołgiem. Chce dalej służyć, zwraca jednak uwagę na to, że choć ma podobne problemy ze zdrowiem jak żołnierze ranni na misji, to nie ma takich uprawnień przy korzystaniu z rehabilitacji.
Szef sztabu w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej ppłk Bogdan Rycerski był na misji, dlatego zna problemy weteranów poszkodowanych i rozumie, że chcą dalej służyć mimo odniesionych ran. „Boksuję się o każdego”, mówi i zdradza, że nie obniża oceny w opiniowaniu, gdy żołnierz zatrudniony na stanowisku o kategorii z/o [zdolny z ograniczeniami] zda egzamin z wychowania fizycznego na dostateczny. „Nieco inaczej wygląda sytuacja w wypadku nagród”, tłumaczy. Długie zwolnienie wyklucza weterana poszkodowanego z grona żołnierzy, którzy je dostają. Płk Rycerski przyznaje, że takiego podejścia nie regulują przepisy, ale nagradza się głównie bardziej zaangażowanych żołnierzy, którzy wyjeżdżali na poligony.
Szansa na awans
Z rozmów z żołnierzami wynika, że sprawdził się system stanowisk dla poszkodowanych z kategorią zdrowia „zdolny z ograniczeniem”, choć zasady orzekania jej przez wojskowe komisje lekarskie są dość rygorystyczne. W 11 Dywizji Kawalerii Pancernej 13 żołnierzy poszkodowanych w zagranicznych misjach lub na poligonach w kraju służy na takich stanowiskach (w całym kraju jest ich 78). Cieszą się oni z możliwości dalszego rozwoju służbowego – kursy podoficerskie ze specjalnym programem szkolenia dostosowanym do osób niepełnosprawnych otwierają im perspektywę objęcia stanowisk podoficerskich na specjalnie stworzonych etatach.
Zadowolony, że dostał taką szansę na awans, jest kpr. Paweł Szewczuk z 34 Brygady Kawalerii Pancernej. W 2016 roku ukończył kurs podoficerski i służy na stanowisku z/o w sekcji WF-u i sportu. Podczas XIV zmiany w Afganistanie jego patrol został ostrzelany. Wtedy żołnierz tak nieszczęśliwie zeskoczył z MRAP-a, że zerwał ścięgno Achillesa i mięsień piersiowy, który nie został wówczas zszyty. Zrosty i blizny sprawiły, że dziś operacja już nie jest możliwa. Przez uszkodzone płuco ma też problemy z oddychaniem. Uważa jednak, że 15-procentowy uszczerbek na zdrowiu nie jest powodem, aby rezygnować ze służby.
Na stanowisku z/o w sztabie brygady w sekcji personalnej pracuje st. szer. Karol Szewczyk z 10 Brygady Kawalerii Pancernej. Zajmuje się sprawami podoficerów, ale wróciłby do wojska jako kierowca. Najchętniej jednak pojechałby na kolejną misję do Afganistanu. „MRAP ma automatyczną skrzynię biegów, dlatego dałbym radę”, uważa i podkreśla, że nigdy nie miał do czynienia z papierami, ale ze smarem.
Chociaż st. szer. Karol Szewczyk wrócił szczęśliwie z XIV zmiany PKW w Afganistanie, kilkanaście dni później uległ wypadkowi. Zapamiętał tylko uderzenie i świst, który skojarzył mu się z dźwiękiem, jaki na misji wydawała przelatująca obok rakieta. Świadkowie mówili, że samochód osobowy wymusił gwałtowne hamowanie motocykla, którym jechał Szewczyk. Mężczyzna przekoziołkował i upadł na drogę, a następnie po jego nodze przejechała ciężarówka. Konieczna okazała się amputacja. „Zawsze chciałem służyć w wojsku”, mówi i podkreśla, że to się nie zmieniło. „Chcę dostać się do szkoły podoficerskiej. Taki miałem plan po powrocie z Afganistanu. Nie zamierzam iść na rentę, przecież złożyłem ślubowanie”, mówi.
Nie wszyscy poszkodowani żołnierze chcą przejść na stanowisko z/o. Należy do nich m.in. kpr. Dariusz Gientek, ranny na misji w Iraku. Dziś jest dowódcą drużyny w 2 Batalionie Zmechanizowanym w 17 Brygadzie Zmechanizowanej. Jak mówi samodzielny referent Przemysław Adamuszek, kpr. Gientek przejdzie do służby z pododdziału liniowego do dywizjonu artylerii samobieżnej na stacji meteorologicznej BAR. Na tym stanowisku praca będzie lżejsza, bo żołnierz ma przekazywać dane meteo potrzebne podczas ćwiczeń na poligonie. „Ranni na misji czy na poligonie zasłużyli się dla armii i trzeba o nich pamiętać”, podkreśla płk Wojciech Ziółkowski, zastępca dowódcy 17 Brygady Zmechanizowanej.
Owocny wyjazd
Aby usprawnić system pomocy poszkodowanym żołnierzom, notatka z wyjazdu do 11 Dywizji Kawalerii Pancernej, jak twierdzi płk Zając, trafiła na biurko dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych. Załatwienie niektórych zgłaszanych przez żołnierzy spraw wymaga zmian prawnych, ale część z nich leży w gestii dowódcy generalnego. Chodzi na przykład o zorganizowanie dla dowódców jednostek szkolenia na temat funkcjonowania systemu pomocy, bo w dużej mierze to od nich zależy, jak on będzie działał w praktyce.
autor zdjęć: Magdalena Czekatowska/34 BKPanc