PODNIEBNE RAJDY

Zajęcia na strzelnicach, szkolenie z taktyki, rajdy na śmigłowcach i wreszcie desant spadochronowy – takie zadania w Nowej Dębie wykonują żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej. Partnerują im amerykańskie pododdziały zmechanizowane.


WNowej Dębie na początku lipca zameldowało się na poligonie 130 Amerykanów z 2 Pułku Kawalerii, który stacjonuje w niemieckim Vilseck, oraz ze 173 Brygady Powietrznodesantowej, tzw. Sky Soldiers, z Włoch. W odbywającym się na Podkarpaciu międzynarodowym szkoleniu spadochroniarzy pod kryptonimem „Airborne Detachment ’15” wzięli udział także żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej z Krakowa.

„Wojska powietrznodesantowe muszą być elastyczne w działaniu. Powinny współdziałać z różnymi jednostkami lądowymi. Tu mamy okazję szkolić się z pododdziałami wyposażonymi w transportery opancerzone typu Stryker, z którymi nie mamy na co dzień do czynienia. To doskonale rozwija nasze umiejętności”, mówi ppłk Artur Wiatrowski, dowódca 16 Batalionu Powietrznodesantowego. A dowódca 3 Kompanii Szturmowej z 16 Batalionu, kpt. Damian Ruciński, dodaje: „Choć to nietypowe połączenie jednostek, to znaleźliśmy wspólny mianownik”.

„Airborne Detachment” potrwa do końca września. Polscy żołnierze będą wyjeżdżać na poligony w systemie rotacyjnym. Po 16 Batalionie Powietrznodesantowym do działań włączą się spadochroniarze z Gliwic, a następnie żołnierze z Bielska-Białej.

Rozbiegówka z przeszkodami

„Początek szkolenia upłynął na zapoznaniu się ze sprzętem i procedurami sojuszników. Musieliśmy poznać się wzajemnie, zobaczyć, na co kogo stać”, opisuje jeden ze spadochroniarzy. Niestety na początku zajęcia ogniowe uniemożliwiła pogoda. Trzeba było odwołać treningi z powodu zagrożenia pożarowego. Gdy upały ustąpiły, żołnierze ruszyli na pasy taktyczne i strzelnice.

Amerykanie przywieźli na poligon w Nowej Dębie około 36 pojazdów, m.in. opancerzone transportery Stryker w różnych wersjach oraz wozy typu HMMWV. „Szkolimy żołnierzy od podstaw. Uczymy rozmaitych umiejętności, zapoznajemy z bronią i sposobami walki. Ćwiczymy celność i manewry w polu”, wyjaśnia kpt. Kaleb Blankenship, dowódca amerykańskiego pododdziału. Oficer dodaje, że dla jego podwładnych to pierwszy pobyt w Polsce, a tereny poligonu w Nowej Dębie to idealne miejsce na szkolenie, zwłaszcza dla załóg transporterów.

Jak przebiegał trening na początku zgrupowania? Kilkanaście wozów, jeden po drugim, wyjeżdżało na pas taktyczny. W każdym ze strykerów jechało trzech wojskowych: kierowca, dowódca załogi i strzelec. „To szkolenie przygotowawcze, więc nie używamy teraz amunicji bojowej. Uczymy żołnierzy podstawowych komend. Zwracamy uwagę na to, jak powinni się zachowywać podczas ataku, a jak w czasie obrony”, mówił sierż. Brandon Morris, dowódca jednego z wozów.

„Widzę przeciwnika. 200 m przed nami, na jedenastej. Otwieram ogień!”, krzyczał strzelec. „Po kilku dniach podobne ćwiczenia wykonujemy, używając amunicji bojowej. Wcześniej musimy jednak sprawdzić właściwe przygotowanie wojska”, dodał sierż. Morris. Podoficer podczas 11-letniej służby w armii amerykańskiej dwukrotnie walczył w Iraku.

Praktycznie w tym samym czasie na poligonowych strzelnicach szkoliły się polskie i amerykańskie plutony spadochroniarzy. Żołnierze prowadzili ogień podczas strzelań sytuacyjnych i bojowych. W pierwszej kolejności ze swojej broni etatowej, a później z tej, która była w wyposażeniu sojuszników. „Do dyspozycji mamy granatniki, karabinki, karabiny maszynowe, broń krótką i karabiny wyborowe”, wylicza kpt. Damian Ruciński, dowódca 3 Kompanii Szturmowej 16 Batalionu Powietrznodesantowego. „Amerykanie także strzelają z karabinów maszynowych i karabinków szturmowych. Podczas zajęć mieszamy pododdziały tak, by każdy z żołnierzy mógł zapoznać się z różnego rodzaju bronią”, uzupełniał dowódca kompanii.

Wspólny desant

Na poligonie wylądowały dwa amerykańskie śmigłowce UH-60 Black Hawk z 4 Batalionu 3 Pułku Lotnictwa Armii Stanów Zjednoczonych. „Przeprowadziliśmy przerzut żołnierzy w celu opanowania konkretnych obiektów, co bezpośrednio wiąże się z charakterem naszych działań”, tłumaczy kpt. Ruciński. Założenie było takie, że w oddalonych o 8 km zabudowaniach przebywa kilku przeciwników. „Mieliśmy zająć i przeszukać ten obiekt, a następnie się wycofać”, dopowiada ppor. Mateusz Kamiński, dowódca 2 plutonu, i dodaje: „W czasie zajęć desantowo-szturmowych mogliśmy zdobyć nowe doświadczenia. A dla niektórych z moich podwładnych było to przypomnienie zadań, które wykonywali w Afganistanie”.

Podczas rajdu śmigłowce leciały nisko, co gwarantowało skryty przerzut wojska. Black hawk poruszał się z dużą prędkością na wysokości od 150 do 200 m. „Żołnierze przećwiczyli zabezpieczenie lądowiska w terenie przygodnym, naprowadzenie i przyjęcie śmigłowca. Trenowali załadunek do maszyny i desant po przyziemieniu”, wylicza dowódca kompanii. Według niego, w czasie takich ćwiczeń spadochroniarze dzielą się doświadczeniami, poznają procedury stosowane przez inne armie, mogą podpatrywać różne rozwiązania i porównywać je ze swoją wiedzą.

Desant z przyziemienia to jednak nie wszystko. Kilkudziesięciu polskich i amerykańskich żołnierzy miało także okazję wspólnie skakać z pokładu śmigłowca Black Hawk, z wysokości 500 m, z użyciem będących w wyposażeniu amerykańskich wojsk powietrznodesantowych spadochronów typu T-11.

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: Mariusz Bieniek





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO